Inwestorzy wycofują depozyty z największej giełdy cyfrowych aktywów. Tymczasem w Polsce kolejny podobny podmiot usłyszał właśnie zarzuty UOKiK.

11–19 proc. depozytów mogło zostać wycofanych w ciągu miesiąca z kryptowalutowej giełdy Binance – szacują firmy zajmujące się rynkiem kryptoaktywów. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wartość tokenu emitowanego przez tę giełdę spadła o jedną trzecią. Choć jej założyciel próbuje studzić nastroje, zaufanie inwestorów do sektora będzie trudno odbudować po problemach, które miał w końcówce ub.r.
Kłopoty Binance to pokłosie upadku amerykańskiej giełdy kryptowalutowej FTX w listopadzie 2022 r. Jej założycielowi postawiono osiem zarzutów, w tym oszustwa i defraudacji depozytów klientów. Sam Bankman-Fried miał zasypywać nimi dziury w budżecie swojej drugiej spółki, funduszu inwestycyjnego Alameda Research. Proces Bankmana-Frieda jest zaplanowany na II połowę roku. Binance przyłożyła rękę do załamania FTX, gdy w krytycznym dla giełdy momencie upłynniła posiadane przez siebie tokeny spółki, co pociągnęło ją na dno. Dziś Binance jest praktycznie bezkonkurencyjnym graczem w sektorze scentralizowanych giełd kryptowalutowych. Jej założyciel próbuje ustalać nowe standardy dla rynku. Powołał np. specjalny fundusz, który miałby ratować firmy w przejściowych problemach płynnościowych. Jak jednak zauważa amerykański „Forbes”, „pomimo zapewnień prezesa Changpenga Zhao, że sytuacja się ustabilizowała, wypłaty depozytów przyspieszają”. Zhao zapewnia, że giełda ma pokrycie dla wszystkich aktywów i będzie w stanie realizować wypłaty klientów. Jej sytuację poprawia kurs bitcoina, który powoli odbija po załamaniu spowodowanym problemami FTX.
Jak wynika z szacunków ekspertów Akademii im. Leona Koźmińskiego, w Polsce w kryptowaluty mógł zainwestować nawet 1 mln osób. Tymczasem polskie instytucje są niezmiennie krytyczne wobec tego rynku. Przed inwestowaniem w cyfrowe aktywa ostrzegają Narodowy Bank Polski i Komisja Nadzoru Finansowego. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów prowadzi z kolei wiele spraw dotyczących działających w Polsce podmiotów. W czwartek urząd ogłosił, że wszczął postępowanie przeciwko operatorowi giełdy Kanga Exchange. Good Solution Investments miało oszukiwać klientów, że ma akceptację KNF. – Ta giełda nigdy nie dostała aprobaty, na którą się powołuje. Co więcej, jej działalność nie podlega nadzorowi ani KNF – mówi prezes UOKiK Tomasz Chróstny. W Polsce działalność giełd kryptowalut nie jest regulowana, a sama Kanga Exchange figuruje na liście ostrzeżeń KNF.
To nie koniec zarzutów. Kanga Exchange miała także informować klientów, że jest „polską giełdą kryptowalut”. Tymczasem, jak zwraca uwagę UOKiK, spółka jest zarejestrowana w Belize, a zgodnie z regulaminem spory z użytkownikami mają rozstrzygać tamtejsze sądy na gruncie lokalnego prawa. – Gdyby konsumenci od razu wiedzieli, że prawo polskie nie jest właściwym do wykonania umowy ze spółką, mogliby wziąć pod uwagę ryzyka ekonomiczno-prawne i nie zdecydować się na skorzystanie z oferowanych usług – mówi Chróstny. Po jego interwencji sprawę giełdy bada prokuratura. Operatorzy odbijają jednak piłeczkę. Zarzucają organom utrudnianie legalnego działania przedsiębiorstw kryptowalutowych w Polsce, a samemu prezesowi UOKiK – przekroczenie uprawnień. – W naszej ocenie skutkuje to tylko wzmocnieniem pozycji przestępców posługujących się kryptowalutami – mówi Monika Czarniecka z Kanga Exchange. Zdaniem przedstawicielki spółki ma ona prawo używać określenia „polska giełda”, bo interfejs platformy, wsparcie klienta i kanały w serwisach społecznościowych są prowadzone po polsku. Również prezesi – Sławomir Zawadzki oraz Łukasz Żeligowski – są Polakami. Czarniecka zapowiada, że firma pójdzie z UOKiK do sądu.
To niejedyna sprawa, którą zajmuje się urząd. We wrześniu 2022 r. UOKiK rozpoczął postępowanie wobec firm Selfmaker Smart Solutions i Selfmaker Technology. Regulator sprawdza, czy spółki nie budowały piramidy finansowej. Pierwsza z nich (z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich) emitowała tokeny kryptowalutowe, a druga (zarejestrowana w Łodzi) zajmowała się budowaniem sieci inwestorów. Intensywny marketing miał trafiać do osób niesłyszących, które zapewniano, że inwestują w bezpieczne aktywa. Kiedy urząd przyjrzał się umowom, okazało się jednak, że zysk z tokenów miał być uzależniony od wprowadzenia do programu kolejnych osób. ©℗