Sprawa dotyczyła kłopotów małżeńskich. Mąż został oskarżony o znęcanie się nad żoną i dziećmi. Z akt sprawy wynikało, że oskarżony stosował przemoc zarówno fizyczną, jak i psychiczną względem najbliższych. Sąd Rejonowy w Zduńskiej Woli po przeanalizowaniu dowodów uznał mężczyznę za winnego zarzucanych mu czynów.
Obrońca złożył apelację, w której podnosił między innymi, że przypisanie jego klientowi zarzucanych występków nastąpiło z naruszeniem zasady domniemania niewinności, a także reguł doświadczenia życiowego oraz logicznego rozumowania. Ponadto twierdził, że sąd niezasadnie oddalał zgłaszane wnioski dowodowe oraz zwracał uwagę na sytuację zdrowotną i majątkową mężczyzny.
Sąd Okręgowy po przeanalizowaniu sprawy uznał, że apelacja nie zasługuje na uwzględnienie. Skład orzekający podkreślił, że „ocena każdego dowodu dokonywana jest indywidualnie i oczywistym jest, że w razie wystąpienia sprzeczności, Sąd ustalając sporną okoliczność, nie może oprzeć się na sprzecznych źródłach dowodowych jednocześnie. Z oczywistych względów nie można takiej sytuacji utożsamiać z naruszeniem zasady obiektywizmu”.
Sąd przyznał, że w sprawach dotyczących przemocy domowej nie ma znaczenia liczba dowodów. W analizowanej sprawie znajdowało się tylko jedno zaświadczenie lekarskie, potwierdzające iż „stwierdzone w trakcie badania obrażenia, mogły powstać w okolicznościach podanych przez pokrzywdzoną. Charakterystyczne było zwłaszcza zaczerwienienie skóry na plecach pokrzywdzonej, mogące odpowiadać śladowi po ugryzieniu”. Tak więc „obowiązkiem Sądu było skupić się na faktach i dowodach, które potwierdzają jedną lub drugą wersję”.
Państwo uderzyło w przemoc domową
Powoływani przez obrońcę oskarżonego świadkowie twierdzili, że pokrzywdzona ukrywała prawdę na temat powstania widocznych na jej ciele zasinień oraz atmosfery, jaką mąż wprowadza w domu. Sąd uznał jednak, że „nie może dziwić, że pokrzywdzona nie mówiła o swojej sytuacji również innym obcym osobom np. sąsiadom czy pracownikom pomocy społecznej. Jest to wręcz typowe i często spotykane, choć obiektywnie rzecz biorąc, nieracjonalne zachowanie ofiar przemocy domowej. To, że W. B. w zaistniałej sytuacji nie chciała pokazywać nikomu śladów obrażeń, nie oznacza, że nie były one widoczne dla członków rodziny, którzy znając oskarżonego, mieli swoje, trafne jak się ostatecznie okazało, podejrzenia”.
„Niejednokrotnie w podobnych sprawach zdarza się, że osoby postronne nie chcą się wypowiadać deklarując, że nic niepokojącego nie słyszeli i nie widzieli. W tym kontekście nie można stawiać tezy, że o znęcaniu nie ma mowy, gdyż sąsiedzi tego faktu nie potwierdzają” - argumentowano.
Sąd Okręgowy ocenił, że Sąd Rejonowy prawidłowo procesował sprawę, a uchybienia wskazane przez obrońcę nie miały miejsca dlatego apelacja nie została uwzględniona.
Wyrok Sądu Okręgowego w Sieradzu, sygn. akt II Ka 146/16