- Nie chcę używać wielkich słów, ale po 1989 r. nie było tak dużego programu dla mieszkalnictwa społecznego - mówi Krzysztof Kukucki, wiceminister rozwoju i technologii, senator Nowej Lewicy, były wiceprezydent Włocławka, kandydat na prezydenta tego miasta.

Gdy rozmawialiśmy w styczniu, ministerialna nominacja dla pana była gorącym tematem. Kierownictwo resortu ogłosiło założenia nowego programu mieszkaniowego, gdy pan w ministerstwie jeszcze nie pracował. Muszę więc zapytać: jak po tych niecałych dwóch miesiącach układa się pana współpraca z ministrem Krzysztofem Hetmanem?

Mówię to na każdym kroku, więc trudno, żebym teraz odpowiedział inaczej. Nasza współpraca układa się bez zarzutów.

W resorcie jako przedstawiciel Nowej Lewicy miał pan odpowiadać za sprawy budowlane i mieszkaniowe. Część tych departamentów faktycznie znajduje się pod pana nadzorem. Kluczowym departamentem mieszkalnictwa zarządza jednak minister. Dlaczego?

Tak się umówiliśmy. Minister Hetman, jako twórca pomysłu wprowadzenia kredytu 0 proc., chciał to doprowadzić do końca. Ale zapewniam, że podział departamentów to tylko formalność. Współpracuję z departamentem mieszkalnictwa każdego dnia.

Nie odbiera pan tego jako kolejnego etapu marginalizowania Nowej Lewicy w rządzie?

Nie czuję się marginalizowany w żaden sposób. Mam do dyspozycji wszelkie narzędzia potrzebne do pracy. Efektem tego są dwie nowelizacje – mała i duża – które przygotowujemy w resorcie. Obie będą dotyczyć budownictwa społecznego – obszaru, za który bezpośrednio odpowiadam.

Która z nich będzie pierwsza?

Mała nowelizacja ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa, która właśnie trafia do uzgodnień międzyresortowych. Planujemy, żeby weszła w życie pod koniec II kw. 2024 r. Zakłada ona przede wszystkim zwiększenie Funduszu Dopłat. Dziś roczny limit wsparcia dla samorządów wynosi 1 mld zł. Planujemy jeszcze w tym roku zwiększyć go do 5 mld zł. Ale to nie wszystko. Każdy kolejny rok to kolejny 1 mld zł więcej w funduszu. Do 2030 r. planujemy dojść do 10 mld zł, które rocznie będziemy przeznaczać na mieszkania społeczne, przede wszystkim na budowę nowych lokali i remonty komunalnych pustostanów.

Standardowe pytanie, które musi paść po takiej deklaracji: ile mieszkań powstanie?

Moja obietnica 100 tys. mieszkań na tani wynajem, o której mówiłem w styczniu, jest aktualna. Tyle powstanie w czasie tej kadencji Sejmu. W tym roku jesteśmy w stanie podpisać z samorządowcami umowy na budowę ok. 20 tys. takich mieszkań. Nie chcę używać wielkich słów, ale myślę, że po 1989 r. nie było tak dużego programu, który rozwijałby mieszkalnictwo społeczne. Już teraz widzimy, że kilkaset inwestycji czeka na realizację. Samorządowcy czekają tylko na środki, aby móc je zrealizować.

W ramach nowelizacji zmieniamy jeszcze zasady współpracy z samorządowcami. Jeśli chociaż złotówka z Funduszu Dopłat trafi na budowę takiego mieszkania, samorząd nie będzie mógł go sprzedać przez 25 lat. Co więcej, nawet jeśli samorząd po tym czasie zdecyduje się sprzedać takie mieszkanie, nie będzie mógł zastosować żadnej bonifikaty. A zarobek będzie musiał przeznaczyć na realizację polityki mieszkaniowej w danej gminie. Prosta zasada – po to wydajemy na to publiczne pieniądze, aby mieszkania jak najdłużej służyły mieszkańcom.

Co z dużą nowelizacją?

Duża nowelizacja będzie obejmowała szereg zapisów dotyczących budowy mieszkań społecznych. Zakładam, że wejdzie w życie na początku przyszłego roku. Szczegóły przez cały czas wypracowujemy. Wśród pomysłów znajdują się zmiany dotyczące mieszkań w TBS – towarzystwach budownictwa społecznego. Chcemy ograniczyć maksymalną partycypację do 20 proc. (obecnie osoba, która stara się o mieszkanie w TBS, musi wnieść do 30 proc. partycypacji w kosztach budowy mieszkania – red.).

Oprócz tego TBS-y dostaną 35-proc. dofinasowanie do inwestycji z Funduszu Dopłat. Dodatkowo maksymalny okres, na jaki będzie można zaciągnąć kredyt SBC (kredyty dla TBS-ów, społecznych inicjatyw mieszkaniowych, spółek gminnych i spółdzielni na realizację inwestycji mieszkaniowych – red.), zostanie wydłużony z 30 lat do 50 lat. To wszystko spowoduje, że próg wejścia na rynek mieszkań społecznych jeszcze się obniży.

Gdy minister Hetman mówi o pomysłach mieszkaniowych, zawsze wspomina o trzech filarach. Drugi, czyli budownictwo społeczne, już omówiliśmy. Co z pierwszym filarem, czyli dopłatami do kredytów mieszkaniowych? Był pan mocno sceptyczny wobec tego pomysłu.

To prawda. Niemniej cieszę się, że uwagi, o których mówiłem, zostały uwzględnione. Kredyt na start będzie więc kierowany do konkretnej grupy osób będących na granicy zdolności kredytowej. Inne nowe rozwiązania w ramach pierwszego filaru także są warte uwagi. Myślę tu chociażby o kredycie na partycypację w TBS.

Jak to ma wyglądać?

Wielu osób po prostu nie stać na tę 30-proc. partycypację. Pomysł jest więc taki, aby kredyt 0 proc. móc przeznaczyć właśnie na swoją część partycypacji w kosztach. Oczywiście po zakończeniu najmu te pieniądze wrócą na konto lokatora. De facto więc najemca będzie odkładać sobie pieniądze, które później będzie mógł przeznaczyć chociażby na zakup swojego mieszkania.

By pozostać w temacie kredytu 0 proc. – pana zdaniem wpłynie on na ceny mieszkań? Tylko szczerze.

Mamy pewne prawa ekonomii, które są nieubłagane. Myślę, że wiele rozwiązań, które proponujemy obok kredytu 0 proc., spowoduje, że wzrost cen zostanie złagodzony. Ale czy uda się ten wzrost cen ograniczyć do zera? Moim zdaniem będzie to trudne.

Idźmy dalej – czym jest trzeci filar? Przyznam, że jest on dla mnie najbardziej enigmatyczny.

Chodzi o różnego rodzaju ułatwienia przy realizacji inwestycji mieszkaniowych.

Co się pod tym kryje?

Modyfikacja obowiązującego prawa. Chcemy, aby inwestycje mogły być realizowane szybciej.

Krótko mówiąc, chodzi o ułatwienia dla deweloperów. Nie boi się pan, że może się to odbić na jakości powstających mieszkań? Interesy mieszkańców i deweloperów bywają często nie do pogodzenia.

Chcemy robić to z głową. Komfortowe życie mieszkańców jest dla nas na pierwszym miejscu. Proszę zauważyć, że w przypadku nowelizacji warunków technicznych – ukrócających w Polsce patodeweloperkę – mimo różnych apeli nie ugięliśmy się w sprawie vacatio legis. Nasze zdanie było w tej sprawie jasne. Od początku słyszałem głosy, że deweloperzy mają za mało czasu na wejście w życie nowych przepisów. Moim zdaniem nie ma żadnych przesłanek do tego. Deweloperzy i projektanci dostali wystarczająco dużo czasu. Nowe przepisy wejdą w życie 1 kwietnia.

A co z miejscami parkingowymi? Na podstawie tzw. specustawy mieszkaniowej inwestorzy są zobowiązani do wyznaczania co najmniej 1,5 miejsca parkingowego na mieszkanie lub jednego miejsca w obszarze zabudowy śródmiejskiej. Deweloperzy optowali za uchyleniem tych przepisów.

W małej nowelizacji zmienimy te przepisy, które w moim przekonaniu faktycznie nie są logiczne. Ich wprowadzenie wpisywało się w doktrynę PiS, aby takie decyzje podejmować centralnie. My oddamy tę kompetencję samorządom. Niech włodarze miast decydują, ile powinien wynosić ten przelicznik. Uważam, że to uczciwe rozwiązanie, gdyż w różnych gminach różnie wygląda problem.

Co z podatkiem katastralnym? Były minister rozwoju Waldemar Buda z PiS alarmował ostatnio w mediach społecznościowych, że „podatek katastralny nadchodzi”. To prawda?

Moje zdanie w tej kwestii jest powszechnie znane, ale zapewniam, że żadne prace na ten temat się nie toczą. Traktuję tweety ministra Budy jako pewien koloryt. Polki i Polacy mogą być spokojni.

Jeśli miałbym podejmować jakiekolwiek działania, to prędzej wolałbym ukrócić zjawisko flippingu mieszkań. Ale to już jest bardziej domena Ministerstwa Finansów aniżeli resortu rozwoju.

Jak można by to ograniczyć?

Myślę, że pewnym rozwiązaniem mogłoby być obniżenie zyskowności sprzedaży mieszkań po roku czy pół. Ale zaznaczam, to wyłącznie mój prywatny pogląd. Polityką fiskalną się nie zajmuję.

Kandyduje pan w wyborach samorządowych na prezydenta Włocławka. Dlaczego?

Bo to moje miasto. Po wyborach do Senatu dostałem od mieszkańców wiele gratulacji, niemniej często słyszałem, że woleliby, abym odpowiadał za zarządzanie miastem. Postanowiłem dać im prosty wybór – czy wolą, abym dalej reprezentował ich w izbie wyższej i resorcie, czy żebym wrócił i wziął odpowiedzialność za całe miasto. To kwintesencja demokracji.

Nie uważa pan, że coś jest jednak nie tak, gdy po pół roku chce pan wrócić do samorządu?

Nie jestem jedynym parlamentarzystą, który kandyduje w wyborach samorządowych. Zapewniam, że z pokorą przyjmę każdą decyzję. ©℗

Rozmawiał Marek Mikołajczyk