We wszystkich rodzajach procedur sądowych istnieje pojęcie faktów notoryjnych, a więc powszechnie znanych, niewymagających udowodnienia. Prokurator generalny nie raz i nie dwa swymi wypowiedziami po wydaniu przez sąd niekorzystnych dlań decyzji procesowych zwykł reagować dość nerwowo.

To, że wyraża krytykę, zdziwienia wielkiego jeszcze nie wywołuje. Gorzej, że czyni to pozamerytorycznie, kierując spór w istocie procesowy na arenę pozasądową. Tym samym udowadnia więc po raz kolejny, że przygrywać nie potrafi. A zatem sposób reakcji PG w takich przypadkach stał się niniejszym faktem notoryjnym.
W ubiegłym tygodniu, po ogłoszeniu decyzji o nieprzedłużaniu tymczasowego aresztowania wobec kiedyś prominentnego polityka i członka rządu, a dziś podejrzanego o korupcję, prokurator generalny wraz z asystującym mu zwykle w takich sytuacjach prokuratorem krajowym pojawili się na konferencji prasowej, by wyrazić oburzenie co do kierunku zapadłej decyzji.
Trudno przejść do porządku nad takim sposobem postępowania. Warszawski sąd okręgowy wypowiadający się w kwestii przedłużenia izolacji nie zaakceptował argumentacji oskarżyciela publicznego i uznał, że odpadły wszystkie szczególne przesłanki stosowania izolacyjnego środka zapobiegawczego przy jednoczesnym pozostawaniu w mocy tzw. przesłanek ogólnych, skutkujących zastosowaniem w miejsce tymczasowego aresztowania stosunkowo wysokiego poręczenia majątkowego. Orzeczenie nie jest prawomocne. Prokuraturze przysługuje zażalenie. Ale prokurator generalny na konferencji prasowej postanowił, nie czekając na wyznaczenie stosownego terminu, zorganizować samodzielnie posiedzenie odwoławcze i zaatakować orzeczenie sądu. Był to atak pozamerytoryczny. Oprócz sugestii o kontekście politycznym niekorzystnej dla prokuratury decyzji i domniemanym wpływie, jaki na jej wydanie miał mieć inny polityk, pojawiła się zdumiewająca groźba ujawnienia materiału dowodowego obciążającego podejrzanego, jeśli pozostanie on na wolności.
To zaiste nowa jakość. Zgodnie z odpowiednimi przepisami kodeksu postępowania karnego posiedzenie w przedmiocie tymczasowego aresztowania jest niejawne. Udział mogą wziąć w nim wyłącznie: prokurator, podejrzany i jego obrońca. Powyższy reżim ma chronić tajemnicę śledztwa, które przecież jest w toku. Ujawnienie zgromadzonego materiału dowodowego nawet w stosunkowo niewielkim zakresie może zniweczyć wysiłki śledczych co do dalszego biegu śledztwa. Jak zatem prokurator generalny wyobraża sobie ujawnienie zgromadzonego materiału dowodowego? Rozumiem, że na konferencję prasową zostaną przyniesione obszerne akta sprawy i PG będzie odczytywał z ich zawartości wybrane passusy, a następnie je komentował. A czy dla podejrzanego będzie przewidziane jakieś ad vocem? Czy będzie mógł się wypowiedzieć polemicznie? Przysługuje mu takie prawo w trakcie posiedzenia. Może przełożony wszystkich śledczych selektywnie wybierze karty akt z wyłącznie obciążającymi podejrzanego dowodami i podsunie je pod kamery telewizyjne.
Bezsprzecznie tego rodzaju zapowiedź jest przede wszystkim bezprecedensową formą wywarcia presji na skład odwoławczy, który będzie rozpoznawał, zapewne już niedługo, zażalenie prokuratora prowadzącego śledztwo. W demokratycznym państwie prawnym, o którym mowa w art. 2 ustawy zasadniczej, podobne praktyki są niedopuszczalne. Niestety opisany w tym przepisie wzorzec konstytucyjny staje się powoli teoretyczny bez odniesienia w naszej rzeczywistości prawnej.
W ubiegły wtorek na łamach DGP red. Patryk Słowik w tekście pod wymownym tytułem „Sędziowie lubią sanki” (13 kwietnia 2021 r.) zastanawiał się, co jest przyczyną wzrastającej radykalnie liczby stosowanych tymczasowych aresztów. Pod koniec 2015 r. w izolacji, na skutek zastosowania środka zapobiegawczego, pozostawały 4162 osoby, pod koniec 2020 r. już 8692 osoby. Wzrost jest porażający, a sam problem ma charakter systemowy i wymaga niezwłocznego rozwiązania. Częściowej odpowiedzi panu redaktorowi właśnie udzielił na konferencji prasowej prokurator generalny. ©℗