W czasie wrocławskiego spotkania Skrzydeł Biznesu dyskusję z ekspertami zdominowały tematy skuteczności ściągania długów i nowych zasad udzielania pomocy ze środków unijnych
Czym skutkuje wpis do Krajowego Rejestru Długów? Przedsiębiorcy mogą ich dopisać do listy dłużników, ale czy oni naprawdę mają powody, by się tym przejmować?
Małgorzata Wołczek: Bardzo chcielibyśmy dać państwu narzędzie, dzięki któremu pewność odzyskania pieniędzy byłaby stuprocentowa. Czasami kontrahent nie płaci nie dlatego, że chce nas oszukać, tylko sam również czeka na spłynięcie należności. Dlatego samo sprawdzanie kontrahentów w rejestrach długów nie jest samo w sobie sygnałem, że mu nie ufamy, że poddajemy w wątpliwość jego uczciwość. Możemy i powinniśmy się po prostu zabezpieczyć. Sytuacja jest dokładnie taka sama jak przy podpisywaniu umów. Można powiedzieć: umowa jest niepotrzebna, przecież sobie ufamy. Jednak umowy chronią zawsze obie strony.
Są trzy rodzaje dłużników: są typowi bankruci, którzy źle opracowali strategię działania firmy, są tacy, którzy mają pieniądze, ale uważają, że można przesunąć uregulowanie należności, a na razie wydają środki inaczej, są wreszcie oszuści, którzy z pełną premedytacją zaciągają długi, których od początku nie mają zamiaru spłacać. Czasami nawet wcześniej wyzbywają się majątku, przygotowując sobie grunt pod oszustwo. W takich przypadkach możemy się posiłkować właśnie wpisem do rejestru długów, bo istnieje on przez 10 lat, sytuacja dłużnika może się zmienić. Jeśli inne podmioty gospodarcze będą widziały, że ma on od dłuższego czasu kłopoty, to nie będą chciały z nim współpracować albo będą podejmować współpracę na o wiele gorszych warunkach. To może ich skłonić do spłaty zadłużenia. Oczywiście nie polecamy wspólnych przedsięwzięć z wpisanymi do Krajowego Rejestru Długów, jeśli zaś są już państwo do tego zmuszeni, to proszę postarać się o dodatkowe zabezpieczenia, np. gwarancje bankowe czy weksle. Proszę pamiętać, że jeśli mowa o typowych oszustach, to najczęściej mamy do czynienia z osobami świetnie do tego przygotowanymi.
Jeśli zaś mówimy o wpisanych do rejestru osobach fizycznych, to mają one bardzo utrudniony dostęp do pożyczek gotówkowych czy zakupów ratalnych, zawarcia umowy z operatorem komórkowym. Także osoby prawne posługują się numerem PESEL. Jeśli więc współpracują Państwo z nimi, to proszę zadbać o to, żeby go poznać. Wpis z jego podaniem skutecznie utrudni wtedy takiemu dłużnikowi życie.
W przypadku osób prawnych działa też Krajowy Rejestr Sądowy. Koniecznie trzeba sprawdzać wprowadzone w nim wpisy, choćby po to, by mieć pewność, że osoba, która podpisuje z nami umowę, ma do tego prawo.
Niestety nie funkcjonuje w pełni Rejestr Dłużników Niewypłacalnych na stronach rządowych. Po wydaniu wyroku z urzędu powinny być do niego dopisywane dane osób, które doprowadziły do bankructwa danej spółki i nie powinny zasiadać we władzach kolejnych spółek czy pełnić funkcji zarządczych, czy też w ogóle nie powinny prowadzić działalności gospodarczej.
Czy można dopisać dłużnika do KRD, nawet jeśli nie płaci się abonamentu?
Małgorzata Wołczek: Mamy akcję „Wielkie wiosenne sprzątanie długów”, która jest skierowana do małych i średnich firm, które nie korzystają na co dzień z usług Krajowego Rejestru Długów. W czasie tej akcji można co roku dopisać swoich dłużników do rejestru bezpłatnie. Chciałabym jednak zwrócić uwagę, że są firmy, które mają z nami umowę, a nie dopisują swoich dłużników, tak naprawdę działając na niekorzyść innych podmiotów gospodarczych.
Czy w nowej perspektywie unijnej można liczyć na wsparcie tylko w przedsięwzięciach z udziałem instytucji finansowych? Czy zawsze potrzebny będzie kredyt?
Tomasz Dąbrowski: To pytanie dotyka nie tylko mechanizmu przyznawania dotacji, lecz także sensu jej przyznawania. Można się często spotkać z zarzutami, że kryteria przyznawania wsparcia unijnego są niesprawiedliwe, np. że ktoś prowadzi firmę z sukcesami od wielu lat, a nie ma szans na dotację. Wynika to z błędnego rozumienia istoty dotacji. Celem samym w sobie nie jest zwrócenie inwestorowi części pieniędzy, które musiał włożyć w przedsięwzięcie. Tym celem przyznawania wsparcia ze środków unijnych jest realizowanie założeń polityki Unii Europejskiej w poszczególnych dziedzinach. Mówiąc inaczej, Unia Europejska „kupuje” od nas realizację swoich polityk horyzontalnych, czyli innowacji, ochrony środowiska, równouprawnienia w zatrudnieniu i kilku innych. Komisja Europejska doszła do wniosku, że w te kryteria nie były zbyt dobrze realizowane w poprzednich budżetach. Wiele firm, które zwracały się o dotację kilka razy, a także firmy doradcze, które wypełniały dla klientów aplikacje, nauczyły się omijać niektóre przepisy, upiększać wnioski, aby uzyskać dotację... W rzeczywistości okazywało się, że często dostawały je przedsięwzięcia, które nie służyły realizowaniu tych założeń. Zdarzało się np., że z pieniędzy z programu Innowacyjna gospodarka powstawały domy weselne, choć teoretycznie wszystko było w porządku, bo kupiono oprogramowanie komputerowe, więc na papierze środki posłużyły do budowania społeczeństwa informacyjnego. Stąd wzięło się po pierwsze zaostrzenie kryteriów wyboru inwestycji, jeśli chodzi o innowacyjność – ciężar został położony na działalność badawczo-rozwojową, musimy najpierw sami wykreować innowację, żeby można ją było dofinansować. Drugą zmianą jest to, że z wyjątkiem województwa mazowieckiego wysokość dotacji została zmniejszona, co z punktu widzenia makroekonomicznego jest słuszne, bo lepiej dać dwóm firmom po 30 proc. niż jednej 70. Nietrudno zauważyć, że według starych zasad można było postawić fabrykę praktycznie za darmo i bez własnych inwestycji wykończyć lokalną konkurencję. To również był powód wprowadzenia instrumentów zwrotnych. Brzmi to groźnie, ale jest słuszne. Po pierwsze są to takie kredyty jak w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska, gdzie dostajemy kredyt o oprocentowaniu np. 4 proc., a po spłacie 60 proc. zadłużenia umarza się pozostałe 40 proc. W praktyce jest to więc 40-proc. dotacja, a pozostałe finansowanie pochodzi z kredytu na bardzo dobrych warunkach. Nie zdarzyło mi się spotkać inwestycji, w której wkład własny nie pochodziłby z kredytu, a tutaj obie sprawy są załatwiane razem.
Odpowiedź na pytanie brzmi więc tak: jest przewidzianych bardzo wiele instrumentów zwrotnych, ale są to bardzo korzystne rozwiązania. Dotacje w klasycznej – bezzwrotnej – wersji nadal będą istniały, ale będzie ich o wiele mniej.
Jakie działy gospodarki będą szczególnie wspierane w tej perspektywie budżetowej, a jakie nie? Co z energią odnawialną?
Tomasz Dąbrowski: Znakomita większość działów gospodarki była, jest i będzie wspierana. Istnieją nieliczne wyjątki, jak górnictwo, produkcja włókien syntetycznych, broni czy tytoniu. Firmy z każdej branży mogą się starać o wsparcie.
Co do energii odnawialnej, to odpowiada ona unijnej polityce ochrony środowiska i bez względu na województwo, branżę, program czy działanie każda inwestycja, która ma zostać zrealizowana, musi zawierać w sobie jakiś element ochrony środowiska. Minimalny wymóg jest taki, by nie szkodziła środowisku, bo inaczej byłaby całkowicie wykluczona z finansowania.
Źródła finansowania każdej inwestycji, nie tylko w energię odnawialną, są zazwyczaj dwa. Pierwsze to regionalne programy operacyjne (każde województwo ma swoje programy i swoje kryteria przyznawania pomocy, ale w każdym z nich jest komponent przeznaczony na energię odnawialną). Inwestycje większe – w przypadku tego budżetu ma to być powyżej 24 mln zł – będą finansowane z programów ogólnokrajowych bez względu na lokalizację. Można aplikować do programu Infrastruktura i Środowisko, który jest przeznaczony przede wszystkim dla dużych firm i na duże inwestycje. Każda inwestycja, która ma chronić środowisko, będzie na pewno dodatkowo punktowana.
Kiedy można się spodziewać pierwszych zaproszeń do aplikacji?
Tomasz Dąbrowski: Pierwszym programem, który ma zostać uruchomiony, ma być Kredyt technologiczny. Ma się pojawić z końcem 2014 roku. Możliwe jednak, że pierwsze sygnały ruszą jeszcze przed wyborami samorządowymi, tzn. że w listopadzie może już zostać ustalony przynajmniej ich kształt. Spodziewam się, że konkretów o programach regionalnych, wysokości środków i kategorii, w których będzie przyznawane wsparcie, dowiemy się w grudniu. Po zaakceptowaniu programu regionalne instytucje finansujące mają trzy miesiące na to, by rozpocząć pierwsze konkursy.
Czy dotacje w ramach kredytu z Programu Finansowania Rozwoju Energii Odnawialnej w Polsce (PolSEFF) można łączyć z innymi formami wsparcia?
Tomasz Ziółkowski: Co do zasady nie można łączyć. Jeżeli chcemy sfinansować np. zakup jakiegoś urządzenia, możemy wziąć na nie jeden kredyt, nie możemy na to samo urządzenie wziąć jeszcze kredytu dotowanego.
Jaki jest limit finansowania w tym programie?
Tomasz Ziółkowski: 1 mln euro. Można dyskutować, czy to odpowiednia granica, ale taka jest decyzja. Oczywiście były realizowane w Polsce inwestycje o wiele większej wartości. Mówimy o poziomie finansowania z PolSEFF, a nie o wartości inwestycji.
Wiele firm, które zwracały się o dotację kilka razy, a także firmy doradcze, które wypełniały dla klientów aplikacje, nauczyły się omijać niektóre przepisy, upiększać wnioski, aby uzyskać dotację... W rzeczywistości okazywało się, że często dostawały je przedsięwzięcia, które nie służyły realizowaniu tych założeń