W ostatnich miesiącach w Trójmieście i okolicy podrożały szczególnie mieszkania i działki, wzrost cen wynosi ok. 20-25 proc. - powiedział PAP Jerzy Oleszczuk, pośrednik ds. nieruchomości prowadzący agencję Forum w Gdyni.

„Dużo mieszkań z tzw. najmu wakacyjnego, krótkoterminowego z uwagi m.in. na brak turystów, trafiło na rynek najmu długoterminowego. W pierwszym okresie pandemii rynek wynajmu mieszkań bardzo wyhamował. Obecnie jednak wszystko powoli wraca do normy. Inflacja i niskie oprocentowanie lokat bankowych spowodowało większe zainteresowanie klientów mieszkaniami na inwestycje. I ich ceny bardzo wzrosły” - wyjaśnił Oleszczuk.

Dodał, że jak jeszcze kilka lat temu mieszkaniem inwestycyjnym były głównie kawalerki, nawet niewielkie o powierzchni ok. 20 metrów kwadratowych, to w ostatnim czasie do tej kategorii zalicza się już lokale 2-3 pokojowe.

„Ceny tych mieszkań w ostatnich miesiącach znacznie wzrosły. Za mieszkania, które kiedyś kosztowały 200-220 tysięcy złotych, teraz trzeba zapłacić ponad 300 tysięcy złotych. Szczególnie ceny mieszkań - o 20-30 procent - wzrosły w centralnych lokalizacjach Trójmiasta” – nadmienił.

Niezmienną popularnością wśród klientów od wielu lat cieszą się mieszkania w Sopocie.

Ostatnio na położonym kilkaset metrów od plaży osiedlu Parkur II, oddanym do użytku w 2007 r., 50-metrowe mieszkanie zostało sprzedane za ok. milion złotych. „Taka cena, która jeszcze jakiś czas temu szokowała dziś jest zwykłą, średnią ceną” – ocenił ekspert.

Preferowane są również mieszkania z miejscem postojowym i w nowszych inwestycjach, ale jest też duże zapotrzebowanie na mieszkania nowe u deweloperów.

Dla przykładu, w ostatnich miesiącach ok. 100-metrowe mieszkanie w centrum Gdyni w stanie deweloperskim sprzedano za ponad 2 mln zł. „Takich cen wcześniej nie było” – ocenił Oleszczuk.

„W pierwszym okresie pandemii był znacznie gorszy dostęp do kredytów. Na początku tego roku banki poluzowały już zasady ich przyznawania i jest to widoczne w zainteresowaniu mieszkaniami. Ludzie po prostu uciekają z oszczędnościami ze śladowo oprocentowanych lokat w inwestycje na rynku nieruchomości. Wynajmowane mieszkanie może na siebie zarabiać, a w razie kłopotów finansowych zawsze można je sprzedać i załatać w ten sposób dziurę w domowym budżecie” – objaśnił znawca rynku nieruchomości.

Przyznał, że dużym zainteresowaniem klientów cieszą się też domy. Jego zdaniem, przyczyniła się do tego głównie pandemia koronawirusa.

„Ludzie byli zmęczeni siedzeniem w blokach. Dużo osób postanowiło zamieszkać w czymś większym, z kawałkiem działki i ogródka, gdzie będzie można funkcjonować bardziej niezależnie, spokojniej i bezpieczniej niż w bloku. I stąd duże zainteresowanie domami. Ich ceny też idą w górę – o ok. 10 proc. - jednak nie tak szybko jak ceny mieszkań. Inna sprawa, że wartość domów zawsze była niedoszacowana w porównaniu do wartości mieszkań” – uważa Oleszczuk.

Zwrócił uwagę, że na cenę domów spory wpływ ma też wzrost cen materiałów budowlanych, działek, a także rosnąca inflacja.

„O ile jeszcze w zeszłym roku czy dwa lata temu można było kupić domy w okolicach Trójmiasta w kwocie od 600 do 800 tysięcy złotych i było ich bardzo dużo, to już teraz zbliża się to powoli do miliona złotych. Generalnie, choć zainteresowanie domami wzrosło, to transakcji jest o wiele mniej niż w przypadku mieszkań” – zaznaczył.

Wyjaśnił, że można kupić jeszcze domy w atrakcyjnych cenach, ale są to zwykle budynki do kapitalnego remontu czy wręcz zburzenia, a większą wartość stanowi działka, na której stoi nieruchomość.

Oleszczuk dodał, że w ostatnich miesiącach znacząco wzrósł popyt na działki budowlane.

„Mieliśmy grunty w ofercie po 2-3 lata, nikt się nimi nie interesował. Przyszła pandemia i nagle zrobiło się duże zapotrzebowanie na działki. I to pomimo tego, że obrót nieruchomościami gruntowymi jest utrudniony między innymi ze względu na wymaganą dużą ilość dokumentów, ograniczenia dotyczące prawa pierwokupu i wynikające z ustawy o lasach i ustawy o kształtowaniu ustroju rolnego” – podkreślił.

Wyjaśnił, że nie brakuje klientów, którzy w ogóle wcześniej nie myśleli o zakupie działki i nagle postanowili mieć własny kawałek ziemi.

„Gdy jeszcze kilka lat temu działki w Pucku czy Władysławowie za kilkaset złotych ze metr kwadratowych uchodziły za drogie, to teraz ich ceny idą w górę, nawet tych rekreacyjnych, letniskowych, gdzie można np. postawić przyczepę” – powiedział Oleszczuk.

Zainteresowanie klientów działkami budowlanymi w Trójmieście i okolicy jest bardzo duże.

„Kiedyś np. w Gdyni-Chwarznie było mnóstwo działek do sprzedaży, teraz są to już tylko pojedyncze parcele. Jak się pojawi ogłoszenie, to schodzą dość szybko, niemalże na pniu” - zaznaczył pośrednik nieruchomości.

Jak podała w swoim raporcie spółka Emmerson Evaluation, w ubiegłym roku Trójmiasto było lokalizacją, gdzie miał miejsce duży popyt na lokale mieszkalne. W rezultacie ich ceny na rynku pierwotnym wzrosły rok do roku od 6 proc. w Gdyni do 11 proc. w Sopocie. W przypadku mieszkań z rynku wtórnego ceny wzrosły od 7 proc. w Sopocie i Gdańsku do 8 proc. r/r w Gdyni.

Według raportu, w Gdańsku najintensywniej rozbudowują się tereny dzielnic pośrednich i peryferyjnych, w których jest najwięcej gruntów pod zabudowę wielorodzinną. Szczególnie intensywnie w ostatnich latach rozwijają się dzielnice Chełm i Jasień. W ubiegłym roku sporo nowych inwestycji powstało także w dzielnicy Ujeścisko-Łostowice.

W Gdyni największą aktywność deweloperów widać na terenie dzielnicy Orłowo. Jednymi z droższych obszarów Gdyni pozostały Śródmieście i Redłowo. Za mieszkania w tych lokalizacjach kupujący płacili ok. 13 tys. zł za metr kwadratowy.

Jak podaje raport Emmerson Evaluation, najdroższe mieszkania w ofercie deweloperskiej tradycyjnie występują w Sopocie. Ze względu na gęstą zabudowę oraz brak nowych terenów pod inwestycje deweloperzy mają ograniczone możliwości inwestycyjne i oferta reprezentowana jest przez niewielkie kameralne projekty.