Kadencja Adama Bodnara jako rzecznika praw obywatelskich zakończyła się we wrześniu 2020 r. Parlament następcy nie wybrał. A już jutro (10 marca) Trybunał Konstytucyjny ma rozstrzygać o tym, czy Bodnar może dalej pełnić funkcję. Oczywiście zdarzyć może się wszystko, z kolejnym odwołaniem rozprawy włącznie. Ale to dobra okazja, żeby spojrzeć na instytucję RPO i pewne wokół niej zamieszanie.

Koniec kadencji Bodnara skłonił Biuro RPO do podsumowań, których ukazało się w ostatnim czasie sporo (zobacz tabelka). To lektury naprawdę warte uwagi, bo zakres jego działalności jest pochodną problemów, z jakimi borykają się obywatele. Zajrzyjmy do najobszerniejszego opracowania działalności w 2020 r. To ponad 660 stron, ale lekturę ułatwia opracowanie sprawozdania wokół kolejnych praw i wolności konstytucyjnych oraz bardzo szczegółowy spis treści. Jeśli interesuje nas konkretne zagadnienie, np. prawa lokatorów, edukacja dla osób z niepełnosprawnościami, wolność wypowiedzi czy utrudnienia, z jakimi borykają się osoby starsze, możemy przejść do odpowiednich części dokumentu. A z nich często dalej, na strony RPO, gdzie znajdziemy pełną treść wystąpień rzecznika i uzyskanych odpowiedzi.
Do rzecznika w 2020 r. wpłynęło ponad 72 tys. spraw, o 20 proc. więcej niż rok wcześniej, co oczywiście wynika z pandemii i związanego z nią poważnego ograniczania wielu praw obywatelskich, ale świadczy też o zaufaniu. Wedle badań CBOS (kwiecień 2020 r.), urzędowi RPO ufa 64 proc. obywateli. Jak na instytucję państwową to znakomity wynik. Zwłaszcza że od początku kadencji obecnego rzecznika parlament świadomie ograniczał biuru środki finansowe, na obecny rok także (budżet na 2021 r. jest niższy niż był w roku 2013). Nie ma drugiej instytucji, w której tak dobrzy prawnicy pracowaliby za tak nieprzyzwoicie niskie pensje. I zajmowaliby się z pasją problemami różnych grup społecznych. Nie tylko, jak twierdzą niektórzy krytycy (chyba raczej w związku z własnymi obsesjami), sprawami wybranych grup, jak mniejszości seksualne. Rzecznik jest obywatelski i wszyscy obywatele mogą się doń zwracać. Niech więc krytycy ci poczytają o dostępności infolinii NFZ dla osób z dysfunkcją słuchu, o dostępności środowiskowych domów samopomocy dla osób z zaburzeniami psychicznymi, o tym, jak od 2015 r. RPO upomina się o skoordynowanie na szczeblu rządowym prac w sprawie bezdomności, przedstawiając z jednej strony faktyczne problemy, a z drugiej propozycje rozwiązań. A takich tematów jest o wiele więcej.
Smutne obrazki
Przypomniały mi się dwie sytuacje. Pierwsza to komentarz pewnego posła, sprzed kilku już lat, który narzekał, że rzecznik marnuje pieniądze, bo wydaje je na druk grubej książki przekazywanej posłom do skrzynek. Zamiast przestudiować dogłębnie sprawozdanie RPO, narzekał na koszty druku! I drugi obrazek, chyba jeszcze bardziej wstrząsający, bo pokazujący stosunek nie jednego posła, lecz setek naszych reprezentantów. Rzecznik przemawiający w niemal pustej sali sejmowej. Raz do roku RPO ma obowiązek przedstawić Sejmowi informację o swojej pracy. I co na to posłanki i posłowie? Ano nic, bo po co im wiedza o problemach obywateli? Coś przecież wiedzą, choćby ze swoich okręgów wyborczych, dyżurów poselskich. A więcej wiedzy na nic im się nie zda, bo przecież oni nie są od mędrkowania, tylko od podnoszenia rąk.
Takie jest w ostatnich latach podejście polskich parlamentarzystów do dorobku tej instytucji. Co do samego druku, można o tym dyskutować, chociaż zakładam, że jeśli egzemplarz trafi do biura poselskiego, to kopia papierowa może się przydać. Ale niech będzie i elektroniczna, nie o to chodzi! Chodzi o stosunek naszych przedstawicieli do nas, do obywateli i ich problemów. Raporty RPO są jak encyklopedia Polski, jak indeks rzeczowy problemów, z jakimi borykają się obywatele, niedostatków w działaniu instytucji państwowych, luk w prawie. To zbiorowa informacja zwrotna przekazywana przez obywateli – za pośrednictwem rzecznika – rządzącym. Informacja merytoryczna, fachowo opracowana, pogłębiona. A tym samym jest to znakomita inspiracja do działań w sferze publicznej. I jeśli rządzący nie chcą sprawozdań rzecznika wysłuchiwać, a raportów czytać, to powinna je studiować opozycja. Szczegółowo. Tak zresztą bywało. Proszę spojrzeć na zapis debaty sejmowej z 10 lipca 2013 r. Po wysłuchaniu sprawozdania RPO Ireny Lipowicz przedstawiciele wszystkich klubów kulturalnie i merytorycznie dyskutują, pytając o szczegóły, ale i dziękując za podejmowane działania i sugerując nowe tropy.
Jak nie wybrać RPO
Smutne, jak traktowany jest ten urząd przez rządzących. Jak nie przywiązują do niego wagi. Kadencja Adama Bodnara, obecnego rzecznika, skończyła się sześć miesięcy temu. Za powołanie RPO odpowiedzialny jest parlament, zagłosować „za” muszą obie izby – Sejm, potem Senat. Z arytmetyki wynika, że wybór polityczny nie ma szans – w obu izbach przewagę mają różne obozy. Trzeba zatem szukać eksperta, kandydata ponadpartyjnego.
Tak było zresztą i z Bodnarem. Był pierwszym w historii kandydatem obywatelskim – w tym sensie, że organizacje społeczne po raz pierwszy postanowiły wskazać kandydata i przekonywać do niego posłów. Jego wybór wcale nie był prosty, tak naprawdę był ogromnym zaskoczeniem. Zainicjowało go 67 organizacji. Minęło pięć lat, obywatele także tym razem zgłosili swoją kandydatkę, popieraną przez 1,2 tys. organizacji (!) niepartyjną ekspertkę Zuzannę Rudzińską-Bluszcz. I choć rządzący swojego kandydata przez kilka miesięcy nie zgłaszali, ta społeczna kandydatura była kilkakrotnie odrzucana.
Prawniczy futbol
Kształt instytucji nadała pierwsza rzecznik, prof. Ewa Łętowska. Bardzo lubię używaną przez nią piłkarską przenośnię o tym, jak to RPO wystawia piłki innym – sądom, trybunałom – by ci strzelili gola. Wystawienie piłki to wykorzystanie odpowiedniej sprawy, która trafiła do rzecznika, sformułowanie właściwego wniosku i przedstawienie argumentacji. Takie podejście pozwala np. zajmującemu się sprawą sądowi spojrzeć na nią nieco inaczej, dostrzec to, czego wcześniej nie widziano. Tak prof. Łętowska postrzegała rolę RPO na przełomie PRL-u i młodej demokracji. Ciekawe, że Adam Bodnar nawiązał do tego podejścia, tworząc w Biurze RPO funkcję koordynatora ds. strategicznych postępowań sądowych. Pełniła ją przez pięć lat adwokat Zuzanna Rudzińska-Bluszcz. Tak, ta sama.
Bodnar współtworzył wcześniej pierwszy w Polsce Program Spraw Precedensowych prowadzony przez Helsińską Fundację Praw Człowieka i te doświadczenia przeniósł na rzecznikowski grunt. Po to, by nie tylko pomagać poradą osobom indywidualnym, nie tylko korespondować z organami władzy poprzez tzw. wystąpienia generalne, ale by poprzez rozstrzygnięcia w sprawach indywidualnych wpływać na losy całych grup ludzi. Rzecznik deklaruje, że „przystępuje do spraw, które dotyczą szczególnie ważnych naruszeń praw człowieka: z uwagi na skalę zjawiska, wagę naruszenia albo złożoność problemu prawnego”. O tych sprawach można poczytać na stronie RPO, tytułem zachęty kilka przykładów.
Już niedługo, bo 26 marca, Sąd Najwyższy będzie odpowiadał na pytanie Sądu Okręgowego z Gliwic, czy prawo do życia w czystym powietrzu jest dobrem osobistym podlegającym ochronie. Ciekawe, prawda? A sprawy zakończone? Sprawa Pani Stefanii, 99-letniej poznanianki wyrzuconej z mieszkania przez nowego właściciela kamienicy. Sprawa Jana Kapeli, w której aż Sąd Najwyższy uznał, że na potrzeby przekazu artystycznego można przerobić słowa narodowego hymnu. Wreszcie ta dotycząca refundacji leków, w ktorej NSA zastosował bezpośrednio Konstytucję RP, a nie sprzeczny z nią przepis ustawy. Dla prawnika kopalnia wiedzy i bardzo ciekawych spraw.
Zabawki
Sprawa rzecznika pokazuje przy okazji inną przypadłość tych czasów: traktowanie instytucji państwa jak zabawek, z którymi można zrobić, co się komu spodoba. Nie każdemu, rzecz jasna. Chodzi o wąską grupę decydentów. Trybunał Konstytucyjny – stworzony, by być niezależnym kontrolerem władzy – stał się narzędziem legislacyjnym rządzących. Nie tylko jej nie kontroluje, zdaje się być jak chłopiec/dziewczynka na posyłki. Kłopot z większością w Sejmie czy Senacie? Zmienimy prawo w trybunale. Tak było z ustawą o planowaniu rodziny i dostępem do aborcji, tak jest także w przypadku RPO. W trybunale pod wodzą pani Przyłębskiej wniosek personalny („kazus Bodnar”) leży od 15 września 2020 r. Tak, tak, większość parlamentarna zamiast wybrać następcę RPO albo nawet zmienić prawo (bo przepis wydłużający kadencję do czasu powołania następcy jest rangi ustawowej), kieruje do TK wniosek. I co robi trybunał? Póki w parlamencie toczyły się, leniwie bo leniwie, procedury wyboru nowego rzecznika, TK rozprawę odraczał. Na co czekał? Trudno oprzeć się wrażeniu, że na sygnał…
Najwyraźniej sygnał przyszedł i teraz sędziowie TK wjadą na białym koniu i orzekną, że ten Bodnar to jest niezgodny z konstytucją. A co do czasu wyboru nowego rzecznika (oczywiście pod warunkiem, że się go w ogóle wybierze, bo kto nas zmusi), nie ma pewności. Po katastrofie w Smoleńsku, w której zginął RPO Janusz Kochanowski, funkcję sprawował jego pierwszy zastępca. Ale może by tak powołać jakiegoś komisarza przez duże K, który nam tę instytucję nieco przewietrzy, może trochę przyhamuje, nieco zmieni priorytety. I żeby się tak wszędzie nie wpychał. Zajmie się prawdziwie prześladowanymi, wyklętymi, a jednocześnie niezłomnymi. Na pewno Ordo Iuris opracuje całą listę skrzywdzonych prawdziwie narodowych. A że „bez żadnego trybu”? Ech, skąd ten pesymizm? Przecież w Trybunale Konstytucyjnym czy Sądzie Najwyższym też powoływaliśmy nieznanych wcześniej p.o. prezesa...
„Pouczam więc Adama Bodnara”
A rzecznik Bodnar jest, warto wspomnieć, ulubieńcem sędziów Trybunału. Przykłady? Niezależna sędzia TK K. Pawłowicz nazywała go szkodnikiem i reprezentantem niepolskich interesów. Niezależny sędzia S. Piotrowicz prowadził posiedzenia komisji sejmowych, gdzie tak rzecznika nazywano, nie pozwalając na merytoryczną dyskusję wokół sprawozdań rzecznika. A niezależny sędzia M. Muszyński poświęcił rzecznikowi nawet precedensowe zdanie odrębne. W sprawie K35/16, którą TK musiał umorzyć (ponieważ rzecznik wniosek wycofał), niezależny sędzia Muszyński sformułował – nieznane procedurze w przypadkach postanowienia o umorzeniu – zdanie odrębne do trzyzdaniowego formalnego uzasadnienia postanowienia. W całości poświęcił je Bodnarowi, zarzucając mu m.in. bezprawne działania, osobiste braki etyczne i niedostatek wiedzy z zakresu prawa, a jego stanowiskom pokrętną logikę stosowaną po to, by – uwaga! – przemycać złą i niedobrą linię aksjologiczną.
Muszyński nie ogranicza się do analizy konkretnej sprawy, on ocenia całościowo działania rzecznika, a konkretnie dra Adama Bodnara, bo jego nazwiskiem się posługuje – i go poucza. Zajmuje się też dowodzeniem we własnej sprawie, zapewniając, że nie jest sędzią dublerem, jak uważa rzecznik. To tak, jakby orzekający w sądzie powszechnym pozwolił sobie w zdaniu odrębnym do wyroku na ocenę działalności zawodowej – więcej, ocenę intencji – adwokata, prokuratora czy strony postępowania. Jest to po prostu atak personalny na konkretną osobę i polityczna deklaracja niezależnego sędziego Muszyńskiego opublikowana jako zdanie odrębne bez żadnego trybu. Tego dożyliśmy.
Tym samym, zamiast dyskutować o dorobku Biura RPO, analizować i wyciągać wnioski z raportów, dzięki rządzącym zajmujemy się „usuwaniem Bodnara” z urzędu. ©℗
Publikacje
Wszystkie publikacje rzecznika dostępne są na stronie internetowej Biura RPO w wersji elektronicznej. Polecam zwłaszcza ostatnie, podsumowujące całą kadencję i ostatni rok działania RPO.
■ Informacja o działalności Rzecznika Praw Obywatelskich oraz o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela w roku 2020, Warszawa 2021
■ Ochrona przed dyskryminacją w Polsce. Stan prawny i świadomość społeczna. Wnioski i rekomendacje RPO, Warszawa 2020
■ Wybrane Wystąpienia Generalne Rzecznika Praw Obywatelskich 2015–2020, Warszawa 2020
■ Z urzędu. Nieurzędowy raport ze skarg, rozmów, spotkań z Rzecznikiem Praw Obywatelskich VII Kadencji 2015–2020 Adamem Bodnarem, Warszawa 2020