W związku z doniesieniami medialnymi oraz wypowiedziami niektórych prawników i lobbystów w sprawie możliwości karania za naruszenie przepisów MAR Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (...) informuje, co następuje (...)”. Tymi słowami rozpoczyna się oświadczenie organu nadzoru dotyczące opublikowanego przez nas w ostatni wtorek tekstu („Bezkarny wilk z Książęcej”, DGP nr 148/2016).
W związku z doniesieniami medialnymi oraz wypowiedziami niektórych prawników i lobbystów w sprawie możliwości karania za naruszenie przepisów MAR Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (...) informuje, co następuje (...)”. Tymi słowami rozpoczyna się oświadczenie organu nadzoru dotyczące opublikowanego przez nas w ostatni wtorek tekstu („Bezkarny wilk z Książęcej”, DGP nr 148/2016).
W skrócie: postawiliśmy tezę, że opieszałość Ministerstwa Finansów i niejasne wyjaśnienia KNF spowodowały, iż obecnie za przestępstwa giełdowe związane z wykorzystywaniem informacji poufnej nie można karać. Oparliśmy ją na wypowiedzi dwóch znakomitych prawników. KNF z tym stanowiskiem się nie zgadza, czemu – w tym samym tekście – dał wyraz dyrektor departamentu komunikacji społecznej urzędu Łukasz Dajnowicz.
W skrócie więc: mamy jeden tekst, dwóch prawników, jednego przedstawiciela komisji oraz jednego autora. Dwóch prawników nie jest chyba lobbystami, skoro w oświadczeniu KNF mowa o „prawnikach i lobbystach”. Zapewne więc dwójkę naszych ekspertów zaliczono do tej pierwszej kategorii. Rzecznik komisji też lobbystą raczej nie jest, a przynajmniej nie w oczach samego organu, który reprezentuje. Zostaję więc już tylko ja, autor artykułu, w którym wytykamy błąd ustawodawcy oraz organom państwa. Ja, lobbysta. Ewentualnie za lobbystów mogli zostać uznani uczestnicy rynku kapitałowego, np. zrzeszeni w ramach Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, które nie zostawia w ostatnim czasie na komisji suchej nitki. A DGP – w oczach KNF – jest już tylko bezwolnym narzędziem w ich rękach.
Tak czy inaczej, fatalnie się dzieje, gdy oficjalne oświadczenia organu administracji państwowej rozpoczynają się od insynuacji niepopartych dowodami. To niestety coraz popularniejszy sposób prowadzenia debaty publicznej: zamiast dyskutować merytorycznie, skupiamy się na dezawuowaniu interlokutora. Tym smutniejsze, że działa tak już także KNF, która pod względem merytoryczności oraz kultury wypowiedzi wyprzedzała do tej pory większość innych organów administracji o kilka długości.
Oświadczenie KNF jest jednak niepokojące także merytorycznie. Deklarując chęć wyjaśnienia sytuacji, KNF przekazuje niebezpieczny komunikat: „co najwyżej ograniczony zostaje zakres stosowania konkretnego przepisu w danym stanie faktycznym”. Lepiej dla polskiej legislacji – w szczególności, gdy w grę wchodzą sankcje karne – gdy mamy jasność co do tego, czy daną regulację można stosować, czy też nie; nie zasłaniając się różnorodnością stanów faktycznych. Niejasności w prawie karnym zawsze należy bowiem rozstrzygać na korzyść oskarżonych. Skoro więc wiele osób twierdzi, że przepisy są co najmniej niejasne, to lepiej szybko doprowadzić do nowelizacji, która rozwieje wątpliwości, niżeli brnąć w spór o to, czyja racja jest najmojsza.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama