Internet zalewają informacje, które mogą w skrajnym przypadku doprowadzić do upadku instytucji finansowej. KNF uruchomi narzędzie do ich szybkiego dementowania.
DGP
„Rząd zabierze ludziom pieniądze z kont”. „Informuję, iż zgodnie ze specustawą dotyczącą koronawirusa Państwa środki na rachunku zostają przekazane do krajowych rezerw NBP. Zaloguj się aby zatrzymać 1000 PLN”. „Uwaga! mBank złożył do sądu wniosek o upadłość. Biuro prasowe odmówiło komentarza”. „Bankrutujemy Millennium Bank. Udostępniaj na maksa aby ostrzec innych. Przedsiębiorcy solidarni w akcji”. To tylko kilka przykładów fake newsów (fałszywych informacji), które pojawiły się w ostatnich tygodniach razem z kryzysem, jaki przyniosła epidemia koronawirusa.
– Co prawda ciężko jest wykazać korelację pomiędzy ich rozpowszechnianiem po wystąpieniu zagrożenia epidemicznego a wypłaceniem przez Polaków ponad 30 mld zł z rachunków bankowych, jednak związku takiego nie można z pewnością lekceważyć ani falsyfikować. Osłabianie wskaźników płynnościowych banków w tym szczególnym dla gospodarki okresie generuje więcej ryzyk niż korzyści, a swoista produkcja fake newsów może być wręcz potraktowana jako próba niszczenia zaufania do rynku finansowego, a tym samym dążenie do zakłócenia sytuacji gospodarczej w naszym kraju – mówi w rozmowie z DGP Kamil Mroczka, dyrektor generalny Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego.

Łowcy fałszywych newsów

Komisja we współpracy z bankami komercyjnymi chce walczyć z dezinformacją dotykającą sektor finansowy. Pomysł został omówiony podczas ubiegłotygodniowej telekonferencji przedstawicieli KNF z bankowcami.
W tym celu powstanie specjalne narzędzie do weryfikacji treści, które są publikowane w sieci. KNF, atakowane fałszywymi informacjami instytucje, Związek Banków Polski we współpracy z GovTech Polska oraz Polską Agencją Prasową przygotują mechanizm skoordynowanej reakcji na pojawiające się nieprawdziwe informacje.
Narzędzie ma zostać uruchomione na początku maja. Dyrektor generalny KNF wyjaśnia, że jeżeli użytkownik internetu natrafi na treści dotyczące rynku bankowego, które budzą jego zastrzeżenia co do prawdziwości, będzie mógł zainstalować specjalną aplikację #FakeHunter w swojej przeglądarce internetowej. Następnie zaznaczy podejrzany fragment i kliknie w ikonę zainstalowanego rozszerzenia. Później uzupełni swój adres e-mail i otrzyma informację zwrotną z oceną treści, która wzbudziła jego wątpliwości jako potencjalny fake news. Wyniki weryfikacji będą też publikowane na stronie PAP.
Każde zgłoszenie zostanie zarejestrowane i będzie szczegółowo analizowane przez specjalnie utworzone zespoły eksperckie. Na pierwszej i drugiej linii walki z dezinformacją znajdą się wybrani pracownicy instytucji finansowych.
– System został tak zaprojektowany, aby zgłaszane treści były przydzielane do osób biorących udział w procesie opiniowania w sposób losowy, w celu zapewnienia ich niezależnej oceny. W przyszłości wyniki oceny zgłaszanych informacji w szczególności dotyczących rynku finansowego mogą być również publikowane na stronach internetowych organów i instytucji finansowych np. KNF, ZBP, banków – mówi Mroczka. Dodaje, że po przeprowadzeniu testów użyteczności i przydatności narzędzia planowane jest rozszerzenie rozwiązania na rynki kapitałowy i ubezpieczeniowy.

Wirus dezinformacji

Jak pokazują badania przeprowadzone przez NASK, ponad połowa respondentów (56,2 proc.) miała styczność w ciągu ostatnich sześciu miesięcy z informacjami, które według nich były sfałszowane lub zmanipulowane. Prawie co czwarty internauta dostrzega manipulacje w sieci codziennie lub kilka razy w tygodniu. Rzadko lub nigdy nie zidentyfikowali manipulacji przede wszystkim internauci powyżej 35. roku życia, z wykształceniem podstawowym lub średnim, mieszkujący najczęściej na wsi oraz w małych (do 20 tys. mieszkańców) i dużych (pow. 500 tys.) miastach. To pokazuje skalę problemu.
– Przesłanie przez wybrany komunikator jednego linku z popularnego portalu społecznościowego do 20 osób, które następnie podzielą się tym linkiem z kolejnymi 20 osobami, a czynność ta zostanie powtórzona pięciokrotnie, spowoduje, że wiadomość trafi do 3,2 mln osób. Czas na rozpowszechnienie się fake newsa może być krótszy niż 24 godziny – zwraca uwagę dyrektor generalny KNF.
Na problem zwracała także uwagę Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) czy Komisja Europejska. Zdaniem Kamila Mroczki w kontekście walki z dezinformacją warto zastanowić się nad przygotowaniem nowych przepisów i kar za taki proceder.
– Dzisiejsze uregulowania prawne są nieskuteczne i nie odstraszają potencjalnych twórców fałszywych informacji. Fake news podający w wątpliwość sytuację finansową danego podmiotu może skutkować jego upadłością. W najnowszej historii mieliśmy już przykłady, w których plotka wywołała run (wycofywanie depozytów – red.) na bank i skutkowała jego upadłością. Skutki były liczone w milionach złotych. W takiej sytuacji kara powinna być dotkliwa finansowo – podkreśla.