"Czym różnią się metody zbierania danych stosowane przez Facebook od tych, z których FBI korzystało za czasów Edgara Hoovera?" - pytał Marka Zuckerberga kongresmen z ramienia Partii Demokratycznej, Bobby Rush.
Zuckerberg był szczegółowo pytania czy jego serwis zbiera dane nie tylko o swoich użytkownikach, ale również o osobach, które nie posiadają konta w tym serwisie społecznościowym.
W opinii demokratycznego kongresmena Johna Sarbanes'a, "Facebook coraz bardziej przypomina samoregulującą się superstrukturę dyskursu politycznego". Jak zapytał Sarbanes, "czy oznacza to, że my - Amerykanie - wciąż będziemy mieli prawo regulować to, jak wygląda debata polityczna w kraju, czy też pan będzie to robił, panie Zuckerberg?".
Jego opinię wsparła kongresmenka z ramienia Demokratów, Kathy Castor, która zwróciła się do Zuckerberga mówiąc, że "Amerykanie nie lubią być manipulowani. Nie lubią, gdy się ich szpieguje. Facebook stał się miejscem, w którym śledzi się obecnie wszystkich. Zbieracie dane na temat praktycznie każdej osoby (...) nie wierzę, że przeciętny Amerykanin może to rozumieć, ale wy śledzicie użytkowników Facebooka nawet, kiedy wylogują się z platformy!".
Prezes koncernu na zarzuty Castor odparł jedynie, że "zasadniczo nie zgadza się z jej oceną" tego, co robi Facebook.
Do tych spraw odniósł się również - komentując wystąpienie Zuckerberga przed komisją - szef technologii w Federalnej Komisji Handlu, Ashkan Soltani. Jak napisał na Twitterze, "Odpowiedź Zucka na kwestię dotyczącą zbierania danych o historii przeglądania jest nieszczera. Facebook istotnie śledzi zachowania ludzi podczas przeglądania internetu poprzez wtyczki społecznościowe. Nie przechowuje jednak danych na temat konkretnych stron, jakie odwiedzamy, a jedynie formułuje "kategorie zainteresowań".
Szef Facebooka został wezwany do udzielenia wiążącej odpowiedzi w kwestii tego, czy ma zamiar wpłynąć na model biznesowy swojej firmy tak, aby zaczęła ona chronić dane swoich użytkowników i respektować ich prywatność. Na zadane w tej kwestii pytanie odparł, że "to złożony problem, który wymaga odpowiedzi dłuższej niż jedno słowo".
Podczas wysłuchania Zuckerberga przed komisją Izby Reprezentantów pojawił się również - po raz kolejny - wątek firmy Cambridge Analytica. Prezes Facebooka nie tylko zadeklarował, że jego dane również zostały wykorzystane przez firmę (jako jednego spośród 87 mln użytkowników serwisu dotkniętych tym problemem), ale że rozpocznie działania prawne w stosunku do Uniwersytetu w Cambridge.
"Dowiedzieliśmy się, że na Uniwersytecie w Cambridge jest realizowany cały program naukowy, w ramach którego inni badacze budują aplikacje podobne do tej, przez którą wyciekły dane. Musimy zrozumieć, czy to, co dzieje się na tej uczelni, nie ma charakteru nieprawidłowości" - podkreślał.
Jak ocenia brytyjski dziennik "Guardian", Zuckerberg w tym miejscu najpewniej odnosił się do centrum badań psychometrycznych, które istotnie działa w ramach uniwersytetu. Wobec instytucji pojawiały się domniemania, jakoby miała ona współpracować z firmą Cambridge Analytica przy badaniu możliwości przewidywania ludzkich zachowań.
Uniwersytet jednak zaprzecza i zapewnia, że byłby "bardzo zdziwiony, gdyby Zuckerberg dopiero teraz dowiedział się o badaniach w zakresie psychometrii, jakie są prowadzone" na uczelni. Jak oświadczyli przedstawiciele Uniwersytetu w Cambridge, "nasi badacze publikują tego rodzaju badania od 2013 roku w najważniejszych pismach naukowych. O rezultatach informowały wielokrotnie międzynarodowe media. Wśród naszych eksperymentów istotnie znalazło się studium prowadzone przez dr Aleksandra Spectre (Kogana), którego współautorami było dwoje pracowników Facebooka".
Podczas wysłuchania szefa Facebooka padały również pytania o to, czy Facebook ma zamiar wprowadzić zasady narzucane przez unijną reformę prawa ochrony danych osobowych (Ogólne Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych, RODO). Zuckerberg wielokrotnie odpowiadał obiecując, że wprowadzi pewne "możliwości kontroli" nad danymi, unikał jednak dyskusji o "zabezpieczeniach i ochronie", którą warunkuje RODO.