Sądy odrzucają pozwy, bo przedsiębiorcy nie zauważyli zmiany prawa i nie wpisują do nich informacji o próbach polubownego rozwiązania sporu. Z interpretacją nowych regulacji mają też problem sami sędziowie.
Zmiany w ustawie z 17 listopada 1964 r. - Kodeks postępowania cywilnego (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 101 ze zm.; dalej: k.p.c.), wprowadzone nowelą z 10 września 2015 r. (Dz.U. poz. 1595), które weszły w życie 1 stycznia 2016 r., zgodnie z zamysłem ustawodawcy miały motywować zwaśnione strony do korzystania z dobrodziejstw alternatywnych metod rozwiązywania sporów. Pierwsze dwa miesiące stosowania znowelizowanych przepisów pokazują jednak, że zamierzony efekt może nie zostać osiągnięty. Mimo że w założeniach do ustawy podkreślano, że celem wprowadzenia nowych rozwiązań jest zachęcenie stron do korzystania z postępowania mediacyjnego – nie zaś zmuszanie ich do wykorzystania dodatkowej, często nieakceptowanej drogi rozwiązywania sporów – to praktyka zdaje się temu przeczyć.
Element konstrukcyjny pozwu
Znowelizowane przepisy już na etapie przedsądowym nakładają na strony obowiązek podjęcia próby ugodowego rozwiązania zaistniałego sporu. Brzmienie art. 187 par. 1 pkt 3 k.p.c. wskazuje, iż każdy pozew składany w sądzie po 1 stycznia 2016 r. musi zawierać informację, czy strony podjęły próbę mediacji lub innego pozasądowego sposobu jego rozwiązania, a jeśli takich prób nie podjęto – wyjaśnienie przyczyn takiego stanu rzeczy. Problem w tym, że jest to przesłanka formalna warunkująca przyjęcie wniosku do rozpoznania. W razie jej niespełnienia sąd wezwie powoda do uzupełnienia braków formalnych pozwu, po upływie zaś czasu na ich usunięcie i przy biernej postawie powoda – pozew zwróci.
Problemy interpretacyjne
To nie wszystko. Komentowany przepis już teraz rodzi liczne problemy interpretacyjne. Po pierwsze, pojawia się pytanie, jakie czynności podjęte przez stronę na etapie przedprocesowym uznane zostaną za odpowiednią próbę rozwiązania sporu. Niewątpliwie taki charakter będzie miało skierowanie do drugiej strony propozycji poddania sprawy mediacji. Bez wątpienia również wniosek o zawezwanie do próby ugodowej, przewidziany art. 185 i nast. k.p.c. za taką próbę będzie można uznać.
Co jednak z wezwaniem do zapłaty, w którym strona zgłaszająca roszczenie zażąda zapłaty należności, wyznaczy swojemu dłużnikowi stosowny termin i wskaże sposób kontaktu w razie wątpliwości co do zgłoszonego roszczenia? Czy takie pismo będzie już stanowiło próbę pozasądowego rozwiązania sporu? – głowią się dziś i sądy, i prawnicy.
Dowody na brak zgody
Idąc dalej, jeśli strony podjęły rozmowy w celu załatwienia sprawy przed rozpoczęciem postępowania sądowego, lecz mimo prób nie doszło do konsensusu, to pojawia się kolejne pytanie: jakie dowody na tę okoliczność należy wskazać w postępowaniu sądowym? Czy samo oświadczenie powoda wystarczy, by przekonać sąd o spełnieniu wymogu formalnego pozwu, czy też konieczne będzie dowodzenie tych okoliczności dokumentami? A co z dowodem z zeznań świadków?
Z jednej strony trudno sobie wyobrazić, by sądy dawały prym jednym środkom dowodowym (dokumentom), obniżając jednocześnie rangę innych (zeznania świadków). Z drugiej jednak przesłuchanie świadka może nastąpić dopiero w toku postępowania zainicjowanego pozwem; ten zaś zostanie przez sąd zwrócony dopiero po przeprowadzeniu stosownej analizy spełnienia przez powoda przesłanek formalnych jego przyjęcia. Błędne koło.
Jak precyzyjnie opisać
Pojawia się też pytanie: co w sytuacji, gdy nie podjęto prób rozwiązania sporu przed wytoczeniem powództwa – jak precyzyjnie trzeba uzasadniać przyczynę. Przepisy dopuszczają bowiem możliwość wytoczenia powództwa bez uprzedniej próby ugodowego zakończenia sporu, jednak wymagają wskazania przyczyn odstąpienia od takiej próby. Brzmienie art. 187 par. 1 pkt 3 k.p.c. wyklucza możliwość użycia przez powoda kolokwialnego stwierdzenia „nie, bo nie”. Musi on uzasadnić, dlaczego próby nie podjęto.
Tu jawi się pytanie o swobodę oceny takiego uzasadnienia przez sąd. Co dla jednych jest bowiem uzasadnioną przyczyną niepodjęcia przedprocesowych rozmów ugodowych, dla innych może być brakiem spełniania przesłanki formalnej pozwu.
Nowe regulacje dotyczące alternatywnych sposobów rozwiązywania sporów są wciąż bardzo młode, dlatego nie ma jeszcze wypracowanej jednolitej praktyki sądowej w zakresie ich stosowania. W konsekwencji strony nie do końca wiedzą, czego mogą się spodziewać w sądzie. Istnieje bowiem pokusa, że sędziowie, których referaty pękają w szwach, będą zwracali pozwy – negatywnie oceniając przedstawiony w tym zakresie materiał dowodowy i uznając, że formalna przesłanka przeprowadzenia próby ugodowego zakończenia sporu nie została spełniona, inni zaś, odwołując się do analogicznej argumentacji, pozew przyjmą. Taka sytuacja, obok olbrzymiej liczby nowych regulacji prawnych tworzonych co roku przez polskiego ustawodawcę, dodatkowo wzmaga zjawisko braku pewności obywatela wobec prawa.
Wskazówki dla składających pozwy
Aby poradzić sobie z nowymi regulacjami, strona sporu, która planuje wytoczenie powództwa, powinna podjąć działania zmierzające do ugodowego zakończenia sprawy, a przy tym zadbać, by działania te zostały udokumentowane. Nie jest zatem konieczne występowanie na drogę mediacji – choć zachętą właśnie do takiego zachowania są znowelizowane przepisy – czy formalną drogę zawezwania do próby ugodowej. Wystarczy, by strona wystosowała do swojego przeciwnika pismo zgłaszające jej roszczenia i wskazała w nim realny termin na udzielenie odpowiedzi bądź zaprosiła do rozmów. Brak odpowiedzi w wyznaczonym terminie bądź oświadczenie, że przeciwnik nie widzi możliwości zawarcia ugody, powinno być wystarczającym dowodem na podjęcie odpowiedniej próby.
Ważne jest, by okoliczność podjęcia próby polubownego zakończenia sporu była możliwa do udowodnienia, dlatego uzyskanie stosownego oświadczenia na piśmie jest wskazane. Brak reakcji strony przeciwnej powinien być traktowany w taki sam sposób.
Trudno osiągnąć cel
Czy przyjęty przez ustawodawcę model promocji mediacji osiągnie zamierzony cel, tj. czy przyczyni się do zwiększenia liczby sporów kończonych w polubowny sposób, a tym samym dojdzie do odciążenia ciężko pracujących sądów?
W mojej ocenie efekty nie spełnią oczekiwań. W założeniu regulacje miały zachęcać do mediacji, tymczasem bardziej do niej zmuszają, niż czynią ją atrakcyjną. Strony sporu podejmują rozmowy nie w poszukiwaniu ugodowego zakończenia sporu, ale po to, by wybrnąć z niewygodnej sytuacji i uniknąć negatywnych skutków procesowych. Ponadto przepisy tworzą ryzyko zwracania pozwów w sytuacji uznania, że przesłanka podjęcia próby ugodowego zakończenia sporu nie została spełniona. Kluczem do zmotywowania stron do ugodowego kończenia spraw spornych nie powinno być ich przymuszanie do udziału w postępowaniu mediacyjnym, ale promowanie zalet tego postępowania. Mediacja nie potrzebuje bowiem kija, tylko marchewki.
Odmowa podjęcia rozmów ugodowych – konsekwencje finansowe
Od 1 stycznia 2016 r. strona postępowania sądowego musi liczyć się z negatywnymi konsekwencjami odmowy podjęcia rozmów ugodowych. W tym zakresie zmianie uległ bowiem art. 103 par 2 k.p.c., w myśl którego sąd może obciążyć stronę obowiązkiem zwrotu kosztów, które zostały wywołane jej niesumiennym lub niewłaściwym postępowaniem, niezależnie od wyniku sprawy. Do tej kategorii zaliczyć można koszty powstałe w wyniku oczywiście nieuzasadnionej odmowy poddania się mediacji. Ważne jest, że kosztami takimi teoretycznie może być obciążona również strona wygrywająca spór. W praktyce jednak dość trudno sobie wyobrazić, aby strona wygrywająca miała ponieść koszty odmowy udziału w mediacji. W końcu postępowanie mediacyjne ma charakter ugodowy, czyli zakłada ustępstwa ze strony wierzyciela. Jeśli ten w całości wygrał w sądzie, to dlaczego miałby rezygnować z jakiejkolwiek części przysługującego mu roszczenia?
Otóż sąd orzekając o wysokości przyznanych stronie kosztów procesu, będzie mógł uwzględnić koszty, jakie zostały przez stronę poniesione w związku z czynnościami podejmowanymi w toku postępowania mediacyjnego. Jeśli zatem strony wezmą udział w mediacji i nie dojdą do porozumienia, ale poniosą w związku z tym koszty, sąd będzie mógł zasądzić ich zwrot wygrywającemu. To rozwiązanie nie jest najzręczniejsze. Albo bowiem zniechęca podmioty do udziału w postępowaniu mediacyjnym, gdy nie widzą one szans na ugodę, albo przymusza do jej zawarcia w celu uniknięcia kosztów związanych z udziałem w nim strony przeciwnej.