- Odblokujemy ziemię rolną w miastach i umożliwimy gminom sięgnięcie po grunty należące do spółek Skarbu Państwa - mówi Jacek Tomczak, wiceminister rozwoju i technologii.

DGP: Mamy najlepszą od pięciu lat podaż mieszkań w największych miastach. Deweloperzy mają jednak problem z dostępnością gruntów. Zapowiadał pan uruchomienie programu podażowego. Na jakim jesteście etapie?
ikona lupy />
Jacek Tomczak, wiceminister rozwoju i technologii / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Tomczak: Zaawansowanym. Planujemy w ciągu najbliższych dwóch tygodni wysłać wniosek o wpis projektu ustawy do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów. Zniesiemy ograniczenia w obrocie gruntami rolnymi położonymi w granicach miast wprowadzone kilka lat temu ustawą o ukształtowaniu ustroju rolnego. Ograniczenia te są całkowicie nieracjonalne, a co więcej nie są już dzisiaj skorelowane z przepisami o ochronie gruntów rolnych w miastach. Ograniczymy też prawo pierwokupu przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa w przypadku przeznaczenia gruntu w mieście pod mieszkania. To jeszcze nie wszystko. Umożliwimy gminom sięgnięcie po grunty spółek ze 100-proc. udziałem Skarbu Państwa, które mają nieruchomości w atrakcyjnych dla budownictwa mieszkaniowego lokalizacjach i od 30 lat nic się na nich nie dzieje.

Jak to się ma odbywać?

Gmina może zwrócić się do ministra, któremu podlega spółka, wskazując grunt, który chciałaby przejąć. Minister przekaże go staroście, który gospodaruje zasobem gruntów Skarbu Państwa na poziomie lokalnym, a ten dalej przekaże go gminie.

To będą grunty pod budownictwo społeczne?

Nie tylko. Gmina będzie mogła zrobić z taką nieruchomością to, co uzna za najbardziej racjonalne i potrzebne dla mieszkańców. Będzie mogła scalić działki, a potem podzielić je tak, by umożliwić zabudowę gwarantującą zachowanie ładu przestrzennego i realizację różnych funkcji. Będzie też mogła ten grunt sprzedać inwestorom mieszkaniowym. Dzięki temu odblokuje się dostęp do tych gruntów także dla nich, co powinno spowodować wyhamowanie wzrostu cen mieszkań. Dziś udział gruntu w cenie metra kwadratowego mieszkania w dużym mieście to nawet 30 proc.

Gminy dostaną te ziemie za darmo?

Wszystkie wspomniane tu grunty są własnością Skarbu Państwa, jednakże gmina, która działa najbliżej mieszkańców, będzie najlepiej wiedzieć, jakie są ich potrzeby i jak najkorzystniej takie grunty wykorzystać, aby służyły lokalnej społeczności.

Brzmi to jak rewolucja w dostępie do gruntów.

To jeszcze nie wszystko, jeśli chodzi o działania propodażowe. Chcemy uprościć też możliwość uzupełnienia zabudowy poprzez dodanie jednej kondygnacji. Chcemy znieść centralne parametry parkingowe. Decyzje wrócą do gmin. A poza programem wsparcia budownictwa społecznego ustalamy z Bankiem Gospodarstwa Krajowego zasady i wysokość preferencyjnego kredytu dla gmin, za który one będą mogły tworzyć niezbędną infrastrukturę techniczną i społeczną na potrzeby nowych inwestycji mieszkaniowych, również komercyjnych. Tak więc nie blokujemy ludziom dochodzenia do własności, ale będzie to możliwe tam, gdzie wsparcie będzie mniejsze. Chcemy też uruchomić pieniądze, które dzisiaj leżą w bankach na lokatach na budowę mieszkań na wynajem czy wielkich inwestycji, np. wieżowców w centrum Warszawy. Będzie to możliwe dzięki REIT-om (funduszom nieruchomościowym – red.). Razem z Ministerstwem Finansów chcemy wypracować najlepsze możliwe rozwiązania – także podatkowe.

Czyli tu na razie postępu nie ma?

O stworzeniu takiej możliwości mówi się od 20 lat, a my to w końcu zrobimy, tylko chcemy, żeby to było od strony podatkowej jak najlepiej opracowane. Od jakości tej regulacji zależy, czy REIT-y powstaną, czy nie. A jeśli powstaną, to dadzą szansę zarabiania na wynajmie nieruchomości praktycznie każdemu, kto kupi akcje takiej spółki. Zaś wymóg, aby była to spółka giełdowa, zapewni odpowiedni standard transparentności.

Trwają też prace nad modyfikacją Kredytu na start. Co się zmieni?

Zmniejszą się limity dochodów. Zaproponujemy je na takich poziomach, by był to produkt dla tych osób i rodzin, które nie mają dziś zdolności, aby zaciągnąć kredyt hipoteczny na warunkach oferowanych przez banki. To problem wielu rodzin, zwłaszcza z trójką dzieci. Dzieci są wielkim szczęściem, ale gdy analityk bankowy ocenia zdolność rodziny do spłaty kredytu, to z jego perspektywy dzieci są kosztem. W efekcie albo proponuje się rodzinom mniejszy kredyt, niż potrzebują, albo w ogóle się go odmawia. Dlatego wprowadzimy ten kredyt i rodzina z co najmniej trójką dzieci będzie mogła pożyczyć 600 tys. zł na „0” proc., jeśli oczywiście dochody jej na to pozwolą.

Jest pan pewny, że koalicjanci na to pozwolą?

PSL i KO miały to w swoich programach wyborczych. Ważne postulaty koalicjantów są ujęte w filarach polityki mieszkaniowej i programie rządu. Jesteśmy w dialogu, szukamy porozumienia i mamy merytoryczne argumenty. Z badań Szkoły Głównej Handlowej wynika, że polska rodzina stabilizację utożsamia z własnościowym mieszkaniem. Nie można tego lekceważyć, a nasz kredyt w niczym nie przypomina swojego poprzednika – Bezpiecznego kredytu 2 proc. – i dlatego nie powtórzy się sytuacja ze wzrostem cen mieszkań, który wywołało podpisanie w ciągu pół roku 80 tys. umów o kredyt. Kredyt na start jest rozpisany na lata. Kwartalnie banki będą mogły zawrzeć maksymalnie 15 tys. takich umów. To rozłoży popyt. Poza tym wiele osób, które wzięły Bezpieczny kredyt 2 proc., było stać na kredyt hipoteczny bez dopłat. Kredytu na start takie osoby nie dostaną. To nie wszystkie bezpieczniki, które uchronią przed skokiem cen. Mamy jeszcze limit wysokości zadłużenia, limit powierzchni mieszkania i kryterium wielkości gospodarstwa domowego. I kolejna kwestia: mamy w tej chwili odbudowaną podaż. Jednym z istotnych błędów naszych poprzedników było uruchomienie popytu w najgorszym z możliwych momentów, czyli gdy podaż szorowała po dnie. Wreszcie, jako argument do przekonania nieprzekonanych, równolegle wprowadzamy ustawę, zabezpieczając finansowanie budownictwa społecznego. Zagwarantowaliśmy limit do 5 mld zł na budownictwo komunalne, towarzystwa budownictwa społecznego i spółdzielnie mieszkaniowe. Ta ustawa była już na Stałym Komitecie Rady Ministrów, ale ponieważ wymaga jeszcze wprowadzenia drobnych poprawek, trafi wkrótce na niego ponownie. Nie mam wątpliwości, że państwo nie może tylko wspierać ludzi w dojściu do włas ności. Musimy zapewnić mniej zarabiającym dostęp do tanich mieszkań na wynajem. Zgadzamy się co do tego wszyscy i nie musi nas do tego nikt przekonywać, ale chciałbym, żeby było zrozumienie, że nie ma jednego, uniwersalnego narzędzia dla realizacji polityki mieszkaniowej. Trzeba mieć też świadomość, jak istotne dla zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych jest budownictwo mieszkań na warunkach rynkowych i jakie jest to koło zamachowe gospodarki.

Spółdzielcy i mieszkańcy TBS-ów źle przyjęli ograniczenie możliwości przekształcania na własnościowe mieszkań, które powstaną przy wsparciu publicznych pieniędzy. Mówią, że przy Kredycie na start wspieracie ludzi w kupnie mieszkania własnościowego, a jeśli chodzi o spółdzielnie, TBS-y lub SIM-y, czyli społeczne inicjatywy mieszkaniowe, stoicie na stanowisku, że jak państwo dopłaci do kredytów, to lokator może ewentualnie wykupić mieszkanie, ale po 25 latach.

Budowa nowych mieszkań a przekształcenie, to są dwie różne kwestie i nie powinno się ich mieszać. TBS-y, SIM-y, spółdzielcze mieszkania lokatorskie, nie mówiąc o komunalnych, są dla ludzi, którzy nie mogą sobie pozwolić na zakup mieszkania. W budownictwie społecznym gmina lub Krajowy Zasób Nieruchomości wnoszą grunt, budżet daje bezzwrotne wsparcie i preferencyjne kredyty. I takie mieszkanie, jeszcze z bonifikatą, miałoby zostać sprzedane? Jeśli tak będziemy robić, nigdy nie zbudujemy odpowiadającej zapotrzebowaniu bazy tańszych mieszkań na wynajem. ©℗

Rozmawiała Jolanta Szymczyk-Przewoźna