Złożenie odwołania od uchwały rady do Sądu Najwyższego, z pominięciem przewodniczącego KRS, nie skutkuje jego odrzuceniem – uznaje Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN

To tylko jeden z punktów spornych dotyczących procedury odwoławczej od uchwał KRS, jakie w ciągu ostatnich kilku lat zarysowały się między IKNiSP SN a Krajową Radą Sądownictwa. Pozostałe dotyczą dopuszczalności składania odwołań od uchwał KRS dotyczących konkursów do SN, a także możliwości zaskarżania rozstrzygnięć tego organu w przedmiocie dalszego zajmowania stanowiska przez sędziego, który osiągnął wiek przejścia w stan spoczynku.
Ostateczna ostateczność
Jeśli chodzi o tę ostatnią kwestię, KRS powołuje się na art. 69 par. 1b prawa o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 2072) stanowiący, że jej uchwały dotyczące sędziów, którzy chcą nadal pracować mimo ukończenia 65. roku życia, są ostateczne. IKNiSP rozpatrując ostatnio odwołanie od tego typu rozstrzygnięcia rady, tłumaczy jednak, że owej ostateczności nie można rozumieć jako prawomocności uchwały (sygn. akt I NKRS 2/21). Zdaniem SN przyjęcie odmiennego poglądu prowadziłoby bowiem do naruszenia konstytucji, w tym jej art. 2 (zasada demokratycznego państwa prawnego). Jak czytamy w uzasadnieniu wyroku, którym izba uchyliła uchwałę KRS w przedmiocie niewyrażenia zgody na dalsze zajmowanie stanowiska przez sędziego, w konsekwencji przyjęcia odmiennej interpretacji przepisu „sędzia zostałby bowiem pozbawiony możliwości kwestionowania działań wpływających na zakres jego praw i obowiązków”.
To zresztą nie pierwszy raz, kiedy SN stwierdza, że KRS myli się, twierdząc, że skoro wydane przez nią uchwały są ostateczne, to są tym samym niezaskarżalne. Podobnie uznała izba np. w wyrokach w sprawach o sygn. akt I NO 57/18, I NO 3/20, I NO 81/20. Pojawiały się co prawda także rozstrzygnięcia przyznające rację radzie, ale było ich zdecydowane mniej (np. wyrok SN z 9 kwietnia 2019 r., sygn. akt I NO 13/19).
Kręta ścieżka
W orzecznictwie IKNiSP pojawiła się także kwestia ścieżki, jaką musi przejść złożone przez sędziego odwołanie od uchwały KRS. W tej konkretnej sprawie sędzia bowiem nie dochował ścieżki wynikającej z ustawy o KRS (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 269). Ta bowiem stanowi, że odwołania od uchwał KRS składa się za pośrednictwem przewodniczącego tego organu. Problem jednak polega na tym, że w przeszłości zdarzało się już, że ówczesny przewodniczący KRS zwlekał z przekazywaniem do SN wpływających odwołań od uchwał KRS. Tak było np. w przypadku słynnych konkursów do SN z 2019 r., w wyniku których obsadzone zostały przede wszystkim IKNiSP oraz Izba Dyscyplinarna SN. Wówczas obowiązujące przepisy stanowiły, że od uchwał dotyczących konkursów do SN przysługuje odwołanie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. I one także miały być składane za pośrednictwem przewodniczącego KRS.
Na problem ten zwróciła uwagę IKNiSP SN. W jednym ze swoich ostatnich orzeczeń pisze bowiem wprost, że „z uwagi na kwestionowanie przez KRS dopuszczalności odwołania od uchwały Rady, Skarżący mógł zakładać, że złożenie przez niego odwołania za pośrednictwem Przewodniczącego Rady skutkować będzie nienadaniem mu biegu”. I m.in. z tego powodu izba nie przyjęła wniosku KRS o odrzuceniu odwołania. Rada stanęła bowiem na stanowisku, że skoro sędzia, na którego dalsze orzekanie nie wyraziła zgody, złożył odwołanie bezpośrednio do SN, i to SN dopiero nadał odwołanie do przewodniczącego po niemal dwóch miesiącach, to odwołanie zostało złożone po terminie.
Izba stwierdziła jednak, że skoro skarżący nie ma żadnych narzędzi, aby zmusić przewodniczącego KRS do przekazania odwołania do SN, to należy uznać, że wniesienie odwołania bezpośrednio do sądu skutkuje zachowaniem dwutygodniowego ustawowego terminu.
– Trudno zgodzić się z takim rozstrzygnięciem. Prowadzi ono do sankcjonowania selektywnego podejścia przewodniczącego KRS do jego obowiązków ustawowych. Nie pierwszy raz uchyla się on bowiem od realizacji obowiązku przyjęcia odwołania od uchwały KRS i jego niezwłocznego przekazania sądowi wraz ze stanowiskiem KRS. Dopuszczenie, co do zasady, możliwości wnoszenia w tej sytuacji środków odwoławczych z pominięciem określonej ustawowo ścieżki nie rozwiąże tego problemu. Może natomiast wygenerować kolejne. Wszak w wielu sprawach odwołania od rozstrzygnięć administracji publicznej wnosi się właśnie za pośrednictwem organu, który wydał skarżone rozstrzygnięcie. Czy teraz cała administracja będzie mogła realizować wskazane obowiązki procesowe w sposób podobny do przewodniczącego KRS? Nie, bo byłoby to sprzeczne z podstawowymi standardami państwa prawnego – uważa dr Tomasz Zalasiński, radca prawny.
Tymczasem to nie pierwszy raz, gdy IKNiSP dopuszcza ominięcie przewodniczącego KRS i złożenie odwołania od uchwały rady bezpośrednio do SN. Wcześniej kwestia ta pojawiła się np. w wyroku z 30 października 2019 r., sygn. akt I NO 132/19.
Sporne konkursy do SN
Warto przypomnieć, że opisywany problem pojawił się również przy okazji rozpatrywania przez IKNiSP odwołań składanych od uchwał KRS dotyczących konkursów do SN. Ustawa o KRS stanowi bowiem wprost, że tego typu decyzji rady nie można skarżyć. Mimo to izba postanowiła, że będzie je rozpatrywać, gdyż przepisu, który to wyklucza, nie da się pogodzić z konstytucją. Tymczasem część członków rady stanęła na stanowisku, że skoro nie ma możliwości wnoszenia odwołań od takich uchwał, to rada nie powinna ich do SN przekazywać. Takiego zdania był m.in. Maciej Nawacki.
Tymczasem zdaniem dr. hab. Jacka Zaleśnego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego, KRS w ogóle nie powinna roztrząsać tego problemu, a wpływającym do KRS odwołaniom, zgodnie z orzecznictwem SN, nadawać bieg i przekazywać je SN.
– KRS, tak jak każdy organ władzy publicznej, jest związana treścią orzeczenia sądu. Nie ma więc wątpliwości co do tego, że KRS nie jest władna sama przesądzać o tym, czy dane orzeczenie SN jest prawidłowe czy nie – uważa konstytucjonalista.©℗
WSA: szef Kancelarii Sejmu dopuścił się przewlekłości
W postępowaniu o udostępnienie listy osób popierających kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa szef Kancelarii Sejmu nie mógł usprawiedliwiać swojej bezczynności wydaniem przez prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych postanowienia zabezpieczającego. Tak uznał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie (sygn. akt II SAB/Wa 418/20). Uzasadnienie właśnie zostało opublikowane.
WSA rozpatrywał skargę obywatela na przewlekłe prowadzenie postępowania przez szefa Kancelarii Sejmu. I uznał, że do takiej przewlekłości rzeczywiście doszło, a co więcej, miało to miejsce z rażącym naruszeniem prawa. Sądu nie przekonały tłumaczenia organu, który wskazywał na wydane przez prezesa UODO postanowienie zobowiązujące Kancelarię Sejmu do powstrzymania się od upublicznienia lub udostępnienia w jakiejkolwiek formie danych osobowych sędziów zawartych w wykazach osób popierających zgłoszenia kandydatów do KRS. „Udostępnienie informacji publicznej przez podmiot do tego zobowiązany nie jest uzależnione od zajęcia stanowiska, wyrażenia zgody, bądź wydania opinii przez jakikolwiek inny organ” – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Tak więc szef Kancelarii Sejmu był nie tylko uprawniony, ale zobowiązany do samodzielnego rozpatrywania i rozstrzygania w przedmiocie wniosku o udostępnienie informacji publicznej. ©℗