Na 1,5 roku więzienia bez zawieszenia skazał sąd b. senatora Józefa Piniora oraz jego asystenta Jarosława Wardęgę. Dwóch współoskarżonych o wręczanie korzyści majątkowych usłyszało wyrok roku i 10 miesięcy więzienia. Pinior przyjął 40 tys. zł. Wyrok jest prawomocny.
Były senator klubu PO Józef Pinior oraz jego asystent Jarosław Wardęga (obaj godzą się na podawanie nazwisk - PAP) byli oskarżeni i zostali w lutym 2020 r. przez Sąd Rejonowy Wrocław Śródmieście skazani na 1,5 roku więzienia bez zawieszenia za to, że przyjęli łapówki w kwocie co najmniej 40 tys. zł w zamian za załatwienie w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju oraz w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie korzystnego rozstrzygnięcia sprawy dolnośląskiego biznesmena Tomasza G. Korzyść majątkową w kwocie 20 tys. zł mieli im obiecać, a wręczyć 6 tys. zł i 5 tys. zł kolejni dwaj biznesmeni.
Pieniądze były m.in. wpłacane bezpośrednio na konto Piniora oraz przesyłane pocztą. Innym dowodem w sprawie były nagrania z podsłuchanych rozmów, podczas których oskarżeni domagają się wpłat i przelewów. Oskarżeni twierdzili, że były to pożyczki, a nie łapówki. Natomiast Pinior podkreślał, że jego interwencje w urzędach nie były uzależnione od tych korzyści majątkowych.
Nagrań dokonano w 2015 r. jeszcze w okresie, gdy rządziła koalicja PO-PSL, a szefem CBA był wówczas Paweł Wojtunik.
W procesie apelacyjnym prokurator żądał surowszej kary 3,5 roku więzienia bez zawieszenia.
Pinior nie przyznał się do winy, podobnie jak i jego były asystent. W mowach końcowych prosili sąd o uniewinnienie lub o ponowne rozpatrzenie sprawy przez sąd I instancji.
Sąd w procesie apelacyjnym w środę utrzymał wyrok sądu I instancji - po 1,5 roku więzienia bez zawieszenia dla każdego z oskarżonych. Wręczający korzyść Tomasz G. został uznany za winnego i skazany na rok więzienia. Krystian S., który też wręczył pieniądze został skazany na 10 miesięcy więzienia.
Wyrok jest prawomocny.
"Charakter tej sprawy w żadnej mierze nie na podtekstu politycznego. Jest to sprawa z kategorii spraw korupcyjnych. To nie ulega wątpliwości. Zarówno sąd pierwszej jak i drugiej instancji stoi na takim stanowisku" - brzmiała początkowa część ustnego uzasadnienia sądu.
Sąd ocenił, że charakter zgromadzonych dowodów - a szczególnie treść podsłuchanych nagrań telefonicznych - w tej sprawie nie pozostawia wątpliwości, że skazani dopuścili się korupcji.
"Nie ma żadnych wątpliwości, że nie dochodziło do zaciągania jakichkolwiek pożyczek. To były kwestie związane z jakby wyprzedzającym podejmowaniem się załatwiania pewnych spraw. I nie z tytułu posiadanych w tej mierze możliwości prawnych, a na zasadach korupcyjnych, które zostały opisane bardzo wnikliwie w zarzutach" - mówił sędzia Krzysztof Głowacki.
Sędzia dodał, że trudno w ustnym uzasadnieniu omówić poszczególne rozmowy, które - jak ocenił - "również dla oskarżonych są nieprzyjemne i miejscami żenujące".
Podkreślił, że sąd I instancji ocenił prawidłowo wszystkie dowody w tej sprawie, a uzasadnienie tamtego wyroku było precyzyjne, jasne, zgodne z regułami logicznego rozumowania i doświadczenia życiowego. Natomiast we wniesionych do sądu II instancji apelacjach obrońcy oskarżonych nie wskazali uchybień procedury karnej w orzeczeniu sądu I instancji, a jedynie kwestionowali ocenę dowodów dokonaną przez sąd.
Sąd nie uwzględnił też apelacji prokuratora, który zażądał surowszej kary 3,5 roku więzienia, uznając 1,5 roku za rażąco niewspółmierną do popełnionego czynu.
"Sąd pierwszej instancji prawidłowo dokonał oceny stopnia zawinienia i stopnia społecznej szkodliwości i wymierzył poszczególnym oskarżonym te kary, uwzględniając ich dotychczasowy sposób życia, zawinienia i stopień społecznej szkodliwości. Te kary są w granicach prawnego, ustawowego progu zagrożenia. To kary, które pomimo tego, że są karami bez warunkowego zawieszenia kary, są karami, spełniającymi wszystkie ustawowe kryteria i odzwierciedlają również społeczny odbiór tych kar" - powiedział sędzia Głowacki.
Podkreślił, że nie ulega wątpliwości, iż opinia społeczna była zainteresowana tą sprawą, procedowaniem tej sprawy i wyrokiem.
"Musi być również wyraźny sygnał ze strony wymiaru sprawiedliwości, że tego rodzaju działania, które są przedmiotem tego postępowania, nie mogą być tolerowane, a wszyscy obywatele tego kraju są według prawa równi. Dlatego Sąd Okręgowy utrzymał wyrok w przekonaniu, iż jest on sprawiedliwy, kary wymierzone są adekwatne i spełni on zarówno przesłanki prewencji szczególnej, jak i prewencji ogólnej" - podsumował sędzia Głowacki.
Józef Pinior był nie tylko parlamentarzystą i europosłem. Był też w PRL działaczem opozycji i Solidarności od roku 1980. Zasłynął jako skarbnik dolnośląskiej Solidarności wypłatą z banku składek związkowych w kwocie 80 mln zł tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego w 1981 r. Pieniądze wykorzystywano m.in. na pomoc rodzinom osób represjonowanych.