Sprawa dotyczyła emetyki, która wchodząc po klatce schodowej została przestraszona przez psa sąsiadów. Zwierzę co prawda nie zaatakowało fizycznie kobiety, lecz sam fakt głośnego szczekania i niespodziewanego pojawienia się psa spowodował, że starsza kobieta zachwiała się, straciła równowagę i spadła ze schodów. Powódka wniosła o zasądzenie kwoty 37000 zł wraz z ustawowymi odsetkami od dnia wniesienia pozwu do dnia zapłaty oraz o obciążenie pozwanych kosztami procesu, a ponadto o zobowiązanie pozwanych do ponoszenia kosztów jej leczenia w przyszłości. 30 tys. zł miało stanowić zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, a dodatkowe 7 tys. zł miało pokryć koszty leczenia - w wyniku kobieta doznała bowiem złamania kości piszczelowej, sześciennej oraz piętowej. Co więcej, lekarze badający pacjentkę podejrzewali u niej wystąpienie torbieli śródkostnej kości piszczelowej. Konsekwencją doznanych urazów był pobyt w szpitalu, ograniczenie samodzielności ruchowej oraz konieczność stawiania się na licznych kontrolach w poradni z powodu silnych bóli obu nóg. Stopień trwałego uszczerbku na zdrowiu powódki spowodowany urazami doznanymi w wyniku wypadku został oszacowany przez biegłego na 13 proc.
Ofiara współwinna?
W ocenie Sądu Rejonowego w Mrągowie (I instancja) nie tylko zachowanie psa sąsiadów przyczyniło się do zaistniałego wypadku. Uznano bowiem, że kobieta wchodząc po schodach nie trzymała się poręczy - próbowała ją chwycić dopiero w momencie, gdy przestraszona przez zwierzę straciła równowagę. Sąd uznał, iż przez nierozważne ze względu na swój wiek (62 lata) poruszanie się po schodach powódka przyczyniła się do tego, że doszło do wypadku lub co najmniej zwiększyła zakres jego skutków. Z tego powodu zdecydowano o zmniejszeniu zadośćuczynienia do 15 tys. zł.
Właściciel odpowiedzialny za zwierzę
Pozwani chcąc uniknąć odpowiedzialności powoływali się na argument, iż niemożliwym jest, żeby ich pies wystraszył powódkę, gdyż od 20 lat są jej sąsiadami. Kobieta więc, ich zdaniem, dobrze zdawała sobie sprawę z obecności zwierzęcia. Sąd uznał jednak, że agresywne zachowanie psa (mieszaniec o wielkości owczarka niemieckiego) bez kagańca - nawet wyprowadzanego na smyczy - mogło doprowadzić do wzbudzenia strachu u starszej kobiety, a tym samym przyczynić się do jej upadku. Z tego więc powodu właściciele muszą ponieść odpowiedzialność odszkodowawczą.
Zgodnie z art. 431 § 1 k.c., na który powołał się Sąd Rejonowy w Mrągowie, obowiązek naprawienia szkody wyrządzonej przez zwierzę spoczywa na osobie, która je chowa lub posługuje. W orzecznictwie i doktrynie przyjmuje się, że zwierzę chowa ten, kto sprawuje nad nim pieczę dla własnych celów, dostarczając zwierzęciu schronienia i utrzymania. Z kolei za posługującego się zwierzęciem uznaje się tego, kto w sposób bardziej dorywczy się nim opiekuje. Sąd przyznał zatem rację co do możliwości ubiegania się o zadośćuczynienie z art. 445 § 1 k.c.
Nie było kontaktu ofiary ze zwierzęciem? Nie szkodzi
Po złożonej przez powodów apelacji od wyroku sądu I instancji, Sąd Okręgowy w Olsztynie potwierdził, iż brak bezpośredniego kontaktu fizycznego pomiędzy psem a powódką nie wyłącza odpowiedzialności odszkodowawczej właścicieli zwierzęcia. Zgodnie bowiem z twierdzeniem sądu, „w doktrynie wskazuje się, że szkody na osobie (w postaci zarówno uszczerbku majątkowego, jak i krzywdy) mogą być w szczególności wynikiem urazu fizycznego wskutek kontaktu z organizmem zwierzęcia, np. ugryzienie, podrapanie, ukąszenie, uderzenie kończyną lub rogami, urazu fizycznego doznanego w inny sposób, np. w następstwie upadku z powodu ucieczki przed atakującym zwierzęciem, przez ruch przedmiotu spowodowany przez zwierzę (np. przejechanie ciągniętym przez rozpędzone konie wozem, uderzenie przez spadający element uszkodzonego przez zwierzęta ogrodzenia), rozstroju zdrowia w wyniku silnego stresu wywołanego atakiem zwierzęcia czy nawet spowodowanego samym niespodziewanym pojawieniem się w obecności człowieka agresywnego psa, choćby niepołączonym z atakiem”.
W uzasadnieniu stwierdzono natomiast, iż błędem jest przyjęcie założenia Sądu Rejonowego w Mrągowie, zgodnie z którym poszkodowana kobieta przyczyniła się od zaistnienia wypadku. Powódka poruszała się bowiem po znanym sobie terenie, a zakupy które niosła uniemożliwiały jej trzymanie się poręczy. Biorąc jednak pod uwagę wiek poszkodowanej, Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał, że żądana przez nią suma jest zbyt wysoka. Wysokość odszkodowania ustalono ostatecznie kwotę 20 tys. zł.
Podstawa prawna
Wyrok Sądu Okręgowego w Olsztynie z dnia 30 maja 2014 r., sygn. akt IX Ca 137/14