Polscy przedsiębiorcy szukają sposobu na uzyskanie rekompensat za zniszczone przez Rosję mienie w Ukrainie. Rozwiązaniem może być MTS w Hadze.

Według danych PAIH na terytorium Ukrainy w dniu wybuchu wojny swoją działalność prowadziło około tysiąca polskich firm. Wśród nich są lokalni giganci, spółki giełdowe takie jak: Wawel, Wielton, PKO BP czy Cersanit, Barlinek, Śnieżka i Inter Cars. Ale też mniejsze przedsiębiorstwa, jak Modern Expo zaopatrujące sieci sklepów. Najwięcej inwestują firmy z sektora finansowego oraz produkcji, w tym budowlanej, odzieżowej, samochodowej i meblarskiej. Łącznie w 2020 r. (dane Państwowej Służby Statystyki Ukrainy) polskie inwestycje w Ukrainie wyniosły ponad 693 mln dol., czyli 2 proc. wszystkich inwestycji zagranicznych.
Do wybuchu wojny przedsiębiorstwa znad Wisły regularnie zwiększały swoją pozycję na ukraińskim rynku - w porównaniu z 2017 r. inwestycje wzrosły tam o ponad 120 mln dol. Większość znajduje się na zachodzie kraju, gdzie działania wojenne były niewielkie. Mimo wszystko straty części z nich - jak twierdzą prowadzący sprawy prawnicy, z którymi rozmawialiśmy - stanowią zazwyczaj od kilku do kilkudziesięciu mln zł. Wszystkie szacunki są jednak wstępne, a do wielu inwestycji nie można dotrzeć w czasie wojny. Na dokładne wyliczenia - jak podkreślają chcący zachować anonimowość przedsiębiorcy - przyjdzie czas po zakończeniu wojny.

Czas na rosyjskie reparacje?

Polski MSZ deklaruje wsparcie dla firm, które zostały dotknięte wojną. Droga do odszkodowań jest jednak daleka / EPA/PAP
Firmy, które straciły swoje mienie lub zostało ono uszkodzone w wyniku rosyjskiej agresji, mogłyby obrać jedną z trzech ścieżek. Pierwsza z nich jest dopiero planowana, bowiem dotyczy przygotowywanej przez Kijów ustawy „o odszkodowaniach za utracone, uszkodzone lub zniszczone mienie w wyniku zbrojnej agresji Federacji Rosyjskiej oraz sprawiedliwego podziału reparacji”, zgodnie z którą to w Ukrainie, a nie Rosji toczyłyby się takie postępowania. To z kolei stanowiłoby złamanie immunitetu państwa suwerennego, a wyroki łatwo byłoby podważyć.
Drugą ścieżką byłoby składanie pozwów na podstawie umowy o ochronie inwestycji. Problemem jest jednak to, że Polska nie ma podpisanej takiej umowy z Rosją. Ponadto tego typu porozumienia pozwalają chronić wzajemne inwestycje na terenie obu państw, a nie na terenie podmiotu trzeciego, na którym jedna z dwóch stron umów prowadzi operacje wojskowe.
Trzecia ścieżka to skorzystanie z precedensu, jakim jest wstępne orzeczenie Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, który uznał Rosję za państwo agresora, stronę dopuszczającą się wojny napastniczej. Zgodnie z tą drogą procesy byłyby prowadzone między państwem, z którego pochodzi dany przedsiębiorca, a Federacją Rosyjską na forum wspomnianego już MTS w Hadze. Wówczas to państwo dochodziłoby roszczeń w imieniu swoich obywateli prowadzących działalność w Ukrainie. Jak ocenia w rozmowie z DGP dr Marcin Radwan-Röhrenschef z kancelarii Rö Radwan-Röhrenschef, do której zwracają się poszkodowani przez działania Rosji przedsiębiorcy, kwestią do rozważenia jest także legitymacja całego procesu ze strony UE. - Drogą zabezpieczenia roszczeń, które państwa mogłyby niejako w imieniu swoich podmiotów składać wobec Federacji Rosyjskiej, mogłoby być wykorzystanie środków należących do FR lub rosyjskich podmiotów państwowych, które zostały tymczasowo zamrożone w wyniku nałożenia sankcji - sugeruje Radwan-Röhrenschef. Do podobnego przypadku doszło w wyniku orzeczenia MTS z 1928 r., kiedy to Polsce przypisano odpowiedzialność za niezgodne z prawem wywłaszczenie fabryki nawozów w Chorzowie.

Długa droga do odszkodowań

Rzecznik MSZ Łukasz Jasina w rozmowie z DGP tłumaczy, że MSZ jest w trakcie rozmów z ekspertami co do możliwości uzyskania odszkodowań i różnych scenariuszy prawnych. Deklaruje, że taka pomoc będzie realizowana przez resort w najbliższym czasie. - Jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby mówić o wszystkich tego typu sprawach, natomiast państwo polskie z zasady pomaga swoim przedsiębiorcom bez względu na okoliczności i na pewno dołożymy jako MSZ wszelkich starań, żeby udało się uzyskać jakąś formę odszkodowania - dodaje. Jasina sceptycznie odniósł się do zaangażowania w cały proces UE, która - jak podkreśla - jest organizacją międzynarodową, a nie państwem. Stronami w postępowaniach przed MTS w Hadze są natomiast państwa.
Pomoc deklaruje również Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza, której prezes Jacek Piechota w rozmowie z DGP zaznaczył, że obecnie koncentruje się ona na poszukiwaniu nowych rynków zbytu lub czasowego przeniesienia produkcji firm, których mienie w Ukrainie zostało zniszczone. Prezes PUIG zapewnił, że izba włączy się w procesy odszkodowawcze. - Rozpoczęliśmy już rozmowy z naszymi partnerami, członkami PUIG, aby określić zakres pomocy, jakiej w tym obszarze możemy udzielić. Na tę chwilę nie mieliśmy jeszcze indywidualnych zapytań w tym temacie, ale jest to pewnie kwestia momentu, w jakim znajduje się konflikt, i bieżących konsekwencji na prowadzenie działalności. Przewidujemy, że takie zapytania zaczną się pojawiać w niedługim czasie - dodał Piechota.
Również kancelarie, z którymi współpracują przedsiębiorcy, podkreślają, że badają indywidualne przypadki i rozważają różne scenariusze oraz ścieżki prawne. Problemem jest przede wszystkim to, że nikt nie jest w stanie dziś określić horyzontu czasowego trwałego zawieszenia broni. - Najpierw muszą zostać zakończone działania wojenne, żeby jakiekolwiek roszczenia zostały wysunięte w ustabilizowanym otoczeniu - podkreśla z kolei Radwan-Röhrenschef.