Jednak tym razem można zauważyć pewną zależność, która bieżący rok istotnie odróżnia od lat ubiegłych – pisze Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.
Dane GUS za okres siedmiu zakończonych miesięcy bieżącego roku potwierdzają utrwalający się stan wyczekiwania krajowego rynku nieruchomości mieszkaniowych. Opublikowane statystyki tylko w kwestii mieszkań oddanych do użytku dorównują danym ubiegłorocznym. Lokali zakończonych było w sumie w omawianym okresie ponad 81 tys., co oznacza symboliczny ponad jednoprocentowy wzrost w stosunku do analogicznego okresu 2012 roku. Wzrost ten jest zasługą inwestorów indywidualnych, którzy oddali ponad 7 proc. mieszkań więcej, w przeciwieństwie do deweloperów, którzy zanotowali niewielki, 3-procentowy regres.
Z kolei od stycznia do lipca 2013 r. inwestorzy w sumie rozpoczęli budowę prawie 72 tys. mieszkań, co daje wynik o jedną piątą gorszy od ubiegłorocznego. Tu znów lepiej wypadają inwestorzy indywidualni, których rezultat ustępował zeszłorocznemu tylko o 13,5 proc. Deweloperzy zaś ruszyli z budową mniejszej aż o jedna trzecią liczby jednostek mieszkaniowych w stosunku do pierwszych siedmiu miesięcy 2012 roku – zauważa Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.
Niemal identyczne wartości zawierają statystyki dotyczące pozwoleń na budowę. W sumie w omawianym okresie było ich prawie 80 tys., co oznacza spadek r/r o ponad 22 proc. Podobnie jak w przypadku budów rozpoczętych mniejszy 17-procentowy regres zanotowali inwestorzy indywidualni, znacznie większy – ponad 30-procentowy deweloperzy.
Na podstawie tylko tych danych można odnieść wrażenie raczej niekorzystnego procesu utrwalania rynkowego marazmu w ramach tegorocznych osiągnięć statystycznych krajowego budownictwa mieszkaniowego. Istotny spadek w odniesieniu do uruchamianych inwestycji oraz pozwoleń na budowę może sugerować zachowawczą, czy wręcz asekuracyjna postawę inwestorów, zwłaszcza budujących lokale na sprzedaż. - Są to wartości świadczące o istotnym ograniczeniu działalności gospodarczej na rynku mieszkaniowym w pierwszych siedmiu miesiącach roku, wynikającym być może z obaw o stan koniunktury gospodarczej w kolejnych okresach – uważa Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.
Jeśli jedna przyjrzeć się dokładnie liczbom obrazującym statystyki miesięczne, a następnie porównać tegoroczny układ zmian ilościowych w kolejnych miesiącach do analogicznego układu z lat ubiegłych, to zauważalna staje się pewna różnica pomiędzy rokiem bieżącym a latami ubiegłymi.
W przypadku mieszkań, których budowę rozpoczęto, regułą lat ubiegłych był gwałtowny wzrost statystyk w pierwszych czterech miesiącach roku, po którym w kolejnych miesiącach następował ich równie dynamiczny spadek. W obecnym roku mamy sytuację nieco odmienną, polegającą na utrzymującej się siódmy miesiąc z rzędu tendencji wzrostowej. W efekcie deweloperzy w lipcu rozpoczęli budowę 4652 mieszkań, co jest rekordowym w tym roku osiągnięciem, o 20 proc. przewyższającym wynik m/m i aż o z górą 45 proc. r/r – pisze Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.
Podobnego wyniku deweloperzy niestety nie powtórzyli w przypadku nowych pozwoleń na budowę, o czym zadecydowało lipcowe tąpnięcie stosownych statystyk do poziomu zaledwie 3739 szt., a więc jednego z najniższych w roku, co stanowi najprawdopodobniej „wypadek przy pracy”. Zupełnie odmiennie zaprezentowali się natomiast w tym miejscu inwestorzy indywidualni, którzy w każdym miesiącu tego roku notowali coraz wyższe parametry uzyskiwanych pozwoleń, notując w lipcu rekord na poziomie bliskim 8 tys.
W ten sposób w danych GUS zawartych w comiesięcznej informacji dotyczącej budownictwa mieszkaniowego można już dostrzec pierwsze symptomy zmiany nastawienia zarówno inwestorów indywidualnych jak i przedsiębiorców budujących mieszkania na sprzedaż. Czy przesądza to o nieuchronnej już w najbliższej perspektywie sytuacji przesilenia koniunktury na krajowym rynku nieruchomości?
Koniunkturalny dołek w nieruchomościach nie formuje się w ciągu jednego dnia, tygodnia czy nawet miesiąca, ale w istotnie dłuższym terminie. Jego identyfikacja w trakcie powstawania jest niezwykle trudna, wobec czego większość uczestników rynku dowiaduje się o jego zaistnieniu sporo po fakcie, gdy ceny zamiast spadać już rosną, wybór lokali już nie jest optymalny, a możliwości negocjacji cen znikome. Comiesięczne dane GUS są jednym z instrumentów pomocnych przy próbach określania stanu kondycji rynku. Jeżeli statystyki dotyczące przede wszystkim mieszkań rozpoczętych oraz nowych pozwoleń na budowę w kolejnych okresach będą wykazywać jakikolwiek jednak systematyczny wzrost miesiąc do miesiąca, będzie to wiarygodnym potwierdzeniem dokonanego już przejścia rodzimej mieszkaniówki z fazy spowolnienia do koniunkturalnego cyklicznego ożywienia – podsumowuje Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.