Stowarzyszenia lokatorskie powinny mieć prawo uczestniczyć w walnych zebraniach spółdzielni mieszkaniowych oraz najważniejszych posiedzeniach rad nadzorczych – uważają przedstawiciele spółdzielców
Stowarzyszenia lokatorskie powinny mieć prawo uczestniczyć w walnych zebraniach spółdzielni mieszkaniowych oraz najważniejszych posiedzeniach rad nadzorczych – uważają przedstawiciele spółdzielców
Pomysł jest pokłosiem deklaracji prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że jego partia chce pomóc spółdzielcom i planuje zmienić prawo. - Mówimy „sprawdzam” - usłyszeliśmy od przedstawicieli kilku organizacji spółdzielczych.
Spółdzielcy twierdzą często, że walne zgromadzenia wyglądają niewłaściwie, bo służą jedynie umocnieniu prezesów, którzy narzucają ton tym zebraniom.
- Członkowie spółdzielni zazwyczaj nie mają prawnika na swoich usługach. To utrudnia poprawność analizy oraz wybór korzystnych dla wszystkich członków rozwiązań. Tymczasem zarządy spółdzielni korzystają z pomocy prawnej. Za pieniądze wszystkich członków - zauważa Krzysztof Sałata, członek Rady Osiedla Bolesława Śmiałego w Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Jego zdaniem, by nieco zrównoważyć siłę spółdzielców i prezesów, warto dopuścić przedstawicieli stowarzyszeń lokatorskich do udziału w walnych zgromadzeniach oraz co najmniej najistotniejszych posiedzeniach rad nadzorczych spółdzielni. Nie mieliby oni prawa głosować, ale mogliby pytać o poruszane podczas zebrań kwestie i wyjaśniać spółdzielcom istotę rozwiązań, nad którymi odbędzie się głosowanie.
Adam Rymski, prezes stowarzyszenia Razem dla Targówka, które pomaga warszawskim lokatorom, przyznaje, że to coraz częstszy postulat środowisk lokatorskich i spółdzielczych. - Do uspokojenia atmosfery na zebraniu znacznie przyczyniłaby się obecność osób z organizacji pozarządowej, które usiadłyby w różnych częściach sali, obserwowały przebieg zgromadzenia i doradzałyby spółdzielcom - uważa nasz rozmówca.
Obaj eksperci dostrzegają jednak zagrożenia takiego rozwiązania. - Zarządy spółdzielni oraz współpracujące z nimi rady nadzorcze mogłyby korzystać ze wsparcia przychylnych im organizacji. I zamiast osób, które chcą pomóc spółdzielcom, na zebraniach pojawiałyby się osoby podstawione przez prezesów - zauważa Adam Rymski.
Dlatego Krzysztof Sałata proponuje, by wskazać w przepisach, że obecny na zebraniu przedstawiciel stowarzyszenia nie może być członkiem zarządu spółdzielni, członkiem rady nadzorczej ani pracownikiem spółdzielczej administracji.
- Nie da to pewności, że nie pojawią się proprezesowskie stowarzyszenia, ale chociaż częściowo ograniczy ryzyko. Istotą jest bowiem to, by organizacje pomagające spółdzielcom były niezależne i by z ich punktu widzenia nieważne było, kto sprawuje władzę w kooperatywie - przekonuje.
To, co podoba się jednym, u innych budzi sprzeciw.
- Nie widzę uzasadnienia - ani prawnego, ani merytorycznego - dla przyznania stowarzyszeniom praw do uczestnictwa w walnych zgromadzeniach spółdzielni mieszkaniowych lub posiedzeniach rad nadzorczych - twierdzi Grzegorz Jakubiec, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Służew nad Dolinką”.
Jego zdaniem dopuszczenie stowarzyszeń do obrad organów spółdzielni, na których są udostępniane różnego rodzaju dane osobowe i dane stanowiące tajemnicę przedsiębiorcy, mogłoby stanowić naruszenie przepisów prawa i prowadzić w skrajnych przypadkach do nadużyć.
- Nie rozumiem stwierdzeń, że dopuszczenie stowarzyszeń jest potrzebne, bo większość spółdzielców nie zna się na omawianych sprawach. Nikt takiego zarzutu nie stawia wobec wspólnot mieszkaniowych, gdzie decyzje także są podejmowane przez właścicieli lub występujących w ich imieniu pełnomocników. W przypadku wspólnot nie mówi się, że właściciele się nie znają na omawianych sprawach i muszą ich wyręczać jakieś stowarzyszenia - podkreśla Grzegorz Jakubiec.
Zauważa też, że większość stowarzyszeń lokatorskich i mieszkaniowych wywodzi się ze środowiska członków spółdzielni. W efekcie - jego zdaniem - wśród członków przeciętnej spółdzielni jest wiele osób, które doskonale znają się na problematyce mieszkaniowej.
- Nie sądzę, aby jakiekolwiek stowarzyszenie lepiej reprezentowało interesy członków spółdzielni niż oni sami, znający przecież jej specyfikę. Nie pozbawiajmy członków podmiotowości i samodzielności, nie próbujmy na siłę narzucać opinii, że się nie znają - zaznacza Grzegorz Jakubiec.
Biuro komunikacji Ministerstwa Rozwoju i Technologii w odpowiedzi na pytanie DGP odpisało, że już dziś każdy członek może na walnym zgromadzeniu korzystać ze wsparcia eksperta lub z pomocy prawnej. Wynika to z art. 36 par. 7 prawa spółdzielczego (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 648). - Ustawa nie zawęża podmiotowo, kto może pełnić rolę takiego eksperta, nie ma zatem przeszkód, żeby przedstawiciel stowarzyszenia o charakterze lokatorskim pomagał np. nieodpłatnie członkowi spółdzielni. Udział takiego eksperta nie jest zależny od zgody zarządu - zaznacza ministerstwo.
Adam Rymski uważa, że nie zamyka to tematu i wcale nie przesądza o bezcelowości postulatu organizacji spółdzielczych.
- Z przepisów wynika, że ekspert nie ma prawa zabierać głosu, więc jedynie podpowiada na ucho. Jego zdanie nie liczy się też w razie wątpliwości dotyczących przebiegu obrad. Tymczasem obecność przedstawicieli organizacji pozarządowych mogłaby mieć większe znaczenie. Wyobrażam sobie np., że w toku ewentualnych postępowań sądowych sądy mogłyby być zainteresowane tym, jak oceniają oni przebieg zgromadzenia - zwraca uwagę Adam Rymski.©℗
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama