Deweloperzy proponują wprowadzenie choćby symbolicznej odpłatności od odwołań w sprawach inwestycji mieszkaniowych. Politycy i społecznicy nie mówią nie.
Platforma Mieszkaniowo-Budowlana Pracodawców RP, która skupia ekspertów rynku nieruchomości, przedstawiła politykom cztery postulaty, które jej zdaniem pozwolą szybko odblokować potencjał polskiego budownictwa mieszkaniowego. Jeden z nich dotyczy odwołań od pozwoleń na budowę i decyzji o warunkach zabudowy.
– Pseudoorganizacje społeczne czy kancelarie docierają do sąsiadów inwestycji i nakłaniają ich do udzielenia im pełnomocnictwa, które pozwoli im złożyć odwołanie. Ponieważ nic to nie kosztuje, nie trzeba go też merytorycznie uzasadniać, to dlaczego tego nie robić, a jak się uda coś ugrać, to się mocodawcy z pełnomocnikami podzielą wyciągniętymi od deweloperów pieniędzmi. Oczekiwania idą w setki tysięcy złotych. Osoby specjalizujące się w tej działalności przychodzą i otwarcie mówią: policzcie, ile stracicie na tym blokowaniu inwestycji. Zapłaćcie, a my wycofamy swój sprzeciw. To zjawisko nabrało w tej chwili takiej skali, że deweloperzy znaleźli się już pod ścianą i postanowili głośno powiedzieć, że nie będą nikomu płacić. To jednak oznacza nawet kilkuletnie opóźnienie inwestycji, gdyż tyle czasu trwa cała droga odwoławcza – mówi Konrad Płochocki, przewodniczący Platformy Mieszkaniowo-Budowlanej Pracodawców RP, wiceprezes Polskiego Związku Firm Deweloperskich.
Eksperci zwracają uwagę, że problem dotyczy nie tylko prywatnych przedsiębiorców. Również towarzystwa budownictwa społecznego wchodzące w skład Platformy Mieszkaniowo-Budowlanej skarżą się na blokowanie inwestycji nieuzasadnionymi odwołaniami.
– Rozumiemy, że każdy, kto ma interes prawny, powinien mieć możliwość zaskarżenia decyzji, z której jest niezadowolony. Niemniej powinniśmy wyważyć pewne dobra związane z możliwością zagospodarowania swojej własności. Uważamy, że wprowadzenie rygoru formalnego i konieczności wskazania uchybień, które ma decyzja, nie będzie nadmiernym utrudnieniem. Dziś treść odwołania od decyzji, która daje możliwość budowy kilkudziesięciomilionowej inwestycji, może mieć jedną linijkę – zauważa Patryk Kozierkiewicz, aplikant radcowski z PZFD.
Platforma Mieszkaniowa postuluje też wprowadzenie mikroopłaty od składanego odwołania, w kwocie od kilkudziesięciu do 100 zł. To rozwiązanie mogłoby być przejściowe, do momentu przyjęcia zmian co do wymogów formalnych treści odwołania.
Politycy widzą sens opłat…
Politycy przyszłej koalicji rządzącej widzą sens wprowadzenia opłat od odwołań.
– Nie jest tajemnicą, że najwięcej gruntów pod zabudowę mieszkaniową jest blokowanych odwołaniami od pozwoleń na budowę czy warunków zabudowy. Taka drobna opłata mogłaby powstrzymać tych najbardziej aktywnych, którzy składają po 20–30 odwołań jednocześnie, choć sądzę, że sama mikroopłata problemu nie rozwiąże. Według mnie warto też rozważyć doprecyzowanie w przepisach, kto może być stroną w postępowaniu. Będziemy się starali wypracować odpowiednie rozwiązania – mówi poseł Jacek Tomczak (PSL Trzecia Droga).
Propozycja drobnej opłaty nie budzi też protestu posła Pawła Bliźniuka (KO), który zetknął się z tym problemem w Łodzi, gdzie walkę z plagą takich odwołań prowadzą inwestorzy prywatni i lokalny samorząd, ale co do dalej idących zmian poseł jest ostrożny.
– Nie wiem, czy wprowadzanie ograniczeń co do formułowania treści odwołań nie będzie naruszeniem praw obywatelskich. To musieliby zbadać prawnicy. Wiemy, że są też odwołania uzasadnione – ocenia poseł Bliźniuk.
Podobnie uważa posłanka Anna Maria Żukowska (Lewica).
– Rozumiem postulaty deweloperów, bo odwołania opóźniają inwestycje. Opłata może być dobrym pomysłem w zakresie nieuzasadnionych odwołań. Co do uzasadnienia merytorycznego to nie jest takie proste. Jest to kwestia do przemyślenia – dodaje Anna Maria Żukowska.
…społecznicy też się nie sprzeciwiają
Społecznicy rozumieją problem deweloperów, jednak pomysł sformalizowania treści uzasadnień uważają za zbyt daleko idący.
– Bywają złośliwi sąsiedzi czy protestujący, których jedynym celem jest uzyskanie dla siebie korzyści materialnej, ale w sytuacji takiej jak w Katowicach, gdzie władza lokalna sprzyja deweloperom i używa wszystkich dostępnych narzędzi, by umożliwić im realizację budzących protesty mieszkańców inwestycji, jedyną szansą dla nas, aby np. nie stawiać bloków w Parku Śląskim, jest pójście do sądu. Jako ruchowi obywatelskiemu trudno nam sobie wyobrazić, aby nowy rząd, który określa się jako obywatelski, poparł ideę ograniczającą swobodę wypowiadania się obywateli, a tym są dla nas odwołania – mówi Joanna Jurek, reprezentująca Kato Protest, koalicję stowarzyszeń obywatelskich z Katowic. Dodaje jednak, że niską opłatę od odwołań byłaby w stanie zaakceptować.
Również Lech Mergler, działacz społeczny, jeden z liderów Kongresu Ruchów Miejskich, zgadza się, że mogą być sytuacje, w których deweloper jest poszkodowany przed nadużywających prawa do odwołań.
– Mieliśmy nawet taką sytuację w Poznaniu, gdzie sąd przyznał deweloperowi 10 mln zł odszkodowania z tytułu utraconych korzyści. Ja jednak od kilkunastu lat, współtworząc ruchy miejskie, zdecydowanie częściej mam do czynienia z agresywnym działaniem inwestorów, którzy w naszym mieście próbują sukcesywnie okrajać tereny zieleni i stawiać tam bloki. Mimo to nie mogę wykluczyć, że rzeczywiście może jakaś niewielka opłata przy składaniu odwołania odsiałaby pieniaczy, a jednocześnie nie zablokowała możliwości ochrony swoich interesów przez społeczeństwo – uważa Lech Mergler.
Oboje społecznicy są też zgodni, że konflikty między deweloperami i organizacjami społecznymi wynikają przede wszystkim z nieprecyzyjnych przepisów, braku miejscowych planów zagospodarowania i przewlekłych postępowań.
– Urzędnicy pracują, jak pracują. Sądy też. Deweloperzy zaś myślą: z tym nic nie zrobię, więc próbują ograniczyć prawo do protestów. To samo jest ze stroną społeczną. Ludzie widzą, że winne ich problemom jest niedoskonałe prawo, ale jak mają zgłosić pretensje do ustawodawcy? Do dewelopera mają bliżej. Oczywiście uzdrowienie tej sytuacji jest dużo trudniejsze niż wprowadzenie opłaty za złożenie odwołania – podsumowuje Lech Mergler. ©℗