Urząd Ochrony Danych Osobowych składa skargę kasacyjną na wyrok, który dopuścił możliwość instalowania czytnika linii papilarnych przed wejściem do szkolnej stołówki.

Urząd Ochrony Danych Osobowych składa skargę kasacyjną na wyrok, który dopuścił możliwość instalowania czytnika linii papilarnych przed wejściem do szkolnej stołówki.
W lutym 2020 r. UODO nałożył karę 20 tys. zł na Szkołę Podstawową nr 2 w Gdańsku. Wykorzystywała ona czytnik linii papilarnych do weryfikacji, czy uczeń chcący wejść na stołówkę ma opłacone obiady. Jak podkreślała dyrekcja szkoły, rozwiązanie takie wprowadzono na prośbę samych rodziców. Dzieci gubiły bowiem stosowane wcześniej karty lub zapominały ich zabrać z domu. To zaś powodowało problemy. System biometryczny pozwalał zaś na łatwą identyfikację. Na jego użycie rodzice musieli jednak wyrazić pisemną zgodę. Kilkoro tego nie zrobiło – ich dzieci wpuszczano na końcu.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję UODO (sygn. akt II SA/Wa 809/20). Doszedł bowiem do wniosku, że chociaż chodzi o dane biometryczne, a więc szczególnie chronione, to jednak ich przetwarzanie było dopuszczalne w oparciu o zgody rodziców.
UODO nie zgadza się z tym rozstrzygnięciem i skarży je do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Uważa, że WSA w Warszawie nie do końca przeanalizował, jak olbrzymie konsekwencje może mieć przetwarzanie danych biometrycznych dzieci.
– To nie są dane zwykłe, jak imię i nazwisko, ale szczególne, które ze względu na swą unikalność podlegają podwyższonej ochronie. Linie papilarne są nierozerwalnie związane z osobą, a w tym przypadku mamy do czynienia z dziećmi. Dane te powinny być traktowane w sposób szczególny – zwraca uwagę Monika Krasińska, dyrektor departamentu orzecznictwa i legislacji w UODO.
Podkreśla przy tym, że to utrwalone podejście nie tylko polskiego organu, ale też innych państw UE. W wydawanych przez siebie decyzjach uznają one, że ułatwienia w organizacji pracy czy nawet kwestie związane z bezpieczeństwem nie zawsze uzasadniają przetwarzanie danych biometrycznych.
Kluczowe dla wyroku było podejście do zasady minimalizacji wynikającej z art. 5 RODO.
„Odczytywanie z analizowanego przepisu normy nakazującej ograniczenie danych jedynie do niezbędnego minimum i przetwarzanie tylko takich danych, bez których nie da się osiągnąć celu, uznać należy za interpretację zbyt daleko idącą” – można przeczytać w uzasadnieniu sądu. Jego zdaniem szkoła wykazała, że przetwarzanie danych ma ścisły związek z realizowanym celem, a używanie czytnika linii papilarnych ułatwia weryfikację, kto ma opłacony posiłek, oraz wyjaśniła, dlaczego stosowane wcześniej metody (m.in. karty) nie spełniały jej oczekiwań.
UODO sprzeciwia się takiemu podejściu. Jego zdaniem zasadę minimalizacji danych należy rozumieć w taki sposób, że jeśli mniej inwazyjne dla prywatności środki pozwalają na osiągnięcie tego samego celu, to je właśnie należy zastosować.
– Oparcie przetwarzania danych o zgodę rodziców w żaden sposób tego nie zmienia – przekonuje Monika Krasińska. – Zwłaszcza gdy rodzice udzielają takiej zgody po to, by ich dzieci nie stały dłużej od innych w kolejce po obiad. Zgoda jednych nie może prowadzić do dyskryminacji drugich – dodaje.