Aplikacja Stop Covid, która informuje o kontakcie z koronawirusem, stała się przedmiotem hejtu i dezinformacji; to utrudnia namawianie ludzi do jej instalowania i obniża jej skuteczność - mówił Marek Zagórski z KPRM podczas środowego wystąpienia przed komisją cyfryzacji.

Skuteczność i przygotowanie stworzonej w resorcie cyfryzacji aplikacji Stop Covid omawiano na posiedzeniu Komisja Cyfryzacji, Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii poświęconemu informacji MC i resortu zdrowia o działania aplikacji wspierających walkę z pandemią COVID-19.

Jak opisywał Zagórski, który jest byłym zwierzchnikiem resortu cyfryzacji, aplikacja powstała we współpracy z firmami Apple i Google, jest bezpłatna i bezpieczna, jeśli chodzi o ochronę danych, gdyż jest zdecentralizowana i zachowuje anonimowość użytkowników. Poinformował, że w tej chwili aplikację pobrało ponad 1 mln 340 tys. użytkowników, a jej skuteczność rośnie proporcjonalnie do liczby pobrań. Dodał, że np. w Niemczech podobna aplikacja została pobrana przez blisko 20 mln osób, a w Wielkiej Brytanii przez - ok. 24 proc. społeczeństwa. Zauważył przy tym, że to, czego nie doświadczono w innych państwach, to "skala hejtu", jaka wylała się na tę aplikację.

"Pomijam zupełnie kwestie polityczne - takiego hejtu, który szedł w odwrotnym kierunku do założeń, na jakich oparta jest ta aplikacja. Hejtu mówiącego o tym, że to jest aplikacja po to, żeby cię państwo szpiegowało. Kropka. Były także bardziej fantastyczne teorie mówiące o tym, że aplikacja jest po to, żeby nas zaczipować" - opisywał. Jak powiedział, np. w ciągu ostatnich dni po tym, jak zaczęto zachęcać Polaków do zainstalowania aplikacji poprzez alert RCB, w sieci pojawiła się informacja, że aplikacja służy wysyłaniu na kwarantannę uczestników protestów.

Dodał, że w związku z niespotykaną w innych państwach "skalą hejtu i dezinformacji" kampanie informacyjne i promocyjne nie przyniosły spodziewanych efektów. "Trudno w tej sytuacji budować pozytywny wizerunek tego narzędzia" - zaznaczył.

Zaapelował do członków komisji, by zachęcali do korzystania ze Stop Covid, bo jeśli chodzi o ochronę prywatności, została ona zbudowana z zachowaniem najwyższych standardów. Prosił też o nieprzekazywanie nieprawdziwych informacji o aplikacji. "Nie wiemy, kto jej używa, ani nie jesteśmy za jej pośrednictwem w stanie skierować kogokolwiek na kwarantannę, ani kogokolwiek namierzyć" - podkreślił.

W trakcie dyskusji Dariusz Joński z KO podkreślał, że działanie aplikacji ma sens tylko wtedy, gdy odpowiednio duży odsetek użytkowników ją zainstaluje, a z informacji, jaką otrzymał z MC, wynika, iż do października tylko 72 użytkowników uruchomiło powiadomienia o tym, że są zakażeni.

Ocenił, że Polacy nie instalują aplikacji, gdyż nie ma zaufania do rządu. Przyznając, że "informatycy wykonali dobrą robotę", zarzucał, że wykorzystanie aplikacji nie zostało wpisane do strategii Ministerstwa Zdrowia na zatrzymanie drugiej fali pandemii, a główne osoby w państwie nie zachęcają do jej instalowania.

"Zmarnowaliśmy czas i pieniądze" - powiedział, wskazując, iż na program zostało wydane ponad 5 mln zł, w tym 3 mln zł na promocję, a na budowę programu 2 mln zł. Zarzucił przy tym ministerstwu, że 800 tys. zł trafiło do TVP na płatną promocję, choć powinna ją prowadzić bezpłatnie w ramach misji publicznej.

Odpowiadając na te uwagi Marek Zagórski poinformował, że wszystkie główne stacje telewizyjne uczestniczyły w kampanii promującej tę aplikację - zarówno w kampaniach reklamowych, jak i działaniach bezpłatnych. Podkreślił, że liczba powiadomień rośnie wraz ze wzrostem zachorowań. "Jeżeli w okresie wakacyjnym tych zachorowań mieliśmy mało, to liczba pobranych PIN musiała być mała" - powiedział.

Zwrócił uwagę, że w tej chwili mamy do czynienia z trendem odwrotnym. "Jeżeli będziemy mówili, że ta aplikacja się do niczego nie nadaje, to rzeczywiście będą to zmarnowane pieniądze i zmarnowana szansa" - podkreślił. "Nie chcę mówić, że nie popełniliśmy błędów w trakcie tworzenia aplikacji. Nasi informatycy pracowali na początku po omacku w warunkach dużego ciśnienia i oczekiwań społecznych, żeby coś zrobić. Nie mieliśmy wtedy deklaracji Google'a i Apple'a" - wyjaśniał.

Po wystąpieniu Zagórskiego poseł PO Michał Gramatyka zwracał uwagę, że promocja aplikacji powinna zostać uspołeczniona i do jej instalacji powinni zostać zwerbowane także internetowe społeczności, a nie tylko organy administracji publicznej.

Z kolei wiceprzewodniczący komisji Grzegorz Napieralski deklarował wsparcie ze strony posłów przy rozwijaniu aplikacji i podobnych technologii.