W sprawie uchwał anty-LGBT wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego nie zaszkodzą, ale mogą pomóc – oceniają eksperci. Sąd zajmie się tą kwestią w piątek.

Jeśli NSA orzeknie o możliwości badania uchwał – stanowisk samorządów przez sądy administracyjne, pomoże to rozwiązać problem uchwał anty-LGBT. Jeśli nie – droga do próby ich uchylenia nie jest jeszcze zamknięta.
Przypomnijmy, są to uchwały ok. 100 samorządów, w których radni wyrazili swój sprzeciw wobec „ideologii LGBT+”.
W sprawie wielokrotnie interweniował rzecznik praw obywatelskich, wskazując, że akty te są dyskryminujące zarówno ze względu na orientację seksualną, jak i tożsamość płciową. Również organy unijne zwracały uwagę, że ich treść stoi w sprzeczności z podstawowymi wartościami unijnymi. Sprawa miała również bardziej wymierny wątek – z powodu przyjęcia uchwał wnioski sześciu polskich gmin w programie „Partnerstwo Miast” zostały odrzucone, o czym poinformowała pod koniec lipca 2020 unijna komisarz ds. równości, Helena Dalli.
W orzecznictwie pięć do czterech
Początkowo sądy administracyjne uchylały się od badania kwestii dyskryminacji. W pięciu z dziewięciu wszczętych przez RPO postępowaniach odrzucały skargi, powołując się na fakt, iż uchwała wyrażająca stanowisko jest jedynie opinią. Tym samym nie wchodzi w zakres administracji publicznej, a w konsekwencji – być przedmiotem kontroli sądu administracyjnego. Linia orzecznicza uległa jednak zmianie. W czterech sprawach, zakończonych wyrokami WSA w Gliwicach z 14 lipca 2020 r., WSA w Warszawie z 15 lipca 2020 r. (wydziału zamiejscowego w Radomiu), WSA w Lublinie z 6 sierpnia 2020 r. oraz WSA w Kielcach z 11 września 2020 r., sądy uznały, że uchwały anty-LGBT zawierają elementy władcze, stąd sąd administracyjny może zweryfikować ich treść. Co więcej – stwierdzały ich nieważność.
RPO już w zeszłym roku zapowiedział zaskarżenie rozstrzygnięć odrzucających skargi. I rzeczywiście – jak informuje Filip Rak z Wydziału Prawa Antydyskryminacyjnego Zespołu ds. Równego Traktowania Biura RPO, przewidziane na najbliższy piątek posiedzenie NSA ma dotyczyć dwóch skarg kasacyjnych złożonych na uchwały Rady Gminy Lipinki i Rady Powiatu Tarnowskiego, w których WSA uznały właśnie, że nie stanowią one aktów z zakresu administracji publicznej. – Orzeczenia NSA zaplanowane na 2 lipca mają więc szansę otworzyć drogę do sądowej kontroli działań samorządów w sprawie uchwał wykluczających osoby LGBT+ ze wspólnoty – podkreśla ekspert.
Duże nadzieje związane z piątkowym orzeczeniem wiążą również przedstawiciele organizacji społecznych. W ocenie adw. Karoliny Gierdal z Kampanii Przeciw Homofobii uznanie, że uchwała, która nie tylko zawiera władcze rozporządzenia sprzeczne z prawem polskim i unijnym, ale również dyskryminuje i piętnuje osoby LGBT+, może funkcjonować w obrocie prawnym i nie podlegać kontroli sądowo-administracyjnej, stanowi zaprzeczenie zasady praworządności i zakazu dyskryminacji. – Uchwały takie przyczyniają się do stygmatyzacji i zwiększają ryzyko dyskryminacji osób LGBT+. Dlatego też mamy nadzieję, że NSA uchyli zaskarżone postanowienia – podkreśla ekspertka.
Co jednak, jeśli okaże się, że NSA przychyli się do poglądu o niezaskarżalności aktu? – NSA nie będzie rozstrzygał o zgodności uchwał z prawem ani o ich dyskryminującym charakterze. Oddalenie skargi kasacyjnej oznaczałoby jedynie, że kontrola sądowo-administracyjna tych dwóch konkretnych uchwał (tj. Rady Gminy Lipinki i Rady Powiatu Tarnowskiego) przeciwko „ideologii LGBT” jest niedopuszczalna – podkreśla Filip Rak. Dodaje, że ewentualne dalsze kroki Biura RPO w przypadku oddalenia skarg zostaną rozważone po zapoznaniu się z uzasadnieniem orzeczeń NSA. Wskazuje przy tym, że nawet mimo zamknięcia drogi sądowej w dalszym ciągu istnieje możliwość uchylenia takiej uchwały przez samych radnych.
I po wizerunku, i po kieszeni
Rzeczywiście, z danych uzyskanych od Jakuba Gawrona z „Atlasu Nienawiści” wynika, że część samorządów z własnej inicjatywy podejmuje kroki, by wycofać się z niefortunnych uchwał. Na moment publikacji tekstu sześć jednostek (powiat sztumski, Tomaszów Mazowiecki, Nowa Dęba, Nowa Sarzyna, Kraśnik i Przemyśl) samodzielnie je uchyliły. Zaś w przypadku gminy Radziechowy-Wieprz zrobił to wojewoda z powodu błędów proceduralnych.
Co leżało u podstaw wycofania się ze stanowisk? – W zdecydowanej większości uchwały były uchylane przez radnych na prośbę burmistrza, prezydenta czy przewodniczącego – wyjaśnia Jakub Gawron. Najczęściej powoływali się na niekorzystny wizerunek jednostki samorządowej, możliwe problemy z otrzymaniem kolejnych dotacji ze strony UE czy norweskich funduszy (jak np. w przypadku Kraśnika czy Przemyśla, które do nich aplikowały), czasami też podnoszono kwestię praw obywatelskich. Jakub Gawron podkreśla, że w większości tych samorządów nie były prowadzone akcje społeczne mające skłonić radnych do zmiany decyzji. – Po prostu na sesję wchodził przewodniczący czy prezydent i przekonywał radnych do zmiany decyzji, często ku zaskoczeniu opinii publicznej. To może świadczyć o tym, że unijni i norwescy urzędnicy nie pozostawiali im żadnych złudzeń – dodaje.
Nie zmienia to jednak faktu, że na orzeczenia NSA w sprawie dwóch pierwszych postanowień o odrzuceniu skarg czeka wielu, bowiem w dalszym ciągu w mocy pozostają 94 uchwały oraz co najmniej jeden akt prawa miejscowego zawierający kluczowy zapis z Samorządowej Karty Praw Rodzin.
Samorządy z uchwałami anty-LGBT