Już trzecie pokolenie rodziny Kasztelewiczów zajmuje się produkcją miodu.
Początek był skromny - jedna pszczela rodzina kupiona przez matkę obecnej głowy rodu - Janusza Kasztelewicza - jeszcze pod koniec lat 60. Miód miał spełniać rolę lekarstwa z domowej apteczki. I taki był rzeczywisty początek dzisiejszego biznesu. Obecnie pasieka Kasztelewiczów liczy 1500 pszczelich rodzin, a kieruje nią wnuk nestorki rodu.
Pszczelarstwo stało się dla nich prawdziwym biznesem dopiero w 1991 roku, kiedy rozpoczęli działalność gospodarczą pod nazwą „Sądecki Bartnik”, która dość szybko stała się znaną rynkową marką.
Janusz Kasztelewicz, dobry duch i prezes firmy, miał też znakomite podstawy ku temu, by zająć się miodowym biznesem; ukończył Technikum Pszczelarskie w Pszczelej Woli i specjalizację „Pszczelarstwo” w poznańskiej Akademii Rolniczej. Po studiach pracował w Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej w Nowym Sączu. Żona - Anna - podzielając jego zainteresowania napisała pracę magisterską poświęconą pszczelarstwu.
Rodzina zaczynała działalność z 4-osobową załogą. Po 20 latach „Sądecki Bartnik” zatrudnia 65 pracowników, ale pasieki oraz produkcja własnego miodu to tylko część działalności. Główna działalność to konfekcjonowanie i sprzedaż miodu.
-W 1992 roku sprzedawaliśmy 12 ton miodu, dziś jest to 1700 ton rocznie. Trafia głównie do polskich sieci handlowych - i od kilku lat - coraz częściej za granicę; do Austrii, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Irlandii i USA - informuje Janusz Kasztelewicz.
- Kiedy w kraju brakuje określonego gatunku miodu, jak w dwóch minionych latach, wyjątkowo niekorzystnych dla pszczół i zbiorów ze względu na pogodę, wówczas kupujemy miody odmianowe w Rumunii, na Słowacji, Węgrzech i Ukrainie, a więc w krajach o zbliżonych do polskich pożytkach (roślinności z której pszczoły zbierają nektar) i warunkach klimatycznych - nie ukrywa nasz rozmówca.
„Sądecki Bartnik” dywersyfikuje działalność. W 2000 roku otworzył skansen i największe w Polsce prywatne Muzeum Pszczelarstwa. Niedawno restaurację i dwa obiekty hotelowe na 50 łóżek. W 2010 r. otrzymał Godło Promocyjne „Teraz Polska” za nowatorski produkt turystyczny „Wielka przygoda z małą pszczołą”
Nad wszystkimi „trzema nogami” rodzinnego biznesu nadal pieczę sprawuje senior rodu, ale agroturystyką zajmuje się starszy syn - Tomasz. Z kolei, młodszy - Krzysztof - prowadzi rodzinną pasiekę towarową. Obaj są studentami wydziałów zarządzania, ale ukończyli również policealne szkoły pszczelarskie i rolnicze. Dzięki temu mogą uzupełniać ojca, który prowadzenie firmy opiera głównie na wieloletniej praktyce i doświadczeniu.
Nieco patriarchalny sposób prowadzenia firmy będzie jednak ulegał zmianom. Wkrótce przekształci się ona w spółkę prawa handlowego. Janusz Kasztelewicz głośno mówi o zatrudnieniu zawodowego menedżera. A dalsze plany rozwoju „Sądeckiego Bartnika”?
– Utrzymamy pasiekę i hodowlę pszczół, w tym matek pszczelich. Myślimy o powiększeniu pasieki do 3 tys. uli. Jednocześnie podstawową działalnością pozostanie handel miodem. Tym bardziej, że są warunki do powiększania tego biznesu. Chodzi, przede wszystkim, o wybudowany m.in. przy unijnym wsparciu zakład konfekcjonowania miodu - ujawnia swoje plany Kasztelewicz.
- Dzięki dotacjom z Brukseli powstała też restauracja i rozbudowaliśmy pasiekę - dodaje rozmówca .
Swoje życiowe motto: „pszczoła jest najważniejszym zwierzęciem” stara się propagować na całym świecie. Z marką „Sądecki Bartnik” odwiedza wszystkie światowe kongresy pszczelarzy „Apimondia” i towarzyszące im targi „ApiExpo”, a firmowe wydawnictwo wydało dotąd 30 pozycji książkowych (specjalistycznych i popularno-naukowych) oraz wyprodukowało 15 filmów poświęconych pszczelarstwu.
Kamienie milowe sukcesu
Gruntowne wykształcenie zawodowe
Pasja poparta rodzinną tradycją
Umiejętność współpracy z zagranicą
Poszerzanie biznesu o kolejne dziedziny