Badając konstytucyjność przepisów, TK powinien bardzo dobrze wiedzieć nie tylko, co w ustawie zasadniczej jest napisane, ale też czego w niej na pewno nie ma – podkreślają prawnicy

– Trybunał Konstytucyjny merytorycznie niknie w oczach. Nie dość, że wydaje coraz mniej orzeczeń, to jeszcze one coraz dalej padają od konstytucji – mówi dr Tomasz Zalasiński z Zespołu Ekspertów Prawnych Fundacji im. S. Batorego. – Ostatnimi czasy jakość i trafność rozstrzygnięć jest bardzo niska, a poziom uzasadnień dramatyczny. Uzasadnienie wyroku z 22 października ub.r. zalicza się właśnie do tych, w których konstytucja oraz wyrażone w niej wartości widziane są na opak – ocenia prawnik.
Przykładowo TK zrelacjonował w nim prace Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego nad art. 38. Przepis ten stanowi, że Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia. Jednak nie przesądza on, czy chodzi o ochronę od momentu poczęcia, czy narodzin.
Mimo to trybunał, orzekając o niekonstytucyjności aborcji ze względu na wady płodu, doszedł do wniosku, że „intencją ustrojodawcy było – wobec braku wskazania expressis verbis w Konstytucji granic temporalnych życia człowieka i jego prawnej ochrony lub wyłączenia w tym zakresie kognicji Trybunału – pozostawienie do rozstrzygnięcia Trybunałowi kwestii dotyczącej wiążącego ustalenia znaczenia pojęcia «człowiek» na gruncie art. 38 Konstytucji”.
– Z ustrojowego punktu widzenia to teza absurdalna. Ze stenogramów KKZN wynika natomiast coś wprost przeciwnego, że w toku prac nad art. 38 konstytucji, w sposób umyślny zostawił go w tak ogólnym kształcie, aby uniemożliwić trybunałowi zatrzaśnięcie drzwi w kwestii aborcji. Jednocześnie wolą ustrojodawcy było pozostawienie tu swobody regulacyjnej ustawodawcy zwykłemu, który racjonalnie w zależności od tego, jakie będą potrzeby społeczne oraz osiągnięcia medycyny, będzie mógł tę ochronę zawężać albo rozszerzać. I w tej materii konstytucja jest bardzo mądra. Powiedzmy sobie szczerze: to, że wówczas tego nie przesądzono ani w jedną, ani w drugą stronę, było też bardzo istotnym argumentem, dzięki któremu konstytucję udało się uchwalić – podkreśla dr Zalasiński. Jak dodaje, TK, badając zgodność z konstytucją, powinien nie tylko bardzo dobrze wiedzieć, co jest w konstytucji napisane, ale to, czego w niej na pewno nie ma.

TK w butach ustrojodawcy

Zdaniem konstytucjonalistów doprecyzowanie przez TK, że art. 38 chroni życie od momentu poczęcia, i uznanie się władnym do wydania takiego orzeczenia, jest rażącym przykładem domniemania kompetencji. W praktyce trybunał wszedł w buty ustrojodawcy.
– A to jest trudne do zaakceptowania, zważywszy na role ustawodawcy i TK, jakie wyznacza im ustawa zasadnicza, oraz na skład obecnego trybunału. O ile ustawodawca ponosi odpowiedzialność przed wyborcami, to już TK żadnej odpowiedzialności przed ludźmi nie ponosi – zwraca uwagę prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego. Przypominając, że TK jest tzw. ustawodawcą negatywnym, który może ewentualnie derogować z systemu prawa regulacje niezgodne z konstytucją, a nie ustawodawcą pozytywnym władnym do kształtowania prawa. – W tym przypadku trybunał zaangażowano wyraźnie po to, by problemem nie musiał sobie brudzić rąk ustawodawca. Wystarczy przypomnieć sobie przemówienie Jarosława Kaczyńskiego w Sejmie w 2016 r., który tłumaczył, że problem aborcji trzeba rozwiązać w przemyślany sposób, a nie poprzez uchwalanie ustawy – wskazuje prof. Piotrowski.
Poza tym, jak zaznacza dr Zalasiński, konstytucja w art. 38 nie mówi o prawie do życia, ale prawie do ochrony życia. – A to jest duża różnica – zaznacza prawnik.

Brak logiki

Eksperci wskazują też na odejście od dotychczasowego orzecznictwa. A szczególnie od tez wyrażonych w wyroku K 26/96 z 28 maja 1997 r. W rozstrzygnięciu tym TK pod przewodnictwem prof. Andrzeja Zolla stwierdził, że przyjęcie, iż ludzkie życie w fazie prenatalnej stanowi wartość konstytucyjną, nie przesądza jeszcze kwestii, iż w pewnych wyjątkowych sytuacjach ochrona tej wartości może być ograniczona albo wyłączona ze względu na konieczność ochrony lub realizację innych wartości. A także, że ochrona życia w poszczególnych fazach jego rozwoju może być różna.
– Natomiast w uzasadnieniu ostatniego wyroku z 22 października 2020 r. TK przyjął, że nie ma takich wartości, które by uzasadniały ingerencję w prawo do życia w fazie prenatalnej. Trybunał to swoje stanowisko oparł na odwołaniu się do zasady godności życia nienarodzonego. To interpretacja, która przechodzi do porządku dziennego nad godnością kobiety. Nad wynikającymi z niej prawami konstytucyjnie rzecz biorąc nienaruszalnymi: prawem do wolności od nieludzkiego traktowania czy od tortur. Trudno doszukać się logiki w sformułowanej przez TK konstrukcji, w której poświęcamy godność w imię… godności – tłumaczy prof. Piotrowski. Wskazując, że jest to nie do pogodzenia z zasadą in dubio pro dignitate, która wątpliwości każe rozstrzygać na korzyść godności, jak też bardzo ważną w państwie prawnym zasadą in dubio pro libertate (w razie wątpliwości na korzyść wolności). – Bo nie sposób wyobrazić sobie godności bez wolności. Zastąpienie sumienia indywidualnego sumieniem państwowym oznacza, że odbieramy człowiekowi jego godność. Nie zaś, że ją chronimy, jak twierdzi TK w uzasadnieniu – mówi prof. Piotrowski.

Kolizja dóbr

Ogromne zastrzeżenia konstytucjonalistów dotyczą też sposobu ważenia dóbr przez trybunał w przypadku ich kolizji. – W myśl orzeczenia poświęcenie życia nienarodzonego można usprawiedliwić w zasadzie tylko jednym, równoważnym dobrem, jakim jest inne życie, np. matki. Zgodnie z przedstawioną argumentacją nie dostrzegam możliwości, by jakaś kwestia niezależna od dobra matki mogła przesądzić o dopuszczalności usunięciu płodu – tłumaczy prof. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z UW.
– Przy czym w świetle orzeczenia – jak dodaje dr Zalasiński – dobrem równoważnym jest już nie zdrowie i życie matki, lecz tylko życie.
Profesor Piotrowski zwraca także uwagę na fragmenty uzasadnienia wskazujące, że w ocenie TK nie można przyjąć, iż „duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu ma stanowić podstawę do automatycznego domniemania naruszenia dobrostanu kobiety ciężarnej”.
– Interpretacja, zgodnie z którą nie ma takiego automatycznego związku pomiędzy wadami płodu a dobrostanem kobiety, jest bardzo ryzykowna, ponieważ możemy podobnie rozumować w odniesieniu do pozostałych przesłanek. W szczególności do tej pozwalającej na przerwanie ciąży będącej wynikiem czynu zabronionego – mówi prof. Piotrowski.

Preludium do dalszych zmian?

Zdaniem dr. Zalasińskiego to wszystko, co napisano w uzasadnieniu, wskazuje na chęć jeszcze większego zaostrzenia regulacji aborcyjnych w przyszłości. – Już przed wyrokiem mieliśmy jedną z najbardziej restrykcyjnych regulacji aborcyjnych, która pozwalała na przerywanie ciąży w trzech dość precyzyjnie określonych w ustawie przypadkach. Po wyroku TK możemy być porównywani pod tym względem jedynie z krajami afrykańskimi, bo z europejskimi już nie. A po lekturze zdań odrębnych do uzasadnienie mam wrażenie, że niektórzy „sędziowie” dublerzy chcieliby pójść jeszcze o krok dalej – ocenia Tomasz Zalasiński.
Już po samym ogłoszeniu wyroku w przestrzeni publicznej pojawiały się głosy, że może on być preludium do późniejszej próby stwierdzenia niekonstytucyjności tzw. przesłanki prawnej, czyli pozwalającej na usunięcie ciąży będącej wynikiem np. gwałtu.
W ocenie prof. Jacka Zaleśnego nie jest to jednak takie oczywiste. – Mimo wszystko nie przesądzałbym, aby ten przepis w świetle ostatniego wyroku i jego uzasadnienia był do uchylenia. Oprócz prawa do życia trybunał wyraźnie akcentuje motyw godności osoby ludzkiej. I w tym kontekście ze względu na godność kobiety można byłoby szukać umocowania akceptacji TK dla dalszego obowiązywania przepisu w jego dzisiejszym brzmieniu – pointuje konstytucjonalista.