Ministerstwo Cyfryzacji nie ma wątpliwości, że technologia internetu rzeczy (IoT) może stać się motorem napędowym polskiej gospodarki oraz miast. Jednak, by móc skorzystać z jej dobrodziejstw, potrzebne są zmiany nie tylko prawne, lecz także organizacyjne, a nawet instytucjonalne. Resort już wziął się do pracy.
Dziennik Gazeta Prawna

Polska dopiero na początku drogi

Otwieramy rano oczy na dźwięk budzika, który włączył się 20 minut wcześniej niż zwykle. Dlaczego? Bo dotarła do niego informacja, że na ulicy, którą najczęściej jeździmy do pracy, zdarzył się wypadek i powstał spory korek. Algorytm zatem zadecydował, że na dojazd okrężną drogą potrzebujemy dodatkowego czasu. Za chwilę słyszymy dzwonek do drzwi. To dostawca z supermarketu przywiózł świeże mleko i warzywa – zgodnie z zamówieniem wysłanym automatycznie przez naszą lodówkę. W międzyczasie automatycznie włącza się światło w kuchni, a radio uruchamia naszą ulubioną stację radiową z wiadomościami, rozgrzewa się też toster, do którego wkładamy pieczywo na grzanki.
Wkrótce jesteśmy gotowi do wyjścia. Ale musimy się wrócić po maskę przeciwsmogową, bo nasz smartwatch informuje, że czujniki w okolicy wykryły, że dziś można spodziewać się dużego pyłu w powietrzu. W końcu wsiadamy w autonomiczny samochód, ustawiamy punkt docelowy i pojazd sam rusza, a sygnalizacja świetlna płynnie przekierowuje ruch z drogi, na której zdarzył się wypadek, na objazdy. Z kolei przybywając do firmy, po przyciśnięciu jednego guzika dowiemy się, w jakim miejscu może nastąpić awaria lub gdzie są autonomiczne wózki widłowe.
To bynajmniej nie film science-fiction ani gra komputerowa „Cyberpunk 2077”. Takie rozwiązania już dziś są stosowane w coraz większej liczbie aglomeracji miejskich na świecie, a także w przedsiębiorstwach i w inteligentnych domach opartych na technologii internetu rzeczy (z ang. IoT – Internet of Things). Zakłada ona komunikację urządzeń z siecią i przekazywanie sobie przez nie informacji, np. w celach analitycznych czy zwiększenia swojej wydajności. I bynajmniej nie jest tak, że w Polsce rozwiązania bazujące na IoT są nieznane. Otóż niektóre polskie miasta oraz firmy już z nich korzystają, a te drugie nawet zarabiają. Problem w tym, że – jak wskazuje raport Ministerstwa Cyfryzacji – nowa technologia napotyka nad Wisłą na liczne bariery, które zdaniem resortu trzeba jak najszybciej wyeliminować, gdyż traci na tym gospodarka, a także samorządy oraz zwykli Polacy.
IoT – czyli co?
Internet rzeczy kojarzy się nam z nowymi technologiami i przyszłością, ale koncepcję IoT stworzył jeszcze w ubiegłym wieku brytyjski przedsiębiorca i twórca start-upów – Kevin Ashton. Ideę tę sformułował w 1999 r. w celu opisania systemu, w którym świat materialny komunikuje się z komputerami (wymienia dane) za pomocą wszechobecnych sensorów. W założeniu urządzenia te mają gromadzić i przetwarzać różnego rodzaju dane, w tym dokładną lokalizację, pozwalając tym samym na ich większą produktywność. Internet rzeczy można więc rozumieć jako swego rodzaju ekosystem, w którym urządzenia będą mogły komunikować się między sobą (M2M – Machine to Machine) bezpośrednio lub za pośrednictwem człowieka. Już teraz technologię tę możemy spotkać w wielu urządzeniach, z którymi mamy styczność na co dzień. IoT wykorzystywane jest przykładowo przez smartfony, kamery, czujniki ruchu, stacje pogodowe, a nawet zmywarki, pojazdy czy maszyny przemysłowe. W ten sposób niemal każdy przedmiot może zostać połączony z siecią i to nawet wtedy, jeśli nie został wyprodukowany z myślą o IoT, ponieważ w większości przypadków można rozszerzyć odpowiednio jego funkcjonalność.
– Podstawę technologii IoT stanowią przede wszystkim małe niedrogie sensory, które przyklejone do rzeczy lub miejsc, komunikują się ze sobą i umożliwiają precyzyjną lokalizację lub zbieranie ważnych danych mogących zwiększyć produktywność – tłumaczy Jakub Krzych, współzałożyciel Estimote Inc.