"Trudności ze znalezieniem nabywcy i wydłużony przez to okres sprzedaży dotknęły w pierwszej kolejności mniejszych podmiotów – traciły one płynność i dość często pojawiały się w statystyce oficjalnych ogłoszeń o upadłościach. Bez programu 'Rodzina na swoim' ilość niesprzedanych mieszkań byłaby wyższa, a tym samym liczba deweloperów mających kłopoty w związku z zastojem na rynku byłaby większa" - podali analitycy.
Ze względu traktowanie działalności deweloperskiej jako działalności dodatkowej trudno jednoznacznie odpowiedzieć ilu deweloperów ostatecznie upadło w minionym roku. Wiadomo jednak, że upadłość dotyczyła głownie małych podmiotów i wynikała przede wszystkim z ich słabości kapitałowej. Ich obrót z reguły nie przekraczał kilku milionów złotych, a więc realizowały pojedyncze, nieduże inwestycje.
"Problem ten nie dotyczy jak na razie największych podmiotów – mają one zapewnione stabilne, długookresowe finansowanie zewnętrzne, jak i duże środki własne. Świadczy o tym preferowanie przez nie polityki utrzymania cen, oferowania raczej niedużych, kilkuprocentowych upustów – nawet jeśli wiąże się to ze sprzedażą średnio, np. po ośmiu a nie czterech miesiącach." - powiedział Dyrektor Biura Oceny Ryzyka i Główny Analityk w Towarzystwie Ubezpieczeń Euler HermesTomasz Starus, cytowany w komunikacie.
Jak zauważa Starus dużym firmom deweloperskim udaje się unikać nietrafionych inwestycji, a ich marka, będąca oznaką wiarygodności, ułatwia pozyskiwanie kredytów dla potencjalnych nabywców.