We wtorek, a więc 12 stycznia br., z powodu osiągnięcia wieku, po którym nie można już orzekać, w stan spoczynku przeszła sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach Teresa Kurcyusz-Furmanik, która była także członkiem obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. Powstało więc pytanie, czy wakat po sędzi w KRS można uzupełnić, czy też Sejm powinien wybrać na nowo wszystkich członków KRS pochodzących ze środowiska sędziowskiego.

Niechlujstwo ustawodawcy

Wątpliwości wzięły się stąd, że rządzący od początku, chcąc uzasadnić konieczność dokonania w 2017 r. zmian w składzie KRS oraz skrócenia kadencji poprzednim członkom rady, podkreślali, że kadencja tego organu powinna być wspólna, a nie – tak jak to było poprzednio – indywidualnie liczona dla każdego członka pochodzącego z wyboru. W sukurs większości rządzącej ruszył Trybunał Konstytucyjny. W 2017 r., zgodnie z życzeniem prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który był wnioskodawcą w tej sprawie, TK orzekł, że niekonstytucyjne jest rozumienie przepisów w ten sposób, że kadencja członków KRS wybieranych spośród sędziów sądów powszechnych ma charakter indywidualny (sygn. akt K 5/17). Powołując się na ten wyrok, Sejm w grudniu 2017 r. uchwalił ustawę (Dz.U. z 2018 r. poz. 3), której szereg przepisów rzeczywiście mówi o wspólnej kadencji członków KRS.
Mimo to jednak wszystko wskazuje na to, że nie trzeba będzie, w związku z wygaśnięciem mandatu jednego z członków rady, przeprowadzać wyboru całej 15 sędziów wchodzących w skład tego organu.
‒ Ustawodawca w art. 11e ust. 1 ustawy o KRS przewidział, co w sytuacji, gdy mandat członka KRS wygaśnie w trakcie kadencji. I ten przepis, przy zastosowaniu reguł kolizyjnych oraz założeniu racjonalnego ustawodawcy, znajdzie zastosowanie do uzupełnienia składu rady – tłumaczy dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Artykuł 11e ust. 1 stanowi, że w przypadku wakatu w KRS marszałek Sejmu niezwłocznie obwieszcza w „Monitorze Polskim” o rozpoczęciu procedury zgłaszania kandydatów w związku z potrzebą ponownego obsadzenia mandatu.
‒ Ustawodawca, choć operuje pojęciem wspólnej kadencji, to jednak w pewnym momencie odchodzi od tej zasady. Mamy więc tutaj do czynienia z niekonsekwencją i niechlujstwem legislacyjnym – ocenia warszawski konstytucjonalista. Jego zdaniem ustawodawca, chcąc uzasadnić potrzebę skrócenia kadencji poprzednich członków rady, zastawił sam na siebie pułapkę, a obecnie występujące wątpliwości są konsekwencją poprzedniego wątpliwego wyroku TK.
‒ Niewykluczone, że Trybunał Konstytucyjny, gdyby chciał być konsekwentny, mógłby uznać za niekonstytucyjny przepis mówiący o możliwości uzupełnienia wakatu w KRS – uważa Jacek Zaleśny.

Układ sił

Wygaśnięcie mandatu Teresy Kurcyusz-Furmanik może spowodować zmianę układu sił w KRS, gdzie konflikty stają się coraz bardziej widoczne. Sędzia wchodziła bowiem w skład prezydium KRS, niezwykle istotnego organu rady. Kieruje on bowiem pracami KRS, przygotowuje projekty porządku posiedzeń plenarnych, a także w nagłych przypadkach może podejmować czynności w imieniu całej rady.
Prezydium składa się z przewodniczącego KRS, dwóch wiceprzewodniczących oraz trzech wybieranych członków rady. Obecnie więc członkami prezydium są: Leszek Mazur, przewodniczący, dwóch wiceprzewodniczących, czyli Wiesław Johann oraz poseł Arkadiusz Mularczyk, a także wybrani Maciej Mitera oraz Marek Jaskulski. Każdy, kto uważanie obserwuje posiedzenia rady, łatwo może się zorientować, jak przebiega linia podziału w tym gronie. Jeżeli teraz do prezydium zostanie wybrana osoba, której nie po drodze z przewodniczącym Mazurem, wiceprzewodniczącym Johannem oraz sędzim Miterą, to prace tego organu mogą zacząć przypominać to, co dzieje się na posiedzeniach plenarnych rady. A tam coraz częściej zamiast merytorycznej pracy można obserwować ciągłe spory między dwoma grupami członków rady.
Zgodnie z przepisami w razie zwolnienia się miejsca w prezydium rada dokonuje wyboru uzupełniającego „na najbliższym posiedzeniu”. Jednak mimo że mandat sędzi Kurcyusz-Furmanik wygasł podczas trwającego właśnie posiedzenia, to raczej nie ma szans, aby w jego trakcie wybrano nowego członka tego organu.

Tajnie o jawności

Wczorajsze obrady KRS w dużej części zostały utajnione. Z nieoficjalnych informacji wynika, że podczas niejawnej części trwała dyskusja na temat przekazania mediom, w tym DGP, protokołów z posiedzeń komisji rady. Jak pisaliśmy wczoraj, to nie spodobało się jednemu z członków jednej z komisji posłowi PiS Arkadiuszowi Mularczykowi, który przedstawił opinię przygotowaną przez Biuro Analiz Sejmowych. Ma z niej wynikać, że ujawnienie tych dokumentów odbyło się niezgodnie z prawem. Przeciwnego zdania są eksperci, z którymi rozmawiał DGP.
‒ Prawo do informacji jest jednym z praw i wolności przewidzianych w konstytucji. Wynika z tego m.in. to, że jego ograniczenia muszą być wyraźne i interpretowane zawężająco. Jednocześnie trudno nie uznać za informację publiczną informacji o tym, w jaki sposób podejmowane są decyzje wpływające na sposób wydatkowania środków publicznych – mówi Wojciech Klicki z Fundacji Panoptykon. Jak dodaje, bez znaczenia jest tutaj to, że informacje te mogą zawierać dane osobowe osób biorących udział w podejmowaniu tych decyzji: RODO nie chroni danych, które są jednocześnie informacją publiczną, a osoby pełniące funkcje publiczne muszą się liczyć z głębszą ingerencją w ich prywatność.