We Wrocławiu i w Poznaniu będzie można wynająć pierwsze lokale od funduszu kontrolowanego przez BGK.
Ponad rok temu Bank Gospodarstwa Krajowego ogłosił wielki program inwestycji na prywatnym rynku najmu mieszkań. Z informacji DGP wynika, że wkrótce przedstawi chętnym pierwsze oferty.
– Myślę, że jeszcze w tym roku uda nam się zaoferować klientom pod wynajem ok. 140 lokali w dwóch lokalizacjach we Wrocławiu i w Poznaniu – przyznaje Dariusz Kacprzyk, prezes BGK. Podkreśla, że prowadzi negocjacje w sprawie zakupu budynków, dlatego nie może podać adresów. Fundusz nie przyjmuje jeszcze wniosków od chętnych, którzy chcą mieszkania wynająć.
Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że bank analizuje także ofertę z Warszawy – transakcja ta może zostać domknięta w tym roku. A to oznacza, że tegoroczna liczba mieszkań na wynajem w ofercie BGK może zostać podwojona. Ponadto, jak twierdzi nasz informator, fundusz negocjuje zakup gruntu pod budowę zupełnie nowej inwestycji pod wynajem od władz Wrocławia.
– Nie będę rozmawiał o żadnej transakcji, dopóki nie podpiszemy umowy. Przyznanie, że jesteśmy zainteresowani jakąś ofertą, wpływa niekorzystnie na ceny – zaznacza Dariusz Kacprzyk. A te w przypadku Funduszu Mieszkań na Wynajem są bardzo istotne. Ideą jego działania jest kupowanie lokali po jak najniższych cenach, tak aby mógł zaoferować atrakcyjne stawki najmu, niższe od średnich na rynku, a przy okazji był w stanie na najmie zarabiać. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami cel funduszu to średnioroczna stopa zwrotu na poziomie przynajmniej 4 proc. W planach jest wydanie w ciągu kilku lat na lokale na wynajem nawet 5 mld zł. W ten sposób miałby powstać portfel nawet 20 tys. mieszkań. Bank liczy, że jego udane inwestycje przyciągną na rynek długoterminowego najmu innych inwestorów instytucjonalnych, co zwiększy dostępność takich lokali i obniży koszty najmu.
Ze strony deweloperów sprawa nie wygląda tak różowo. Skarżą się w rozmowach z DGP, że mimo składania, ich zdaniem atrakcyjnych, propozycji BGK nie odpowiada na zgłaszane oferty, a negocjacje trwają miesiącami.
– To prawda. Nie ulegamy naciskom deweloperów. W pierwszej kolejności szukamy nie dziur w ziemi, tylko budynków już zakończonych albo bardzo zaawansowanych, gdzie możemy wejść i zająć się wykańczaniem mieszkań. W dodatku nie rozpatrujemy każdej oferty osobno. Nasz komitet decyzyjny spotyka się wówczas, gdy ma kilka propozycji i rozważa je razem. Jeśli żadna nie spełnia naszych oczekiwań, czekamy na kolejne – ucina szef BGK.
Jest też druga strona medalu. Część firm z własnej inicjatywy rezygnuje ze współpracy. Członek zarządu jednego z dużych, ogólnopolskich deweloperów deklaruje, że jeszcze kilka miesięcy temu przedstawił funduszowi budynek w jednej ze swoich inwestycji. Informacja na ten temat rozniosła się wśród klientów zainteresowanych zakupem lokali w pozostałych budynkach w projekcie. – Ich reakcja nie była najlepsza, więc postanowiliśmy wycofać ofertę złożoną BGK – tłumaczy nasz rozmówca. Okazało się, że problemem jest powiązanie funduszu i banku z państwem. Potencjalni kupujący obawiali się, że mieszkania, które trafią do funduszu, będą substytutem lokali socjalnych dla najmniej zamożnych osób, choć BGK od początku zapowiada, że będzie weryfikował możliwości najemców do opłacenia czynszu. Właśnie po to, aby mieszkania nie zyskały charakteru lokali komunalnych czy socjalnych.
Na lokale socjalne BGK ma inny pomysł. – Przygotowujemy fundusz inwestycyjny, który będzie finansował mieszkania komunalne na zlecenie gmin. Obecnie pracujemy nad strukturą takiego funduszu, sposobami wychodzenia z takich inwestycji, osiąganiem zwrotu. To dość skomplikowany projekt, potrzebujemy jeszcze chwili, by zaprezentować ten pomysł – mówi nam Dariusz Kacprzyk. Na razie nie ujawnia, jakimi środkami miałby ten fundusz zarządzać. Wiadomo, że jego celem będzie wspieranie finansowe gmin, których na to nie stać w realizacji takich projektów. A nie stać większości.
Najwyższa Izba Kontroli w 2011 r. wskazywała np., że w skontrolowanych przez nią gminach brakowało takich mieszkań dla ponad 80 proc. oczekujących. Jako jedną z przyczyn NIK wskazała zbyt małe wsparcie finansowe udzielane gminom z budżetu, którego często i tak nie są w stanie w pełni wykorzystać, m.in. z powodu niewystarczająco dużych środków własnych. Zapewnienie tych środków własnych będzie zadaniem funduszu BGK.