Klastry są najdynamiczniej rozwijającymi się w ostatnim czasie organizacjami gospodarczymi.
Klaster – słowo, które jeszcze na dobre nie zagościło w mowie potocznej. Jego polski odpowiednik brzmi jeszcze bardziej dziwacznie – zgęstek. Jednak kiedy wziąć pod uwagę, że te klastro-zgęstki są najdynamiczniej rozwijającymi się w ostatnim czasie organizacjami gospodarczymi, których wewnętrzna siła rażenia może przekroczyć (oby!) potencjał odgórnie tworzonych stref ekonomicznych, sprawa robi się poważna. Bo do ich powstawania nie potrzeba specjalnych ustaw, nie wymagają specjalnych zwolnień podatkowych, wyjątkowego traktowania. Jeszcze w zeszłym roku było ich w Polsce 212, dzisiaj liczba klastrów przekracza 250. To imponujący przyrost, zwłaszcza że odbywa się bez dźwięku fanfar. Ich cel jest prosty: pieniądze. Każda „zklastrowana” firma może zarobić więcej, niż gdyby działała sama. Ale jest jeszcze jeden mocny punkt ich istnienia: uczą współpracy. A to podnosi społeczny kapitał zaufania, którego wszystkim nam bardzo potrzeba.
Klaster przemysłowy (ang. industrial cluster) – przestrzennie skoncentrowana grupa przedsiębiorstw, instytucji i organizacji powiązanych siecią pionowych i poziomych zależności.
– U nas zaczęło się od statystyki – opowiada Wojciech Materna, prezes Stowarzyszenia Informatyka Podkarpacka, które jest osią Klastra Firm Informatycznych Polski Wschodniej. – Kiedyś przyjechała na nasze tereny pewna pani doktor robić badania na temat. Wyszły jej ciekawe rzeczy: okazało się, że na Podkarpaciu bardzo wiele osób żyje z informatyki. Działa ponad 3 tys. firm branży IT, głównie małych i średnich, a co dziesiąty student informatyki w Polsce studiuje tę dziedzinę właśnie w Rzeszowie. Niesamowity wynik! Zaprosiła właścicieli przedsiębiorstw tej branży, żeby o tym opowiedzieć. Przyszło 36 osób. Podrapaliśmy się po głowach. Informatyka to taka dziedzina, gdzie nie da się być samotną wyspą, trzeba ze sobą współpracować. My też robiliśmy to od dłuższego czasu, bo jako maluchy i średniaki żaden z nas nie ma wszystkich kompetencji: jedni się specjalizują, jak moje przedsiębiorstwo, w programach dla firm, inni zajmują się zabezpieczeniami technicznymi etc. Nie jesteśmy w stanie działać jak wielkie koncerny. One, kiedy potrzebują jakiegoś działu, po prostu wykupują inną, mniejszą firmę, która specjalizuje się w potrzebnej dziedzinie. My nie mamy takich możliwości: jeśli klient potrzebuje czegoś, czego nie możemy mu zapewnić, łapiemy za telefon i dzwonimy do kolegi z zaprzyjaźnionej firmy.
Pomyśleli, że warto by tę współpracę zinstytucjonalizować. Z organizacją skupiającą kilkadziesiąt firm, zatrudniającą nie kilka–kilkanaście osób, lecz kilka tysięcy. Nie bez znaczenia było też, że mieli w swoim regionie lidera, Asseco Poland, największą spółkę informatyczną notowaną na GPW. To potężny ciągnik, który toruje drogę innym.
Klaster – określenie dla grupy blisko leżących genów, które kodują blisko spokrewnione białka (biologia).
W Polsce nie ma przepisów, które określałyby w szczególny sposób zasady funkcjonowania i współpracy firm w ramach klastrów. Najczęściej działają jako stowarzyszenia albo spółki prawa handlowego. Jednak ważniejsze od formalnych ram istnienia są relacje nieformalne. Zakładają je przedsiębiorcy, którzy działają w jednej branży, w jednym terenie. Najsłynniejszym klastrem na świecie jest Dolina Krzemowa. W Polsce Dolina Lotnicza (a konkretnie Stowarzyszenie Przedsiębiorców Przemysłu Lotniczego na Podkarpaciu). Najbardziej popularne klastry (i najdojrzalsze, najlepiej prosperujące) to te z branży IT, ale mocno trzymają się także zgęstki budowlane i odzieżowe (m.in. podlaski klaster bieliźniarski). Ta forma samoorganizacji firm przyjmuje się także w tzw. przemysłach kreatywnych – sklejają się ze sobą przedsiębiorstwa zajmujące się tworzeniem gier komputerowych (Łódź, Kraków), sportem, rozrywką, designem (dobrze się ma zwłaszcza w Łodzi i Lublinie). Ale, co ciekawe, klastrują się także firmy zajmujące się zieloną gospodarką. To nie tylko farmy wiatrakowe, biogazownie czy panele słoneczne, lecz także żywność ekologiczna.
Klaster – struktura nadcząsteczkowa, w której istnieją dwie grupy cząsteczek tworzące wspólną sieć powiązań (chemia).
– Zaczęło się w 2004 r., kiedy środowisko akademickie z Lublina wymyśliło i opracowało koncepcję klastra producentów żywności ekologicznej, powstało Stowarzyszenie Ekolubelszczyzna. Ale skończyły się pieniądze przeznaczone na ten cel i inicjatywa przyschła. Zabrakło pary, żeby wcielić ją w życie – opowiada Krzysztof Jończyk z Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, kierownik projektu „Rozwój klastra Dolina Ekologicznej Żywności”. Dopiero w 2010 r., kiedy pojawił się program Rozwój Polski Wschodniej (i pieniądze z UE, dostali na rozwój 2,5 mln zł), sprawa znów ruszyła. W przeciwieństwie do podkarpackiego klastra informatycznego nie była to oddolna inicjatywa, tylko – jak przyznaje Jończyk – działanie trochę odgórne, na zasadzie patronatu. Bo rolnictwo ekologiczne to całkiem inna bajka niż nowe technologie. Małe, rodzinne firmy, zwykle 2–3-osobowe, niezintegrowane środowisko, brak tej energii cechującego prężne firmy branży IT. Tutaj rolę lidera przejął instytut. – Najpierw uderzyliśmy do różnych stowarzyszeń, w których były zrzeszone firmy tego typu. Potem zaczęła się praca z przedsiębiorcami, żeby uwierzyli, iż warto się w ten sposób organizować. Zwłaszcza że nie wszyscy rozumieli ramy projektu: pieniądze były na promocję i współpracę, nie na inwestycje. Więc wrośnięci w ziemię rolnicy sarkali. Ale wkrótce zobaczyli, że wykładanie pieniędzy na takie nie wiadomo co przynosi wymierne efekty i przekłada się na dochody. Zaczęły się wyjazdy na targi krajowe, ale też cztery razy z rzędu wystawiali się na największej imprezie tego typu w Norymberdze. Podglądanie, co mają inni, jak to sprzedają, jakie mają know-how. I pojawiły się pomysły na nowe produkty, opakowania, sposób dystrybucji, metody marketingu. – Jeśli mała firma rodzinna zwiększa swój obrót dwukrotnie, to jest chyba sukces – mówi Jończyk.
Klaster dyskowy (ang. disk cluster) – w systemie plików podstawowa jednostka przechowywania danych (informatyka).
– Kooperacja daje więcej – Wojciech Materna robi głęboki wdech i zaczyna wyliczać korzyści z działania w grupie. To nie tylko proste podsyłanie klientów kolegom, lecz także obniżanie kosztów. Proste rzeczy: po co gnać do Warszawy w pięć samochodów, jak jest coś do załatwienia, kiedy mogą pojechać jednym. Albo organizacja konferencji: dla jednej firmy zorganizowanie dużego, ciekawego wydarzenia, z najlepszymi prelegentami, byłoby nie do zrobienia. Organizacyjnie i kosztowo. Ale w 40 firm są w stanie przygotować taką imprezę, na którą przyjedzie pół Polski. A na takich zdarzeniach poznaje się ludzi, czego efektem są późniejsze kontrakty. I jeszcze taki przykład: wejście na rynek zagraniczny. Jeśli w grupie są przedsiębiorcy, którzy już przetarli w jakimś kraju szlaki, podpowiedzą innym, jak to zrobić. Nie trzeba wyważać otwartych drzwi. Wszystko dzieje się szybciej, łatwiej i taniej. – Wymiana wiedzy i doświadczenia – podsumowuje Materna. To są rzeczy, którymi jeśli się dzielisz, niczego nie tracisz. Wciąż je masz. Zyskać natomiast można wiele. Robią np. czasem spotkania technologiczne. Brzmi trochę napuszenie, ale wygląda całkiem zwyczajnie: fachowcy spotykają się i gadają, jak coś można zrobić. Uczą się od siebie nawzajem.
Klaster komputerowy (ang. cluster) – grupa połączonych jednostek komputerowych, które współpracują ze sobą w celu udostępnienia zintegrowanego środowiska pracy.
Ostatnie zwycięstwo klastra informatycznego z Podkarpacia to zorganizowanie programu stażowego dla 180 studentów. Dogadują się z uczelniami, znalazły się pieniądze na sfinansowanie staży. I znowu: zadziałali jako masa, duża siła. Gdyby każdy z nich z osobna wydeptywał ścieżki, pewnie nic by z tego nie wyszło. A tak mogli zadziałać jak spora korporacja, z którą każdy musi się liczyć. – Działanie w kupie daje przewagę w rozmowach z władzą, także na szczeblu centralnym, w staraniach o unijne pieniądze, w budowaniu marki – wykłada Materna. Siła zdobytego prestiżu przekłada się na wzrost kapitału społecznego. – Choć nie wszyscy się do tego nadają – przyznaje prezes. To jest trudne, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że wymaga nieustannego dogadywania się, jak by nie spojrzeć, samców alfa. Ludzi, którzy swój interes budowali od podstaw, wydaje im się, że wszystko wiedzą najlepiej i przyzwyczaili się do tego, żeby rządzić. Więc niektórzy po prostu się nie nadają. To jednak nie ci najbardziej zadziorni i przebojowi, ale skąpcy, egoiści, którzy nie lubią się niczym dzielić, nawet wówczas, kiedy wiedzą, że tracą. – To zabawa dla tych, którzy są przekonani, że żyjemy w czasach, kiedy najważniejsza jest innowacyjność i przedsiębiorczość. Proszę spojrzeć: największe współczesne fortuny to nie są już stare pieniądze, jak kiedyś. To majątki ludzi, którzy mieli pomysł i wiedzieli, jak go wprowadzić w życie. A tego nie da się dziś robić samotnie – kwituje Materna.
Klaster muzyczny (ang. tone cluster – grono dźwięków) to wielodźwiękowe współbrzmienie zbudowane z bardzo małych interwałów. W jazzie efekt ten stosują przede wszystkim pianiści, naciskając łokciami lub całym przedramieniem wybraną grupę kolejnych klawiszy.
Telefon, spotkanie, wymiana myśli, polecanie sobie nawzajem klientów, dzielenie się kosztami... Wszystko ładnie brzmi, jednak nie zawsze jest tak wesoło jak w biuletynach wydawanych przez PARP. Ludzie są ludźmi. Ktoś nie dotrzyma słowa, ktoś obieca i nawali. Inny będzie mówił, że jest zainteresowany, ale tak naprawdę chce, żeby ktoś załatwił coś za niego, bo ma postawę roszczeniową. Ot, życie. Krzysztof Jończyk z Doliny Ekologicznej Żywności przyznaje: 80 proc. klastrów, kiedy kończy się unijny grant, obumiera. Ludziom, zwłaszcza jeśli są to takie malutkie firemki, jak u nich, brakuje pary, ale też umiejętności organizacyjnych, możliwości pozyskiwania funduszy, po prostu potencjału. On to nazywa masą krytyczną, która popycha sprawy do przodu. 5 grudnia odbyła się konferencja podsumowująca ich czteroletni projekt (www.dolinaeko.pl), a co potem, to się zobaczy. Instytut zapowiada, że nadal będzie się opiekował projektem. Jednak nawet jeśli dolina zapadnie w sen zimowy, oprócz tych wszystkich nowych produktów, jakie powstały, pomysłów typu Ekopaczka, jedno po niej zostanie. Mianowicie to, że ludzie się poznali. Wcześniej rozproszeni, niemający pojęcia o sobie nawzajem, w samotności skrobiący rzepki, doświadczyli tego, jakie korzyści wynikają z kooperacji. I te związki typu ty mnie marchewki, ja przetwórstwo i przewóz – będą procentować.
Wojciech Materna dodaje jeszcze, że działanie w klastrze pomogło wykształcić więzy, które kiedyś funkcjonowały z pożytkiem w małych społecznościach. Można je nazwać w skrócie kontrolą społeczną. – Jeśli do mnie dzwoni kolega i mówi, że coś trzeba zrobić, zainwestować nawet, zorganizować, to ja nie tracę czasu na dokładną analizę, bo znam go, ufam, że wszystko dokładnie przemyślał i po prostu wchodzę w to. Nie zatrudniam – jak to jest dziś przyjęte w zatomizowanym świecie, gdzie liczy się tylko zysk i każdy chce każdego oszukać – stada prawników, żeby najpierw przygotowali umowę. Oczywiście uwzględniającą wszystkie możliwe zagrożenia. Nie muszą, ufam mu i działam – opowiada. A jeśli partner go jednak zawiedzie? Może się zdarzyć. Zagrożenie jest jednak małe, bo cena, jaką musiałby taki cwaniak zapłacić, jest zbyt duża. Totalny ostracyzm społeczny, wykluczenie z grona, niemożność robienia dalszych interesów. Po prostu się nie opłaci.
Klaster (fizyka) – inaczej zgęstek – nietrwałe grupowanie materii hadronowej.
Stara unijna perspektywa finansowa właśnie się kończy, pieniądze z nowej pojawią się zapewne dopiero na początku 2015 r. Będą duże, pewnie dużo większe jak te, które były do wydania teraz w PO 5,1. Choćby z tego powodu, że nowe programy stawiają właśnie na kooperację, innowacyjność, kreatywność, o które łatwiej w grupie. Dlatego, jak się wszyscy spodziewają, zainteresowanie klastrowaniem znów skoczy. I dobrze. Ale jest też zła wiadomość (albo dobra, w zależności od punktu siedzenia) – o unijną kasę będzie trochę trudniej. Nie będzie, tak jak jeszcze niedawno, że każdy, kto potrafił wypełnić wniosek, mógł dostać grant, jak go nazywano, na meble. Resort gospodarki właśnie przygotowuje zasady „Dobrego zarządzania klastrami”. Jak mówi DGP wiceminister Dariusz Bogdan, zostanie przeprowadzony audyt, który wyłoni te zgęstki, które mają największy potencjał – wzrostu i innowacyjności. Zostaną wyodrębnione kluczowe klastry – te krajowe, ale także na poziomie regionalnym. Najlepsi będą mieli pierwszeństwo w kolejce do dofinansowania. – Będziemy brać pod uwagę takie czynniki, jak to, ile dana organizacja może przeznaczyć na badania i rozwój. Czy jest w stanie pozyskać środki na prywatne finansowanie. Czy lider będzie w stanie skoordynować prace całego firmowego zespołu – wylicza minister. Chodzi o to, żeby nie wyrzucać pieniędzy w błoto. I nie będzie polegało to na tym, żeby od początku być wielkim. Ale żeby w grupie dawać radę. No właśnie. Jakkolwiek by to zabrzmiało.