Realny wzrost cen nieruchomości w 25 analizowanych miastach wyniósł średnio 10 proc. od połowy 2020 r. do połowy 2021 r., to najwyższy roczny wskaźnik wzrostu od 2007 r. - wynika z raportu UBS. W Warszawie oraz m.in. w Londynie i Monachium wzrost cen domów skorygowany o inflację jest ujemny.
Raport "UBS Global Real Estate Bubble Index" przedstawia wnioski z badania rynków nieruchomości 25 czołowych miast świata, w tym Warszawy.
Najnowsza edycja Indeksu wskazuje, że nierównowaga na rynkach mieszkaniowych w światowych metropoliach jest bardzo wysoka, a poziom cen nie jest zgodny z rosnącymi stopami procentowymi. Na czele tegorocznego indeksu znajdują się Toronto i Frankfurt, których rynki wykazują wyraźne cechy bańki cenowej. Podwyższone ryzyko istnieje również w Zurychu, Monachium, Hongkongu, Vancouver, Amsterdamie, Tel Awiwie i Tokio - podano.
Wskazano, że w USA wszystkie z pięciu analizowanych miast znajdują się w kategorii przeszacowanych, przy czym nierównowaga jest bardziej wyraźna w Miami i Los Angeles niż w San Francisco, Bostonie i Nowym Jorku. Rynki mieszkaniowe w Sztokholmie, Paryżu i Sydney pozostają przeszacowane pomimo pierwszych objawów ochłodzenia.
Do pozostałych rynków wykazujących oznaki przeszacowania należą Genewa, Londyn, Madryt i Singapur. Sao Paulo, które dołączyło do rankingu po raz pierwszy, jest odpowiednio wyceniane, podobnie jak Mediolan i Warszawa. Rynek mieszkaniowy w Dubaju, pomimo dynamicznego roku, również jest odpowiednio wyceniany - dodano.
Według ekspertów UBS, w ujęciu średnim wyniki indeksu nie wzrosły w porównaniu z ubiegłym rokiem. Silny wzrost dochodów i czynszów złagodził dalsze narastanie nierównowagi. Przez drugi rok z rzędu ceny mieszkań na obszarach pozamiejskich rosły szybciej niż w miastach. Jak wskazali. wzrost cen uległ znacznemu spowolnieniu w ujęciu skorygowanym o inflację. "Niemniej obecne wyceny są bardzo wysokie" - cenili.
Jak wskazali, niskie stopy procentowe w ciągu ostatniej dekady spowodowały, że ceny nieruchomości mieszkaniowych stale oddalały się od wzrostu dochodów i czynszów. W miastach znajdujących się w strefie ryzyka wystąpienia bańki ceny wzrosły w tym okresie średnio o 60 proc. w ujęciu skorygowanym o inflację, podczas gdy realne dochody i czynsze wzrosły jedynie o około 12 proc. - zaznaczyli.
Zwrócili uwagę, że od najniższego punktu w połowie 2021 r. średnie oprocentowanie kredytów hipotecznych podwoiło się we wszystkich analizowanych miastach. W połączeniu z zauważalnie wyższymi cenami nieruchomości spowodowało to, że powierzchnia mieszkalna, na którą stać wysoko wykwalifikowanego pracownika sektora usług, jest średnio o jedną trzecią niższa niż tuż przed pandemią.
Według Claudio Saputelli z UBS Global, inflacja i straty aktywów spowodowane obecnymi zawirowaniami na rynkach finansowych zmniejszają siłę nabywczą gospodarstw domowych, co ogranicza popyt na dodatkową przestrzeń mieszkalną. "Mieszkania stają się tym samym również mniej atrakcyjne jako inwestycja, ponieważ koszty kredytów w wielu miastach coraz częściej przekraczają stopy zwrotu z mieszkań na wynajem" - zaznaczył, cytowany w komunikacie.
Jak dodał autor badania w UBS Global Wealth Management Maciej Skoczek, silny (jeszcze) rynek pracy stał się więc w większości miast ostatnim filarem wsparcia dla rynku mieszkań własnościowych. Wraz z pogorszeniem się warunków gospodarczych także i ten rynek jest zagrożony załamaniem. „Rzeczywiście jesteśmy świadkami tego, że światowy boom na rynkach mieszkaniowych w końcu znalazł się pod presją. W większości wysoko wycenianych miast w najbliższych kwartałach należy spodziewać się znaczących korekt cen” - ocenił.
Z Indeksu wynika, że Warszawa ma jeden z najsilniejszych rynków pracy w Europie Środkowo-Wschodniej, a boom przyciąga nowych mieszkańców i inwestorów kupujących na wynajem. Rynek pozostaje odpowiednio wyceniany, ale mieszkania stają się coraz bardziej niedostępne dla mieszkańców ze względu na wysokie ceny i szybko rosnące oprocentowanie kredytów hipotecznych. (PAP)