- W 1984 r. otrzymaliśmy przydział mieszkań ze spółdzielni „Monitor” , która istniała przy ówczesnym Komitecie ds. Radia i Telewizji. Musieliśmy zlikwidować książeczki mieszkaniowe, wpłacić wpisowe oraz opłacić tzw. udział członkowski. W zamian za to otrzymaliśmy książeczki do płacenia czynszu z napisem – „mieszkanie spółdzielczo- własnościowe”. Zdecydowana większość mieszkańców uiściła ok. 10 proc. wartości mieszkania względem TVP – piszą w liście do Dziennika Gazety Prawnej rozgoryczeni mieszkańcy.
Gdy jednak po dwóch latach poprosili o umowy, otrzymali odpowiedź, że nigdy nie byli członkami spółdzielni. A sama spółdzielnia, jak się okazało, w 1985 r. odstąpiła od zamiaru przejęcia zasiedlenia budynku. Blok przy ul. Antalla 2 stracił tym samym status budynku spółdzielczego. Od tego momentu zaczęła się walka mieszkańców o uznanie ich praw, która trwa już trzydziesty rok. Jak twierdzą mieszkańcy, każdy kolejny Zarząd TVP ich zwodzi, a budynek popada w ruinę. Nie pomogły interwencje podjęte przez Związek Zawodowy Pracowników Twórczych TVP ani Rzecznika Praw Obywatelskich.
Telewizja Polska nie zgadza się z taką oceną sytuacji. - Obecnie właścicielem gruntu, na którym wybudowany został blok, jest Miasto Stołeczne Warszawa. Wobec tego należy dojść do wniosku, że przedmiotowy budynek stanowi własność miasta. TVP nim administruje na skutek zaszłości natury historycznej – wyjaśnia Jacek Rakowiecki, rzecznik prasowy TVP. I dodaje, że nieprawdą jest, jakoby blok był w złym stanie technicznym. - Zgodnie z protokołem z przeprowadzonej w dniu 6.10.2014 r. corocznej kontroli stanu technicznego budynku jego stan został określony jako zadowalający, bezpieczny pod względem konstrukcyjnym, a obiekt nadaje się do użytkowania – uzupełnia Rakowiecki.
Mieszkańcy nie wierzą już w żadne wyjaśnienia. "W październiku 2014 r. minęło 30 lat od zasiedlenia bloku i zarazem 30 lat walki z firmą, która oszukała własnych pracowników” - piszą we wspomnianym liście.
TVP deklaruje dalsze działania w tej sprawie. - Jesteśmy w trakcie przygotowywania opinii prawnej, której przedmiotem będzie przedstawienie potencjalnych procedur prawnych, zmierzających do uregulowania sytuacji prawnej omawianego budynku – pisze w wiadomości do DGP Jacek Rakowiecki. Uzupełnia swoją wypowiedź o stwierdzenie, że Telewizji Polska S.A. nie pobiera od użytkowników lokali opłat z tytułu odpisów remontowych. Nie omieszkuje również zaznaczyć, że lokatorzy zalegają z opłatami na blisko 180 tys. zł.
Czy takie stanowisko spółki jest krokiem w dobrym kierunku? Sceptyczny jest Damian Soliński, radca prawny w kancelarii Szczubełek & Soliński. Jego zdaniem podejście TVP może sugerować przewlekłość działań i nie wróży szybkiego zakończenia sporu.
Soliński zwraca uwagę na to, że spółka jest bardziej zainteresowana przekazaniem budynku do administrowania miastu, twierdząc, że stanowiłoby to dostosowanie stanu faktycznego do stanu prawnego. Być może – twierdzi prawnik - jest tak z uwagi na roszczenia mieszkańców. - Uchylanie się przez Zarząd TVP S.A. od ustalenia porządku działań prawnych i faktycznych w sprawach mieszkańców stoi w wyraźniej sprzeczności z ich prawami. Przecież zasiedlili oni mieszkania na podstawie decyzji o przydziale, a ponadto zawarli ustne lub pisemne umowy najmu, które powinny rodzić poczucie odpowiedzialności ze strony spółki za sytuację rodzin tam zamieszkałych – mówi mec. Damian Soliński.
Urząd Miasta Stołecznego Warszawy na wysłane przez nas 2 tygodnie temu zapytanie w niniejszej sprawie nie odpowiedział.