Z pojawieniem się Yahoo na polskim rynku wiązano wiele oczekiwań. Jednak, gdy 24 stycznia 2011 roku Yahoo zaprezentowało polską wersję swego serwisu, wielu obserwatorów rynku wzdychało z rozczarowania. Nie było żadnej rewolucji, niczego nowego, bo polska strona Yahoo przekierowuje tylko użytkownika do treści znanych polskich serwisów jak: Radio ZET, Newsweek, Forbes i Bankier.pl. Brak tutaj własnej redakcji i unikalnych wiadomości. Znacznie lepiej od Yahoo prezentuje się choćby nasz rodzimy serwis Wirtualna Polska.
Taki obrót spraw dziwi choćby dlatego, że Yahoo na rynku internetowym działa już od lat. Bowiem, w naszym kraju pojawił się po 16 latach od swej premiery w Stanach Zjednoczonych. Co więcej, Polska jest 45. krajem, który posiada swoją własną stronę główną Yahoo. Niestety, nasza wersja serwisu jest tylko jedną z okrojonych stron Yahoo, podobną do tych uruchomionych wcześniej w Norwegii, Danii, Turcji, Rosji i Grecji.
Zanim jednak do tego doszło, firma, a przede wszystkim jej twórcy przeszli długą drogę. Internetowy gigant powstał w 1994 r. Stworzyło go dwóch studentów Uniwersytetu Stanford, David Filo i Jerry Yang. Obydwaj panowie byli doktorantami fizyki na wydziale Inżynierii Elektrycznej Uniwersytetu Stanforda. Na początku ich działalność polegała na porządkowaniu dokumentów znalezionych w internecie za pomocą wyszukiwarki AltaVista. Szybko jednak doszli do wniosku, że przygotowany przez nich zbiór dokumentów internetowych jest na tyle ciekawym przedsięwzięciem, by poświęcić mu więcej czasu. Na początku strona nosiła nazwę "Jerry and David's Guide to the World Wide Web". Z czasem, gdy stała się bardziej popularna, jej nazwa została zmieniona na Yahoo.
Jak to bywa z takimi biznesami, twórcy Yahoo nie musieli długo czekać na to, by ich dzieło przyniosło im przyzwoite, a nawet bardzo dobre pieniądze. Zaledwie w dwa lata od rozpoczęcia działalności ich serwis zadebiutował na giełdzie. Niedługo później zaczęły się nim interesować najbardziej znaczące firmy w branży. Pierwszy był Microsoft. Jego oferta opiewała na ponad 44 mld dolarów. Yahoo jednak z niej nie skorzystało. Przyjęło natomiast ofertę Google, z 13 czerwca 2008 roku. Współpraca serwisu z gigantem z Doliny Krzemowej polega na sprzedaży reklam na stronach Yahoo i oczywiście niesie ze sobą przysłowiowy "worek pieniędzy".
Niestety, znawcy rynku twierdzą, że przy coraz większej konkurencji Yahoo może wkrótce pójść w niepamięć. I coś może być na rzeczy. Bo swe znaczenie z pewnością ma choćby niedawne odejście z firmy jej współzałożyciela, Jerry'ego Yanga. Jakie? Z pewnością wkrótce się przekonamy.