Naczelny Sąd Administracyjny może zbadać zgodność z prawem tych uchwał Krajowej Rady Sądownictwa, na podstawie których zostali powołani tzw. nowi sędziowie SN.

Taki wniosek płynie z wczorajszego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Badał on zgodność z prawem UE obowiązującej w 2018 r. procedury powołań sędziów do Sądu Najwyższego. Teraz spór wróci do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który zadał TSUE pytania prejudycjalne i to on będzie musiał podjąć decyzję, czy zająć się uchwałami KRS i zbadać je pod kątem zgodności z prawem, czy też np. postępowanie umorzyć ze względu na to, że stanowiska w SN, których zaskarżone uchwały dotyczą, zostały już obsadzone, więc postępowanie stało się bezprzedmiotowe.
NSA może
TSUE odpowiadał wczoraj na pytania prejudycjalne zadane w czerwcu 2019 r. przez NSA. Te zostały sformułowane na kanwie sprawy zainicjowanej odwołaniem do jednej z uchwał KRS. Zaskarżone uchwały były z 2018 r. i zawierały wnioski o powołanie 44 osób na stanowiska sędziów SN. Mimo rozpoczęcia procedury odwoławczej przed NSA oraz wydania przez ten sąd postanowienia zabezpieczającego (nie dotyczyło ono osób powołanych do Izby Dyscyplinarnej) prezydent powołał do SN osoby wskazane w zaskarżonych uchwałach KRS. W efekcie tej decyzji w SN znaleźli się m.in. obecna I prezes SN Małgorzata Manowska oraz wszystkie osoby orzekające w tzw. nowych izbach SN, a więc w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izbie Dyscyplinarnej.
Po drodze, chcąc zapewne uniemożliwić TSUE odniesienie się do pytań prejudycjalnych zadanych przez NSA, większość parlamentarna zmieniła przepisy w ten sposób, że zniosła możliwość odwoływania się od uchwał KRS dotyczących konkursów do SN oraz wprowadziła zasadę, zgodnie z którą będące już w toku tego typu postępowania podlegają umorzeniu z mocy prawa. NSA zapytał więc TSUE, czy przepisy te są zgodne m.in. z art. 47 Karty praw podstawowych, czyli prawem do skutecznego środka prawnego i dostępu do bezstronnego sądu. A TSUE odpowiedział, że to sam NSA musi zdecydować, czy te zmiany doprowadziły do naruszenia prawa Unii. A potem, jeśli do takiego wniosku dojdzie i kierując się wskazówkami zawartymi w wyroku TSUE nie tylko może, ale nawet musi odstąpić od ich stosowania ze względu na zasadę pierwszeństwa prawa unijnego. I to niezależnie od tego, czy zmiany te mają charakter ustrojowy czy konstytucyjny. Innymi słowy: jeżeli NSA uzna, że zmiany łamały prawo UE, powinien uznać się właściwym do rozpoznania odwołań od uchwał KRS.
– Oznaczałoby to możliwość uwzględnienia odwołań przez NSA i ewentualnego uchylenia uchwały KRS w oparciu o poprzednią regulację – stwierdza prof. Maciej Gutowski, adwokat.
Niepewne skutki
Teraz spór wróci więc do NSA, który, o ile stwierdzi, że zmiany łamały prawo UE, będzie musiał pochylić się nad sformułowanymi w odwołaniach od uchwał KRS zarzutami. A w odwołaniach podnoszono m.in., że obwieszczenie o wolnych stanowiskach w SN nie miało kontrasygnaty prezesa Rady Ministrów, a sama KRS budzi wątpliwości co do jej niezależności ze względu na sposób powoływania jej członków.
– Wyrok TSUE jest bardzo dobrym wyrokiem, jeżeli umie się z niego zrobić właściwy użytek – komentuje Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. I przyznaje, że liczy na szybkie rozstrzygnięcie NSA w tych sprawach.
– Te odwołania leżą w NSA już tyle czasu, że nie powinno być z tym kłopotu. Im szybciej to się stanie, tym lepiej. Co dzień bowiem pogłębia się w naszym kraju chaos prawny – podkreśla prezes Iustitii.
Nie ukrywa przy tym, że istotne jest, aby NSA uporał się z tymi sprawami przed sierpniowymi wyborami prezesów Izby Cywilnej i Izby Karnej SN.
Część ekspertów bowiem uważa, że wyrok TSUE może doprowadzić do podważenia statusu tzw. nowych sędziów SN. Co z kolei stawiałoby pod znakiem zapytania ich udział w wyborach kandydatów na zwalniane stanowiska prezesów SN.
– Jeżeli uchwały zostaną uchylone, to będzie to oznaczało, że nie było koniecznego wniosku do prezydenta o powołanie tych wszystkich osób na stanowisko sędziego SN. A skoro tak, to osoby te nie są sędziami SN – uważa Krystian Markiewicz. Jak dodaje sędzia, o tym, że osoby powołane do SN w wadliwej procedurze nie są sędziami SN, powinien przesądzić w uzasadnieniu już NSA, rozstrzygając odwołania od uchwał KRS. A jeżeli tak się nie stanie powinno się poszukać odrębnej ścieżki sądowej.
Mecenas Gutowski zwraca natomiast uwagę na problem, jaki może się pojawić już po ewentualnym uchyleniu uchwał przez NSA. – Po ewentualnym uchyleniu przez NSA konkursy te powinny być powtórzone przed KRA, jednak, w świetle orzecznictwa TSUE jest to organ wadliwy, a na to nakłada się problem znaczenia prawnego prezydenckiej nominacji. Dopóki więc nie będzie woli naprawy systemowo wadliwego prawa, sam wyrok TSUE nie rozwiąże tych wszystkich problemów – tłumaczy mec. Gutowski.
Prezydencka sanacja
Jest jednak grupa prawników, którzy stoją na stanowisku, że w sprawie tzw. nowych sędziów SN klamka zapadła z chwilą wręczenia im nominacji przez prezydenta. Należy do niej Aleksander Stępkowski, rzecznik prasowy SN, który również został powołany do SN w procedurze budzącej wątpliwości.
– W przypadku uchwał KRS, których dotyczy postępowanie przed NSA, pamiętać należy, że na ich podstawie prezydent wykonał swoją prerogatywę, dokonując aktów powołania na stanowiska sędziowskie w SN. Zaistniały zatem już nieodwracalne skutki prawne i jest to okoliczność, która musi być brana pod uwagę przy rozpatrywaniu tych odwołań – przypomina rzecznik SN.
Podobnego zdania jest Jarosław Dudzicz, zastępca rzecznika prasowego KRS. – Niezależnie od ostatecznego rozstrzygnięcia tej kwestii przez NSA trzeba pamiętać, że powołanie sędziego SN jest aktem władzy państwowej prezydenta. Choć odbywa się ono na podstawie wniosku Krajowej Rady Sądownictwa, to głowa państwa nie jest nim związana – zauważa sędzia.
Innymi słowy – może zdarzyć się i tak, że NSA umorzy postępowania, gdyż uzna, że z momentem powołania osób wskazanych przez KRS stały się one bezprzedmiotowe. A należy pamiętać, że NSA nieraz już stwierdzał, że nie ma kompetencji do badania prezydenckiej prerogatywy.
– Z jednej strony byłoby to zachowanie, które nie jest obce NSA. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że w sprawach dotyczących uchwał KRS NSA nie ugiął się pod presją i nie umorzył postępowań, a zamiast tego zadał pytania TSUE. Poza tym składy orzekające mogły umorzyć postępowania już w 2018 r., od razu po tym, jak prezydent powołał te osoby do SN, a przecież jednak tego nie zrobiono – zauważa sędzia Markiewicz. ©℗
OPINIA

KRS nie jest organem prawidłowo ukształtowanym

Michał Gajdus adwokat, pełnomocnik jednego ze skarżących
Co oznacza wyrok TSUE dla neo-KRS i osób, które przebierają się w togi i bezprawnie „orzekają” w budynku Sądu Najwyższego? Po pierwsze, trybunał po raz kolejny potwierdził to, co wiemy już od wyroku w sprawach połączonych C-585/18, C-624/18 i C-625/18 (niezależność Izby Dyscyplinarnej SN) i od wydania uchwały połączonych izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r. – tzw. Krajowa Rada Sądownictwa, wbrew przepisom prawa unijnego, nie jest organem niezależnym i prawidłowo ukształtowanym, wręcz przeciwnie – jest strukturalnie i systemowo uzależniona od władzy politycznej. Postępowania nominacyjne przez nią prowadzone są więc wadliwe.
Po drugie, wyrok trybunału w istocie podważa uchwały neo-KRS również w zakresie przedstawienia prezydentowi wniosków o powołanie na urząd sędziego Sądu Najwyższego w Izbach Cywilnej i Karnej. To z kolei argument za tym, że osoby nominowane przez neo-KRS, obecnie zasiadające w tych izbach, nie są sędziami. Nakaz pominięcia prawomocności uchwał neo-KRS oznacza podważenie statusu osób rekomendowanych przez neo-KRS do (wszystkich izb) SN.
Po trzecie wreszcie, orzeczenie TSUE stanowi kolejny dowód na to, że prezydent Andrzej Duda, powołując do SN – wbrew postanowieniom o zabezpieczeniu wydanym przez NSA – kandydatów ekspresowo wskazanych przez neo-KRS, naruszył prawo. ©℗
Współpraca Piotr Szymaniak