- Jak nauczyć Kowalskiego, żeby nie wyrzucał butelki PET w krzaki lub do pieca? Nadając tej butelce wartość. Wtedy niezainteresowani ekologią zostaną zachęceni finansowo do zachowań prośrodowiskowych - powiedział Robert Szyman, dyrektor generalny, Polski Związek Przetwórców Tworzyw Sztucznych.
- Jak nauczyć Kowalskiego, żeby nie wyrzucał butelki PET w krzaki lub do pieca? Nadając tej butelce wartość. Wtedy niezainteresowani ekologią zostaną zachęceni finansowo do zachowań prośrodowiskowych - powiedział Robert Szyman, dyrektor generalny, Polski Związek Przetwórców Tworzyw Sztucznych.
Czasy mamy bardzo niespokojne. Wskutek wojny, a wcześniej pandemii, pozrywały się łańcuchy dostaw, drożeją surowce, energia, etc. Jak to się przekłada na branżę tworzyw sztucznych?
Trzeba rozdzielić producentów surowców od przetwórców tworzyw. Do tej pierwszej grupy należą np. PKN Orlen, Grupa Azoty Tarnów, czy Anwil. Takich firm w Europie jest około 20. To bardzo duże przedsiębiorstwa z wielkim kapitałem, zatrudniające wielu pracowników. Posiadają ogromne instalacje, w których wytwarzają surowiec, jako jeden z produktów procesu rafinacji ropy naftowej. To właśnie ten surowiec, czyli polimery w postaci proszku lub granulek, trafiają do przetwórców tworzyw sztucznych.
Czym więc zajmują się przetwórcy?
Produkujemy całą gamę produktów, w tym opakowania, folie do różnych zastosowań jak opakowaniowe, izolacyjne, dla przemysłu meblarskiego, elementy dla motoryzacji, RTV, AGD, branży budowlanej – rury, okna itp. Efektem pracy przetwórców tworzyw są również produkty medyczne, jak jednorazowe strzykawki czy pojemniki na różnego rodzaju płyny fizjologiczne, w tym krew.
Jak widać gama naszych produktów jest niezwykle szeroka. Takie wszechstronne zastosowanie tworzyw wynika z cech funkcjonalnych różnych polimerów, które są lepiej dopasowane do poszczególnych aplikacji niż ich alternatywy. To np. polichlorek winylu, polipropylen, polietylen, PET, polistyren i szereg innych. Ze względu na to, że każdy z nich ma inne właściwości, znajdują zastosowanie w różnych gałęziach przemysłu. Oczywiście przemysł motoryzacyjny ma inne wymagania niż opakowaniowy czy branża medyczna. Chodzi tu o kwestie wytrzymałości, spełnianie norm bezpieczeństwa, higieny, etc.
Co do opakowań, to w przemyśle spożywczym kluczowe jest utrzymywanie czy przedłużanie świeżości produktów spożywczych, dzięki niedopuszczaniu tlenu do wnętrza opakowania. Tworzywo to również skuteczna bariera przed drobnoustrojami, co wyraźnie uwypukliła pandemia.
Co dominuje w waszym biznesie?
Opakowania – odpowiadają za ok. 40 proc. naszego portfela. To produkty między innymi dla przemysłu spożywczego i stosowane w zasadzie wszędzie, gdzie dane dobro wymaga indywidualnej ochrony. To też np. opakowania sprzętu AGD, RTV, czy folie do stabilizacji ładunku, tzw. folie stretch, które chronią ładunek na palecie przed przemieszczaniem podczas transportu.
Ile wart jest ten rynek w Polsce?
Zatrudnienie znajduje tu ponad 220 tys. osób w około 7 tys. przedsiębiorstw, a łączna produkcja w Polsce przekroczyła 100 mld zł (ponad 6 proc. wartości przemysłu krajowego). Większość, około 80 proc., to firmy rodzinne. W Unii z kolei to około 50 tys. przedsiębiorstw. Jak widać jest to ważny sektor gospodarki w Polsce i całej Unii.
Obecnie, oceniając obiektywnie, kondycja naszej branży jest dobra. W niektórych sektorach staliśmy się także liderami w UE, np. w produkcji okien PVC, folii stretch, produktach dla motoryzacji. Polska stolarka PVC podbiła całą Europę, a pod względem wielkości sprzedaży to numer jeden w UE. Szereg regulacji odmiennych w poszczególnych krajach UE może niestety utrudnić przemieszczanie produktów naszej branży.
Czy wojna w Ukrainie silnie wpływa na przetwórców tworzyw?
Wpływ jest dość umiarkowany. Ograniczony dostęp do rynku rosyjskiego, często także wynikający ze względów etycznych, gdzie przetwórcy sami rezygnują ze współpracy, można skompensować sprzedażą na innych kierunkach. Poza tym jesteśmy bardziej związani z UE niż z rynkami wschodnimi. W odniesieniu do Ukrainy oczywiście współpraca jest ograniczona ze względu na działania wojenne. Na obecny stan patrzę jednak bardziej jak na szansę niż zagrożenie. Firmy wycofują się z rynku rosyjskiego, a lokowanie produkcji różnych branż w Polsce może spowodować wzrost zapotrzebowania na produkty z tworzyw sztucznych.
Jakie znaczenie miała pandemia?
Pandemia negatywnie wpłynęła na te przedsiębiorstwa, które zaopatrywały sektory bezpośrednio nią dotknięte, jak linie lotnicze czy cała turystyka, a także przemysł motoryzacyjny. Niektóre, jak opakowania dla przemysłu spożywczego, w ogóle nie odczuły jej wpływu.
Nie brakuje wam surowców?
Przedsiębiorstwa nie zgłaszają problemów z dostawami. Jednak ceny ropy naftowej, podstawowego źródła pozyskania polimerów do przetwórstwa, bezpośrednio wpływają na ceny finalne. Trzeba przy tym pamiętać, że opakowania w cenie produktu stanowią zaledwie niewielką część, więc nie powinno to wpłynąć na ceny produktów. Tam, gdzie nasz produkt sam w sobie jest towarem, jak w przypadku rur, okien, materiałów do ocieplenia domu, cena może istotnie ulec zmianie. Z kolei ze względu na duże zapotrzebowanie na materiały z recyklingu, których brakuje na rynku, ich ceny są obecnie wyższe niż materiałów z surowców pierwotnych.
Zapotrzebowanie na recykling będzie rosło ze względu na unijne regulacje.
Wpływa na to silna presja ze strony społeczeństw i organizacji prośrodowiskowych, jak również otwartość przetwórców na możliwości wykorzystania surowców z recyklingu przez przetwórców. Potrzebujemy zwiększenia użycia recyklatów, aby zamknąć obieg surowców zgodnie z ideą „gospodarki obiegu zamkniętego”. W pełni wspieramy ten proces, który wymaga także zaangażowania innych, jak choćby konsumentów, którzy prawidłowo wyselekcjonują odpady i stworzą możliwości do ich ponownego użycia.
Jesteśmy na etapie implementacji unijnych dyrektyw w tej sprawie. Poprawią one sytuację pod tym względem? Na ile adekwatne do skali wyzwań są najnowsze propozycje Ministerstwa Klimatu w prawie systemu kaucyjnego?
Niektóre z nich, jak projekt systemu ROP (rozszerzonej odpowiedzialności producenta - red.), niestety nie spowodują poprawy sytuacji. Gorąco zachęcamy ministerstwo, aby pochyliło się nad projektem przedsiębiorców, gdzie wszyscy są zgodni, jak ma działać, aby był najmniej kosztowny dla konsumenta i skuteczny w dążeniu do GOZ. W tym także może pomóc system kaucyjny.
Jak nauczyć statystycznego Kowalskiego, żeby nie wyrzucał butelki PET w krzaki lub do pieca? Nadając tej butelce wartość. Wtedy niezainteresowani ekologią zostaną zachęceni finansowo do zachowań prośrodowiskowych, czyli zwrotu butelki w sklepie, aby odebrać kaucję. Tyle w zupełności wystarczy, by tak się stało, a butelka wróciła do obiegu. Po przykładzie krajów, gdzie działa system kaucyjny, widać, że jest to bardzo efektywne narzędzie zamykania obiegu.
System kaucyjny to recepta na śmieci walające się w przestrzeni publicznej?
System dotyczy opakowań po napojach, które stanowią główny problem w zaśmiecaniu przestrzeni publicznej. Dotyczy to wszystkich opakowań, butelek szklanych, puszek oraz butelek PET. Wobec tego skutecznie działa w odzyskiwaniu tych opakowań, gdzie doświadczenia krajów UE wskazują na odzysk przekraczający 90 proc. U nas mamy także problem butelek zwanych popularnie małpkami. Dobrze, że one wejdą do systemu kaucyjnego, chociaż to znacznie podnosi koszt i utrudnia zorganizowanie całego przedsięwzięcia. Jednak, jeśli spojrzymy na 10 systemów, jakie funkcjonują w UE, to w siedmiu z nich znalazły się szklane butelki, natomiast we wszystkich, oprócz butelek PET, są także puszki.
I poziomy odzysku puszek, pomimo dobrych wyników w Polsce, rzędu 81 proc., są tam wyższe i przekraczają 90 proc. To samo dotyczy butelek szklanych i butelek PET, gdzie obecnie osiągamy ok. 50 proc.
Polskie szkło nie chce być w systemie kaucyjnym.
To chyba nie jest kwestia lobby polskiego szkła, bardziej producentów żywności, sklepów. Bo one słusznie argumentują, że trudno będzie wygospodarować pod to powierzchnię, jeżeli zwrot będzie manualny, a nie do automatu. A automaty opłacają się tylko tam, gdzie jest wysoki poziom zbiórki.
Wróćmy do rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Rząd wyhamował nad nią prace z obawy przed proinflacyjnym wpływem, słusznie?
Tak, bo jeśli teraz przedsiębiorcy płacą z tytułu wprowadzania opakowań na rynek ok. 300 mln zł rocznie, to po wdrożeniu ROP będą płacili 1,2 mld zł. Może mieć to dodatkowy wpływ na poziom inflacji, ponieważ przedsiębiorcy wkalkulują to w ceny swoich wyrobów.
Projekt przedsiębiorców został przesłany do prezydenta, premiera i odpowiednich ministerstw. Liczymy, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska odstąpi od wprowadzenia projektu w obecnej wersji.
Nie powinniśmy się obawiać kar ze strony Brukseli za opóźnienia w implementacji dyrektyw?
Dyrektywę SUP, obejmującą jednorazowe plastikowe przedmioty, należało wprowadzić już w lipcu zeszłego roku, a u nas projekt ciągle nie wyszedł z rządu.
Projekt wdrażający dyrektywę SUP jest właśnie najbardziej zaawansowany. Administracja informuje, że właśnie ta regulacja jest priorytetem. Wiceminister Jacek Ozdoba zapowiedział, że poprawiony projekt systemu kaucyjnego zobaczymy już w czerwcu. Co do ROP, nie mamy informacji.
Bruksela szykuje kolejne regulacje, obawiacie się ich?
Czeka nas cały szereg nowych projektów. Na przykład każdy produkt będzie miał swego rodzaju paszport, który pokaże, jaki jest jego ślad środowiskowy. Tak jak teraz na lodówkach czy pralkach widnieje klasa energetyczna, tak tutaj będzie klasa środowiskowa. Spodziewamy się też wprowadzenia w produktach z tworzyw obowiązkowej zawartości surowca z recyklingu. W tej chwili wymóg taki obejmuje tylko butelki PET. Dyrektywy opierają się na bardzo solidnych analizach, konsultacjach zewnętrznych, z przedsiębiorcami oraz innymi interesariuszami.
Bardziej bym się obawiał o transpozycję dyrektyw na rodzimy grunt - że sens unijnych regulacji nie będzie oddany i przepisy przyniosą więcej szkody niż pożytku. Bo jeśli nie ma interakcji między administracją a przedsiębiorcami, to szanse na optymalne regulacje dla środowiska i przedsiębiorców nie są zbyt duże.
Macie poczucie, że nie ma interakcji?
Nigdy nie istniała dobra platforma do dialogu. Brakuje u nas takich tradycji jak w innych krajach, np. w Niemczech, gdzie się siada do stołu z przedsiębiorcami i dyskutuje. Nie po to, by przedsiębiorcy wygrali albo oszukali KE, ale po to, by wprowadzić optymalne rozwiązania.
Czy unijne regulacje doprowadzą do zmniejszenia stosowania opakowań?
We Francji czy w Hiszpanii jest zakaz pakowania owoców - poniżej 1,5 kg mają być sprzedawane luzem. To ogranicza zużycie opakowań. Podobnie działa upowszechnianie systemu opakowań zwrotnych. Są również pomysły sprzedawania luzem, np. w drogeriach, szamponów, płynów kosmetycznych do opakowań, które klienci przynoszą ze sobą. Nie sądzę jednak, by miało to istotny wpływ, bo przecież przetwórcy poszukują innych rynków zbytu, na przykład poza Unią.
A potem mamy wyspę plastiku na oceanie.
To jest poważne wyzwanie. Wynika ono głównie z beztroski konsumentów. Bo przetwórcy nie produkują produktów do lasu. A jak skłonić konsumentów, by nie zaśmiecali środowiska? Stwierdzenie: „wprowadźmy opakowania alternatywne zamiast plastików”, jest kompletną bzdurą. Ślad środowiskowy opakowań alternatywnych jest przeważnie znacznie większy niż plastików. Jeżeli myślimy, że znajdziemy takie doskonałe opakowanie, które wyrzucimy do lasu i ono nagle zniknie, to się mylimy. Nie ma takich materiałów alternatywnych, które by zniknęły same z siebie. Można mówić o materiałach biodegradowalnych, ale do tego KE podchodzi z dużą ostrożnością, bo to złe przesłanie dla konsumentów: Wyrzuć - i tak się zdegraduje. Trudno też wyobrazić sobie materiały biodegradowalne np. w zabezpieczeniach samochodu… Poza tym proces rozpadu tworzyw biodegradowalnych przebiega wolniej w środowisku wodnym. Rozwiązaniem jest zatem zwiększanie poziomu odzyskiwania surowców, by chronić środowisko.
Ostatnio ukazał się raport OECD, który proponuje np. opodatkowanie tworzyw - 1000 dol. opłaty za tonę nowo wyprodukowanego plastiku. Co pan o tym sądzi?
Jestem przeciwnikiem tego typu pomysłów, gdyż mogą one przynieść więcej szkody niż pożytku. Miałoby ono charakter kolejnego impulsu inflacyjnego, na który nas obecnie po prostu nie stać. Nie zmienia to jednak faktu, że problem odpadów opakowaniowych istnieje, zaś drogą do jego rozwiązania jest gospodarka obiegu zamkniętego wdrażana globalnie i systematycznie.
Pojawiły się też ostatnio zarzuty, że produkowanie plastiku z ropy to finansowanie Putina.
Stanowczo nie zgadzam się z takim stawianiem sprawy. Na tworzywa sztuczne przeznaczone jest tylko ok. 5 proc. przerabianej ropy. 70 proc. surowca jest przetwarzane na paliwa do samochodów i olej grzewczy.
Tworzywa można też produkować z innych surowców. Na razie nie było takiej potrzeby, więc po te alternatywne metody nie sięgano. Jednak teraz KE bardzo mocno nas zachęca do tego, by korzystać z innych źródeł. Przede wszystkim odnawialnych, choćby z biotworzyw. Łączy się to jednak z wykorzystaniem areałów, które - zwłaszcza obecnie - powinny być przeznaczone pod uprawę żywności dla Europy i świata. Trzeba zatem te racje wyważyć. Można też produkować tworzywa z dwutlenku węgla i z innych surowców niezwiązanych z ropą naftową.
To przyszłość branży?
Tak. Ale przede wszystkim rośnie rola recyklingu. Bez wątpienia plastik z nami zostanie. Czasem słyszymy dość naiwnie wznoszone hasła: „Nie dla plastiku”, „Zerwij z plastikiem”. Proponuję jednak proste zadanie: weź kartkę i zapisz, ile razy dotykałeś tworzywa sztucznego w ciągu jednego dnia. Jestem przekonany, że kartka będzie w pełni zapisana. To materiał naprawdę uniwersalny i wbrew pozorom prośrodowiskowy. Pod warunkiem, że będzie się go poddawać recyklingowi i nie będzie się zaśmiecać środowiska.