Analiza zgłoszeń do Dyżurnet.pl w 2020 r. pokazuje, że choć w sieci coraz trudniej ukryć nielegalne treści, to chętni na nie wciąż istnieją.

Materiały pokazujące seksualne wykorzystanie dzieci stanowiły najwięcej przeanalizowanych i potwierdzonych przypadków ze wszystkich zgłoszeń – wynika z najnowszego raportu ekspertów Dyżurnet.pl. Działają oni w ramach NASK i odpowiadają za przyjmowanie sygnałów dotyczących nielegalnych treści w internecie. – W 2020 r. było ich więcej niż w poprzednich latach – precyzuje szefowa ośrodka Martyna Różycka. Przyznaje, że nie ma jasnej diagnozy co do przyczyn: czy takich treści po prostu przybyło, czy może w pandemicznym roku zwiększyła się nasza wrażliwość na przestępstwa, których ofiarami są dzieci.
Krajowe prawo zabrania produkowania, rozpowszechniania, prezentowania, przechowywania, uzyskiwania dostępu oraz posiadania treści pornograficznych z udziałem małoletnich. Mówi o tym art. 202 par. 3, 4, 4a, 4b kodeksu karnego i określa karę: nawet do 12 lat pozbawienia wolności.
Dane Dyżurnet.pl pokazują wyraźnie: w ubiegłym roku potwierdzono 2517 incydentów z tej kategorii (wobec 2295 w 2019 r. i 1998 – w 2018 r.). Urosła też ogólna liczba analizowanych zgłoszeń: w 2020 r. było to 13,4 tys. (w latach 2019 i 2018 odpowiednio 12,5 tys. i 13,2 tys.).
Marta Wojtas, psycholog z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, koordynatorka Poradni Dziecko w Sieci, nie wiązałaby tego ze wzrostem ludzkiej świadomości. Przywołuje raport Europolu za ten czas. – Jasno pokazał, że w internecie nie tylko przybyło treści przedstawiających seksualne wykorzystanie dzieci, lecz także wzrosła liczba ich pobrań. Zintensyfikowała się działalność sprawców, co można wiązać ze spadkiem bezpieczeństwa w sieci podczas pandemii – mówi.
– Robimy rozgraniczenie między materiałami przedstawiającymi seksualne wykorzystanie i tymi, które pokazują dziecko w seksualnym kontekście. To pierwsze jest ewidentnym złamaniem prawa, widać sytuacje, które nie pozostawiają wątpliwości. W drugim przypadku zdjęcie czy nagranie pokazuje intencje autora, by przedstawić dziecko jako obiekt seksualny, choć nie jest to już czyn zabroniony. Spływają do nas jedne i drugie zgłoszenia. Analizujemy wszystkie – słyszymy w zespole Dyżurnet.pl. Tych drugich w 2020 r. było tu 2042. Kolejne 22 zostały zakwalifikowane jako „propagowanie pedofilskiej aktywności”.
Materiały, idąc kluczem umiejscowienia serwerów w odniesieniu do adresów URL, najczęściej były zlokalizowane w Rosji (42 proc.), Holandii (28 proc.). W Polsce – 3 proc. – Zastanawia wysokie miejsce Holandii, gdzie kilka serwisów działa na szeroką skalę. Tamtejsze prawo jest łagodniejsze w kontekście niepenalizowania pornografii ukazującej przemoc lub zachowania zoofilskie. Być może więc łatwiej przekroczyć granicę tego, co legalne – ocenia Różycka.
Analizę danych utrudnia fakt, że publiczna dostępność materiałów zlokalizowanych w Polsce w 53 proc. wynosiła do 24 godzin. 28 proc. znikało już w dniu zgłoszenia. Tylko 9 proc. było dostępnych przez tydzień. I choć 38 proc. badanych przez zespół Dyżurnet.pl treści pochodziło z serwisów znajdujących się w otwartych zasobach internetu, to już kolejne 13 proc. było na stronach z maskowaniem treści wyświetlających je dopiero po wprowadzeniu odpowiedniego odsyłacza (http referrer) lub pliku cookie, a 3 proc. – znajdowało się w zanonimizowanej sieci TOR.
– Namierzanie treści przypomina zabawę w chowanego, ale się udaje – słyszymy. Dalsze działania zależą od lokalizacji serwera i tego, czy treści kwalifikują się pod paragraf. Jeżeli materiał znajduje się na serwerze w Polsce, informacja trafia do Komendy Głównej Policji oraz Interpolu. Gdy jest na serwerze w kraju objętym działaniem Stowarzyszenia INHOPE (do którego należy Polska), informacja przekazywana jest do zespołu reagującego właściwego dla kraju lokalizacji oraz do Interpolu. Jeśli źródło danych jest poza zasięgiem INHOPE, sygnał trafia do KGP i Interpolu.