Zasada popytu i podaży ciąży nad losem stacji telewizyjnych. Ich nadmiar sprawia, że coraz trudniej sfinansować działalność. I nie zmieni tego pewnie kolejny, ósmy już, multiplex cyfrowy, gdzie miejsca dzieli Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
Zasada popytu i podaży ciąży nad losem stacji telewizyjnych. Ich nadmiar sprawia, że coraz trudniej sfinansować działalność. I nie zmieni tego pewnie kolejny, ósmy już, multiplex cyfrowy, gdzie miejsca dzieli Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji.
Widzowie deklarują zainteresowanie kanałami filmowymi; w cyfrowej telewizji naziemnej widać rozdźwięk między ich oczekiwaniami a starającymi się o prawo nadawnia. Młodzi odpływają do internetu, gdzie do nich należy decyzja, czy oglądają filmy z YouTube’a, czy seriale w modelu VOD. Stacji z kanałami tematycznymi przybyło, a widzów wciąż ubywa. Miejsce na multipleksie nie do końca uratuje nadawcę, choć jest szansą na duży zasięg.
Koncesje straciły na znaczeniu, w internecie można nadawać bez nich. Na szczęście dla reliktu minionej epoki – KRRiT proces cyfryzacji telewizji i radia nadaje jej sens dalszego istnienia. Rada budzi emocje, gdy jest wybierana, gdy decyduje o wysokości abonamentu i gdy przydziela miejsca na multipleksie. Ale nieuchronnie zbliża się dla koncesji i samej KRRiT napis „The End”.
Z masowana akcja poparcia dla upolitycznionej TV Republika może odniesie skutek, za konkurentów stacja ma kanały wędkarskie i akwarystyczne. Jeśli KRRiT przyzna jej miejsce, pojawią się argumenty o potrzebie „równowagi politycznej na rynku mediów“. Miejsce na multipleksie to nie remedium na przychody reklamowe. Liczy się atrakcyjny program, a w telewizji masowy widz nie szuka polityki.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama