Połączone sejmowe komisje infrastruktury oraz samorządu terytorialnego i polityki regionalnej rekomendują Sejmowi przyjęcie ustawy, która umożliwi budowanie domów do 70 mkw. bez zezwolenia. Drugie czytanie projektu zaplanowane jest na dzisiejszy wieczór, a głosowanie może odbyć się już w piątek.

Podczas wczorajszego pierwszego czytania komisja wprowadziła do projektu kilka poprawek autorstwa posła PiS Andrzeja Gawrona. Najważniejsza z nich eliminuje zapis, że liczba takich budynków nie może być większa niż jeden na każde 500 mkw. działki.
Zgodnie z nową wersją przepis zakłada, że na podstawie nowej ustawy będzie można wznieść dom wolnostojący, nie więcej niż dwukondygnacyjny, o powierzchni zabudowy do 70 mkw., którego obszar oddziaływania mieści się w całości na działce lub działkach, na których został zaprojektowany, a budowa jest prowadzona w celu zaspokojenia własnych potrzeb mieszkaniowych inwestora.
Intencją poprawki, jak wyjaśniał poseł Gawron, jest wyeliminowanie wątpliwości, czy taki dom można też postawić na działce mniejszej niż 500 mkw.
Podczas posiedzenia komisji starły się dwie wizje. PiS oraz Konfederacja chwaliły projekt, przedstawiając go jako rozwiązanie „wolnościowe”. A posłowie opozycji nie zostawili na nim suchej nitki, domagając się odrzucenia go w pierwszym czytaniu. Wniosek ten jednak przepadł.
O skutkach ustawy w postaci chaosu przestrzennego i rozlewania się miast, co generuje korki, przekłada się na brak dostępu do usług publicznych i więcej smogu, mówiła m.in. Hanna Gill-Piątek (Polska 2050). Jak dodawała, zapłacą za to samorządy, które będą musiały dociągnąć do nowych domów instalacje, drogę etc.
Wtórował jej Franciszek Sterczewski (KO): – To przepis na chaos, katastrofę, anarchię przestrzenną. Brakuje w Polsce około miliona mieszkań – w obliczu spektakularnej klapy Mieszkania plus proponujecie coś takiego. Proszę o wycofanie się z tego absurdalnego pomysłu. Potrzebujemy osiedli z dobrym dojazdem, usługami publicznymi.
Z kolei Ryszard Wilczyński (KO) przewidywał, że będziemy mieli do czynienia z zabudowaniem całych połaci kraju „biedabudownictwem”. Porównał „biedadomki” do „sławojek”. – Widocznie też chcecie przejść do historii – zwrócił się do przedstawicieli PiS.
Natomiast poseł Maciej Lasek (KO) ostrzegał, że rezygnacja z kierownika budowy to pułapka zastawiona na ludzi.
Reprezentujący wnioskodawców wiceminister rozwoju Piotr Uściński przekonywał, że ustawa nie zaburzy ładu przestrzennego, a zapobieganie suburbanizacji to kompetencja gmin. Jak mówił, kierownik budowy często jest na budowie fikcyjnie, a dzienniki wypełniane są post factum. – Chcemy dać ludziom wolność wyboru. Projekt jest wolnościowy – podkreślał.
Na głosy opozycji zareagowała też m.in. Anna Paluch (PiS). – Jak was słucham, zastanawiam się, czy nie macie przyjaciół wśród deweloperów – zaznaczyła. I pytała, co jest lepsze dla rodziny – za 300 tys. zł kupić sobie 25-metrowe mieszkanie w mieście, czy postawić 70-metrowy dom na obrzeżach. Wskazywała, że nowe przepisy to oferta dla mieszkańców mniejszych miejscowości, gdzie nie ma inwestycji deweloperskich. Jej zdaniem prowadzenie aktywnej polityki przestrzennej to kompetencja samorządów, a jeżeli gminy podejdą do sprawy rozsądnie, to nie będzie bezładu przestrzennego.