Według Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości w tym roku nie należy spodziewać się poprawy koniunktury na rynku.
– Jeśli prognozy gospodarcze się spełnią, to ten rok może być jeszcze gorszy od poprzedniego, ale mam nadzieję, że to będzie już ostatni taki rok. Ceny będą spadać – to może być kwestia nawet jeszcze 5-10 procent – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Leszek Hardek, prezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.
To dobra wiadomość dla kupujących, bo na tych deweloperzy i agencje nieruchomości czekają z otwartymi rękami. Jak wynika z danych federacji średni czas sprzedaży mieszkań jedno- lub dwupokojowych przekracza teraz trzy miesiące. W przypadku lokali trzypokojowych są to cztery miesiące, a jeszcze większych – nawet osiem miesięcy. Sytuacja jest jeszcze gorsza w przypadku domów jednorodzinnych – średni czas sprzedaży przekracza nawet 200 dni.
Poza tym spadają także ceny, szczególnie transakcyjne, czyli te, po których mieszkanie rzeczywiście zostaje sprzedane. Według danych z raportu AMRON-SARFIN w pierwszych trzech kwartałach zeszłego roku średnia cena transakcyjna w Warszawie obniżyła się o 452 zł za m2. Największe spadki zanotowano w Łodzi (o 4,8 proc.), a najmniejsze w Białymstoku (o 0,3 proc.). Średnio ceny transakcyjne są niższe od ofertowych o ok. 10 proc.
Jednak – zdaniem prezydenta federacji – sytuacja na rynku nieruchomości nie jest jeszcze przesądzona, także dlatego, że na poziom cen i zachowania klientów wpływ mają także inne czynniki.
– Może się zdarzyć, że nastąpi jakaś propozycja zmiany prawa np. podatkowego, która napędzi ten popyt. Takie przykłady w przeszłości mieliśmy. Proszę sobie przypomnieć okres, kiedy były likwidowane ulgi budowlane. Powodowało to automatyczne napędzenie popytu na zakup działek i rozpoczęcie budowy domu. Trudno jest w tym kraju przewidywać, jaka ustawa się może zmienić i kiedy – dodaje Leszek Hardek.
"MdM" korzystne tylko dla deweloperów
Polska Federacja Rynku Nieruchomości przewiduje jednak, jakie mogą być efekty planowanego przez rząd programu dopłat "Mieszkanie dla młodych". Negatywnie ocenia fakt, że założenia uniemożliwiają zaciągnięcie preferencyjnego kredytu na mieszkanie z rynku wtórnego, co może spowodować, że bardzo trudno będzie takie mieszkanie sprzedać.
– Cena jest efektem dążenia popytu i podaży do równowagi. W tym momencie przy mniejszym popycie najprawdopodobniej ceny mogą spaść, chociaż może niekoniecznie wszystkich mieszkań, ale tych najmniej popularnych – mówi Leszek Hardek. – Chyba że zostaną obniżone warunki rekomendacji, będzie łatwiej dostać kredyt. Wtedy ten popyt może zostać zwiększony – zastrzega.
Jednak na wzrosty na rynku kredytów mieszkaniowych na razie nie ma co liczyć. Z szacunków Biura Informacji Kredytowych wynika, że w całym 2012 roku liczba udzielonych kredytów mieszkaniowych spadła o 9-10 proc. w ujęciu rocznym, a w tym roku trend spadkowy będzie się utrzymywał.
Zdaniem eksperta Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, spadek cen może jednak przyciągnąć zainteresowanych nieruchomościami jako inwestycją kapitału.
– Jeśli społeczeństwo stwierdzi, że to jest moment dołka na rynku nieruchomości i to najlepszy czas na inwestycje, ludzie zaczną się interesować i inwestować. To może zwiększyć popyt na rynku wtórnym, co zahamuje spadek cen, a po jakimś czasie nawet spowoduje ich wzrost – wyjaśnia prezydent PFRN.
W jego ocenie ograniczenie programu "MdM" tylko do nowych mieszkań może zadziałać co najwyżej na korzyść deweloperów. Na koniec III kwartału ubiegłego roku w ofercie deweloperów w sześciu największych miastach było 56 tys. lokali, podczas gdy w latach 2008–2010 było to nie więcej niż 40 tys.