W ciągu 18 miesięcy, okresie jaki ustawodawca otrzymał na zmianę przepisów, stanie się jasne czy oraz w jaki sposób ten najpopularniejszy, a co ciekawe coraz popularniejszy także wśród młodych i wykształconych osób, sposób pozazawodowej aktywności Polaków zostanie dopasowany do standardów XXI. wieku.
Z treści orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego można wywnioskować, że głównym problemem, z jakim przyszło się zmierzyć jego sędziom jest przypadek Polskiego Związku Działkowców (PZD), którego uprzywilejowana, by nie powiedzieć monopolistyczna, pozycja została przez TK w sposób jednoznaczny zakwestionowana. W związku z tym można oczekiwać, że PZD z głównego beneficjenta obowiązującej ustawy o ROD, po wprowadzeniu nowych przepisów stanie się ich głównym i oby jedynym przegranym.
- Rzeczywistą i główną przyczyną ostatnich zawirowań wokół ROD nie jest inicjatywa mająca na celu pozbawienie PZD jego znaczenia i dominacji w milionowym środowisku rodzimych działkowców, ale – co jest powszechną tajemnicą – przede wszystkim kwestia istotnego zasobu wielomiliardowej wartości gruntów, częstokroć położonych w strategicznych z punktu widzenia rozwoju miast i gmin lokalizacjach, które ustawa o ROD całkowicie wyłączyła spod władztwa rzeczywistych właścicieli, czyli samorządów oraz Skarbu Państwa na rzecz PZD – podkreśla Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com. - Jest bardzo prawdopodobne, że gdyby ROD-y zajmowały wyłącznie tereny o znikomej wartości materialnej i inwestycyjnej, nie doszłoby wcale do rozprawy przed TK – dodaje analityk portalu RynekPierwotny.com.
Tymczasem jest zupełnie inaczej. Historia rozwoju ogrodnictwa działkowego w Polsce na przestrzeni dziesięcioleci, przede wszystkim z racji warunków społeczno-ekonomicznych i ustrojowych doprowadziła do ich dość masowego rozprzestrzenienia na terenie dużych miast, ze szczególnym uwzględnieniem najbardziej lukratywnych z inwestycyjnego punktu widzenia lokalizacji.
Pozytywnym aspektem takiego stanu rzeczy jest fakt, że tereny te zostały dzięki temu ocalone przed standardowym w tamtych czasach zagospodarowaniem w postaci np. wielkopłytowych osiedli-molochów. Z drugiej strony, to co w przypadku europejskich metropolii z prawdziwego zdarzenia, a zwłaszcza stolic jest absolutnie niewyobrażalne, w przypadku Warszawy, ale też innych największych miast Polski jest szeroko rozpowszechnioną normą. - Trudno by sobie było wyobrazić powiedzmy 20-to hektarowy obszar w centralnej lokalizacji Paryża podzielony na małe działki z domkami, na których ludzie uprawialiby warzywa i owoce na własne potrzeby. W stolicy Polski takich miejsc tylko w najlepszych lokalizacjach jest co najmniej kilkanaście, w związku z czym, jeśli nie zostaną zagospodarowane w inny sposób, prędzej czy później staną się osobliwą atrakcję turystyczną stolicy – mówi Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.
Gdyby tak nowe przepisy w sposób umiejętny i cywilizowany uregulowały kwestię tylko tych pierwszorzędnych lokalizacyjnie gruntów miejskich, zajętych obecnie przez ROD-y, tak by udostępnić ich potencjał inwestycyjny i włączyć do obrotu gospodarczego, miałoby to niebagatelne znaczenie nie tylko dla budżetów i rozwoju lokalnych struktur samorządowych, ale i odczuwalny skutek dla parametrów całej krajowej gospodarki. - Wynika to z jednej strony z wartości samych gruntów, które tylko w lokalizacjach największych polskich miast szacuje się na 20-30 mld zł, z drugiej z wielomiliardowego potencjału inwestycji, które na przestrzeni lat zostałyby na tych terenach zrealizowane – podkreśla analityk portalu RynekPierwotny.com, Jarosław Jędrzyński.
Wymaga to jednak bardzo umiejętnego dopasowania nowego prawa do sytuacji, w jakiej znalazły się rodzinne ogrody po orzeczeniu TK. Konflikt interesów, jaki od lat towarzyszy funkcjonowaniu ROD-ów w końcu musi zostać rozwiązany z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych stron. Znalezienie na to pomysłu może być dla ustawodawcy zadaniem bardzo trudnym. Tym trudniejszym, że już widać pierwsze symptomy wykorzystania problemu ROD-ów jako elementu gry politycznej przez ugrupowania parlamentarne – podsumowuje Jarosław Jędrzyński, analityk rynku nieruchomości portalu RynekPierwotny.com.