Ponad 200 milionów zarejestrowanych użytkowników, którzy co pięć dni wysyłają okrągły miliard twittów. I tak niewielkie zyski z działalności, że nie wiadomo, czy nawet w ogóle są, bo koszty operacyjne są ogromne. To największa bolączka najpopularniejszego na świecie serwisu mikroblogowego. Eksperci od dawna twierdzą, że Twitter – jeśli chce nadal się rozwijać i myśli o udanym debiucie na giełdzie – musi się w końcu nauczyć zarabiać na swoich użytkownikach. Do tej pory nie umiał tego robić.
Teraz ma się to zmienić: Twitter zamierza pójść śladami Facebooka, który dla wielkich koncernów oraz małych firm stał się platformą nie tylko doskonałej reklamy, ale również handlu. Wydają one rocznie setki milionów dolarów na promocję na najpopularniejszym portalu społecznościowym świata (zarejestrowało się na nim już 700 mln osób ze wszystkich kontynentów), przy okazji generując ogromny ruch w sieci oraz przyciągając do niego innych reklamodawców. Biznes działa tak dobrze, że wejście Facebooka na giełdę jest jednym z najbardziej oczekiwanych przez inwestorów debiutów.
– Mamy równie wielki potencjał biznesowy, jesteśmy w stanie zarabiać na naszych użytkownikach. Przekonacie się o tym już niedługo. Mamy kilka pomysłów, jak to zrobić, ale rzecz jasna na razie ich nie ujawnię – przekonywał szef Twittera www.twitter.com Dick Costolo na biznesowej konferencji w Kolorado.