Kiedy wyprowadzę się od rodziców – satysfakcjonującą odpowiedź na to pytanie chciałaby usłyszeć połowa Polaków między 18, a 34 rokiem życia, która mieszka w domach rodzinnych. Cztery konwencje partyjne, które się w sobotę odbyły prostej odpowiedzi nie przyniosły.
Bo i prostej odpowiedzi trudno na to pytanie udzielić. Można, co najwyżej, analizując partyjne plany mieszkaniowe, spróbować wyłuskać tych, z którymi może się to udać szybciej. Żeby nie dać się złapać na efektowne, ale niekoniecznie efektywne pomysły trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie co dziś jest największą przeszkodą w wypełnianiu luki mieszkaniowej, szacowanej na 1,5 do 2 mln mieszkań. To, przede wszystkim, brak gruntów. Ciągła nowelizacja przepisów, różne ich interpretacje, ślimaczące się procedury. Wyczekiwanie już czasem nie miesiącami, ale latami na decyzje środowiskowe, uzgodnienia drogowe czy te z gestorami mediów. Brak miejscowych planów zagospodarowania. Tylko 317 gmin na 2,5 tys. jest w pełni pokryta planami. Przez to od znalezienia gruntu do wydania kluczy do mieszkania mija u nas 5 lat, a największym pechowcom przejście tej drogi zajęło nawet 10 lat.
Na uwolnienie gruntów z Krajowego Zasobu Nieruchomości, który miał pełnić rolę państwowego banku ziemi, stawia Trzecia Droga. Według różnych szacunków KZN ma grunty, na których można zbudować dziesiątki tysięcy mieszkań. Ile dokładnie staramy się ustalić. Trzecia Droga chce też pomóc gminom w tworzeniu planów zagospodarowania. I one na to czekają, bo tworzenie planów jest w Polsce tak trudne i kosztowne, że można to chyba porównać z lotem w kosmos. Program mieszkaniowy Trzeciej Drogi długi nie jest, ale gdyby im się to udało, to byłoby naprawdę Coś. Nie wierzę tylko, że w ciągu jednej kadencji zbudują 1 mln mieszkań. Deweloperom zajęło to 10 lat.
Dyktatura kredytu
Podoba mi się wezwanie Szymona Hołowni, by skończyć z dyktaturą kredytu hipotecznego. Nie powinno być tak, że kredyt jest jedyną drogą do samodzielnego mieszkania i zadaniem rządów jest stworzenie alternatywy w postaci rozwoju rynku najmu. Gdy kiedyś zapytałam jednego z prezesów banków, jaki kredyt jest najlepszy, odpowiedział – ten niewzięty. Bo duży kredyt zaciągnięty na 20-30 lat, to duże ryzyko i Polacy dobrze już poznali jego cenę. Najpierw frankowicze boleśnie przekonali się czym jest ryzyko kursowe, a potem złotówkowicze, czym jest ryzyko zmiennej stopy procentowej. Uruchomiony przez PiS Bezpieczny Kredyt 2 proc. chroni przynajmniej przez 10 lat przed takim ryzykiem, ale przyczynił się do wzrostu cen mieszkań. Wywołuje frustrację u tych, którzy się na niego nie załapią, ale ze swoich podatków dopłacą do rat jego beneficjentom. Można więc powiedzieć, że ostatecznie niewielu na nim skorzysta, ale wszyscy za to zapłacą.
Tym większej gęsiej skórki dostaję słysząc o kredycie „O” proc. , który zapowiada KO. Planuje też dopłacać 600 zł najemcom do czynszów i to pewnie przyjmą z radością, bo koszt wynajmu mieszkania, zwłaszcza w dużym mieście, jest tym, co uniemożliwia młodym usamodzielnienie się. KO dostrzega problem pustostanów i chce dać gminom w ciągu 4 lat 10 mld zł na ich remonty i utworzenie w tych lokalach mieszkań komunalnych. Podobnie, jak Trzecia Droga zapowiada uwolnienie gruntów z Krajowego Zasobu Nieruchomości.
Nie każdemu idzie budowanie
Lewica stawia, przede wszystkim, na budowanie tanich mieszkań na wynajem. Kierunek jest na pewno bardzo dobry. Potrzeby ogromne, tylko martwię się o wykonanie. Lewica nie chce by rząd budował i całe szczęście, bo doświadczenie pokazuje, że państwowy deweloper, to nieudacznik. Chce dać na to pieniądze gminom. I w tym właśnie, patrząc na statystykę, widzę słaby punkt. Wynika z niej, że w 2022 roku oddano do użytkowania 238,6 tys. mieszkań. Na co złożyło się 143,8 tys. lokali wybudowanych przez deweloperów i 91 tys. przez inwestorów indywidualnych. To łącznie 98,4 proc. ogółu nowo oddanych mieszkań. W pozostałych formach budownictwa (spółdzielcze, komunalne, społecznej czynszowej i zakładowe) oddano do użytkowania łącznie 3,8 tys. mieszkań.
Wiem, że w niektórych krajach się takie pomysły sprawdziły. Nie wiem dlaczego u nas nie, ale my już mamy narzędzie, które rozwiązuje ten problem. To ustawa „lokal za grunt”. Gmina sprzedaje deweloperowi grunt, a w rozliczeniu dostaje mieszkania. Przez ponad dwa lata stosowne uchwały przyjęły 4 gminy. Wielka szkoda.
Na koniec zostawiłam PiS. Popyt, jak wspomniał prezes Kaczyński, łatwo uruchomić (BK 2 proc.), gorzej z podażą. I słusznie, że w kolejnej kadencji planują zająć się jej ożywieniem. Gdyby poszło, jak z popytem byłoby wspaniale. Zapowiedzieli też ukrócenie patodeweloperki. Na pewno nikt nie będzie bronił tego zjawiska. Duże zasługi PiS z koalicjantami może położyć pod fundamenty przyszłych mieszkań, jeśli zapanuje nad patolegislacją. Przyjęta przez Sejm ostatnia nowelizacja prawa budowlanego nadaje się do tylko do rozbiórki. Program „Przyjazne osiedle”, który jest zapowiedzią rewitalizacji bloków z wielkiej płyty i starszych poznaliśmy na razie z ogólnych haseł. Plan jest dobry. Pytanie, jakie będzie wykonanie. Tego, jak i wszystkich innych pomysłów partyjnych na rozwiązanie problemu mieszkaniowego. Niewielu startujących po władzę wcześniej jej nie miało, a jednak nikomu się to dotąd nie udało. Co sprawia, że trudno odpowiedzieć naszym „gniazdownikom”, bo tak się nazywa tych, co się zasiedzieli w rodzinnym domach, niekoniecznie z własnej winy, kiedy wreszcie będą mogli z nich wyfrunąć.