Ekonomiści: Najgorsze w budownictwie przed nami. Firmy: Nie, jeśli sektor publiczny dociśnie inwestycyjny pedał gazu.
Na tle świetnych danych z przemysłu budowlanka wypada dość blado. W czerwcu produkcja budowlano-montażowa była o 2,4 proc. niższa niż rok wcześniej. Co oznacza, że pandemia uderza w sektor z opóźnieniem. Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska, wiąże to ze spadkiem aktywności inwestycyjnej, jaki nastąpił w gospodarce w wyniku pandemii. Zwraca uwagę na duży spadek produkcji budowlano-montażowej w segmencie budowy budynków (o 5,7 proc. rok do roku), co jego zdaniem jest dowodem na poparcie tezy o słabnących inwestycjach.
– Podtrzymujemy nasz scenariusz, zgodnie z którym sytuacja w budownictwie znacząco pogorszy się w II połowie 2020 r. – napisał w komentarzu do wczorajszych danych GUS. Jego zdaniem wskazują na to bardzo słabe wskaźniki koniunktury GUS pokazujące bieżący portfel zamówień firm budowlanych, oczekiwane wyraźne zmniejszenie inwestycji drogowych w 2020 r. w porównaniu z 2019 r., mniejsze inwestycje samorządów i spadek aktywności w budownictwie mieszkaniowym (a konkretnie spadek o 22,9 proc. rok do roku liczby budów, które rozpoczęto w II kwartale, i mniejsza o 9,5 proc. liczba wydanych pozwoleń na budowę).
Sami przedsiębiorcy, działający w branży budowlanej, nie malują jednak przyszłości w aż tak czarnych barwach, wypowiadając się raczej o niej z ostrożnym optymizmem. Większość z firm, z którymi rozmawialiśmy, podkreśla, że nie odczuła jak dotąd silnego uderzenia pandemii. Optymizm wynika z tego, że – co podkreślają wszyscy nasi rozmówcy z branży – prace na budowach, jakie prowadzą, idą u nich pełną parą. A portfel zamówień nie chudnie, a w II kwartale udało się zawrzeć nowe kontrakty. Tak było np. w Mostostalu Warszawa, który – jak mówi wiceprezes spółki Jorge Calabuig Ferre – zawarł trzy nowe kontrakty znacznej wartości, z czego dwa publiczne, drogowe. Kwotowo portfel zamówień spółki jest większy niż w lutym czy na początku marca.
Z mocnej pozycji w pandemię wszedł też np. Pekabex, który na koniec I kwartału miał zakontraktowane przedsięwzięcia o wartości 526 mln zł, z czego 445 mln zł przypadało do realizacji na ten rok, a posiadany portfel jest znacznie wyższy niż w analogicznym okresie 2019 r. – Dziś generalni wykonawcy realizują projekty budowlane zgodnie z umowami, które były podpisane przed pandemią. Dlatego obecne portfele zleceń pozwalają nam na normalną pracę – podkreśla też Leszek Gołąbiecki, prezes zarządu Unibep SA.
Ostrożność, z jaką firmy patrzą w przyszłość, wynika z negatywnych sygnałów, jakie obserwują na rynku, choć – jak podkreślają – nie dotyczy ich to bezpośrednio. Leszek Gołąbiecki zwraca uwagę, z jak dużą rezerwą do zlecania kolejnych inwestycji podchodzą inwestorzy, przekładając terminy rozpoczęcia realizacji budów. – Ma to związek zarówno z niepewnością dotyczącą stanu całej gospodarki, w tym przewidywany wzrost bezrobocia, finansowe kłopoty poszczególnych branż itp., jak i z zaostrzeniem polityki kredytowej i gwarancyjnej ze strony instytucji finansowych, które są w dużej mierze odpowiedzialne za procesy inwestycyjne – mówi prezes Unibepu.
W podobnym tonie wypowiada się Beata Żaczek, wiceprezes spółki Pekabex. Jak mówi, można już zaobserwować wstrzymanie w inwestycjach prywatnych, w szczególności z takich branż jak retail czy hotelarstwo. – Najmniej odczuwa to segment logistyki magazynowej, choć widać bardzo dużą konkurencję w segmencie generalnego wykonawstwa oraz presję na ceny. Jeżeli branżę budowlaną dotknie spowolnienie, to będzie to końcówka roku – mówi Żaczek. I podkreśla, że o jakiekolwiek jednoznaczne prognozy jest dziś trudno, bo nie wiadomo, jaka będzie skala ewentualnych spadków inwestycji prywatnych oraz jak będzie wyglądała interwencja państwa. Jorge Calabuig Ferre z Mostostalu Warszawa zwraca uwagę, że do tej pory inwestycje państwowe realizowane są zgodnie z planem. Czy tak będzie nadal – to zależy przede wszystkim od tego, czy nadejdzie druga fala pandemii. I to ona będzie determinować to, co się stanie z inwestycjami prywatnymi.
– Można spodziewać się spadku inwestycji w sektorze prywatnym, a utrzymania lub zwiększenia w sektorze publicznym na szczeblu centralnym. Można także zakładać spadek zamówień w segmencie budownictwa ogólnego, prawdopodobnie zahamowanie dotknie budownictwa mieszkaniowego, biurowego i obiektów takich jak galerie handlowe i hotele – mówi Jorge Calabuig Ferre.
– Inwestorzy państwowi cały czas prowadzą inwestycje, ogłaszają nowe przetargi , choć gorsza sytuacja jest pod tym względem w samorządach – zwraca z kolei uwagę Michał Wrzosek, rzecznik prasowy firmy Budimex. Według niego w sektorze prywatnym spowolnienie też nie musi się rozkładać równo: zaciągnięcie hamulca widać przede wszystkim w budownictwie komercyjnym, ale w mieszkaniówce trudno mówić o głębokim załamaniu. Pośrednio potwierdzają to również opublikowane wczoraj dane GUS. Choć w całym kwartale nastąpił duży spadek liczby pozwoleń na budowę nowych mieszkań, to już w samym czerwcu była ona o ponad 19 proc. większa niż przed rokiem.