Jeśli mały człowiek dostaje dużą władzę, to zawsze źle się to kończy, ale tak jest w każdej firmie, nie tylko w TVP - Mikołajem „Jaok” Januszem dziennikarzem, performerem rozmawia Robert Mazurek.
Okładka magazyn DGP 5.04.2019 / DGP
Zaczniemy od…
…pytania: skąd „Jaok”?
Nie, ale skoro już pan je sobie zadał, to proszę, miejmy to za sobą.
„Jaok” to zdrobnienie od Mikołaj czytanego wspak.
Dziennikarze naprawdę zadają panu tak głupie pytania?
Niezbyt często udzielam wywiadów, ale to pytanie pada.
My zaczniemy od końca. Jak długo popracuje pan przy „W tyle wizji”?
Hm, nie wiem.
Do piątku pan wytrzyma? Bo w piątek ukaże się wywiad.
Do piątku może się udać.
Idą kampanie wyborcze. Albo weźmie pan w nich udział, albo pana wywalą.
Albo – naiwnie wierzę w drogę środka – będę sobą, a oni mnie zaakceptują.
Nie sądzę, nie mają poczucia humoru.
Niektórzy mają.
To niech pan zażartuje z Jacka Kurskiego.
Kiedyś na jakimś Marszu Rodziny udawaliśmy razem z „Kozą” parę gejów z adoptowanym dzieckiem i Kurski zamiast się oburzać, podłapał te żarty.
Z Kaczyńskiego też pan kpił?
Z niego wszyscy żartują, to byłoby mało oryginalne. Kiedyś na jakiejś prawicowej demonstracji pytałem: „Czy PiS da nam wolność?”.
Co brzmiało dość szczególnie…
I kiedy przyszedłem do TVP, to panowie dyrektorzy się z tego szczerze śmiali. Dało mi to jakąś nadzieję na autoironię u nich.
TVP to nie obciach?
Wiedziałem, że wiele osób tak zareaguje, ale ogromną przyjemność sprawia mi wywoływanie w ludziach świętego oburzenia, uwielbiam ich prowokować. Może to gówniarskie podejście nastolatka, który lubi wkurzać starszych.
Nie przeszkadza panu praca dla telewizji, która przekracza granice żenady?
Jeśli ktoś ocenia mnie wyłącznie przez pryzmat tego, gdzie pracuję, to jego problem, mogę jeszcze dołożyć. Zacząłem tagować swoje filmiki „W służbie TVPiS”, bo ktoś tak o mnie napisał. Pracuję tam, no i co mi zrobicie?
Przedstawia to pan jako element nonkonformizmu, ale może po prostu poszedł pan tam dla forsy?
Fatalnie płacą. Odchodziłem z bardzo wielu miejsc, gdzie płacili znacznie lepiej – z TTV, z Agory. Aha, to ja sam składałem wypowiedzenia.
Z czego pan żyje?
Z rozmaitych fuch, oprawy programów do internetu, animacji komputerowych, różnie. Raz lepiej, raz gorzej.
Wie pan co, wyłączę dyktafon i pogadamy chwilę na luzie, bo jest pan strasznie zdenerwowany.
(śmiech) Nie, zmęczony.
Piwo?
Małe.
Jeśli nie dla pieniędzy, to dlaczego poszedł pan do telewizji publicznej?
Bo pojawiła się okazja, by po dłuższej przerwie pracować jako reporter, a bardzo lubię tę pracę.
A jakby przyszli z „Faktów” TVN?
Pracowałem krótko w TTV, to miał być taki niegrzeczny TVN, ale szybko odszedłem, bo się okazało, że mam robić materiały pod tezę. Nawet sondę uliczną miałem zrobić tak, by potwierdzała założenie redakcji. Odszedłem i do całej tej grupy się zraziłem.
W telewizji publicznej ma pan wolną rękę?
Tak.
To dlaczego dokonuje pan autocenzury?
Ja? Kiedy?
Oglądam materiał z protestu przeciwników LGBT pod ratuszem…
Prawda, zrobiłem taki dla Pyty.pl.
Starsi panowie noszą plakietki „Wara od naszych dzieci”. Mikołaj Janusz pięć lat temu zacząłby wypytywać, ile lat mają te dzieci. Jakby się okazało, że są po trzydziestce, toby spytał co złego w tym, że ktoś ich nauczy masturbacji. Ale takich kpin nie było. Dlaczego?
Możliwe, że trudno o symetrię w sytuacji, gdy jedna strona rzuca się na ciebie z pazurami i to dosłownie, a druga, czyli właśnie ci emeryci, pozdrawia serdecznie i gratuluje programów. Jesteśmy tylko ludźmi…
Ale żeby się panu upartyjniało poczucie humoru?
Nie upartyjnia się, ja nigdy nie napadałem na ludzi z agresywnymi pytaniami, rozmawiam normalnie i szukam w odpowiedzi czegoś, co mnie rozbawi. W mediach publicznych mam dużo większe pole działania, większe możliwości.
I w ramach tych większych możliwości nie ma dawnego Mikołaja Janusza.
Niczym się nie różni od poprzedniego.
Tamten był bezczelny. To wy pytaliście Kazimierę Szczukę, czy wie, że jej program „ssie pałkę”.
Bo ssał pałkę.
Na manifie na widok hasła „Piekło kobiet”…
Pytałem, czy tylko piekło, czy też szczypało. Śmieszne.
Poczucie humoru copywritera z agencji reklamowej.
Zawsze jest tak, że to, co jednych oburza, dla innych jest świetnym żartem.
Ale pan z „Piekła kobiet” nadal zażartuje, a z moherów już nie.
Bo nie ma okazji. Byłem na demonstracji w obronie Radia Maryja, ale teraz takich marszów nie ma, choć chętnie bym się przeszedł. A poza tym środowiska LGBT są po prostu śmieszniejsze.
Nie widzę, żeby pan dziś zadawał takie pytania jak Szczuce gościom z drugiej strony.
E tam, zadaję takie same pytania. Media publiczne były, są i będą, zawsze były i będą krytykowane. Dlaczego mam w nich nie pracować? Jeśli nie ja, to przyjdą gorsi.
O matko, toż to peerelowski argument! Wiecie, my tu ratujemy substancję, jeśli nie my, to przyjdą gorsi.
Jestem za młody, by pamiętać PRL, ale pamiętam w TVP Info niejakiego Ziemowita Kossakowskiego.
Nie boi się pan, że kiedyś będzie się wstydził tego, w jakim towarzystwie pracował w TVP?
Wokół mnie są bardzo fajni redaktorzy, ich się raczej wstydził nie będę.
Podobają się panu „Wiadomości”?
Nie oglądam. Chętnie bym coś obejrzał, by skrytykować. Wyobrażam sobie, że skoro i pan, i wiele innych osób zadają takie pytanie, to musi coś tam być.
TVP Info też pan nie ogląda?
Bardzo rzadko.
Komfortowa sytuacja – nie oglądam, nie wiem, gdzie pracuję, dajcie mi spokój.
Wiem, że jest bardzo dużo zastrzeżeń do TVP, tak jak zawsze.
A konkurencję pan ogląda: „Fakty”, „Wydarzenia”?
Kiedyś oglądałem wszystko, jak leci, ale odkąd zacząłem pracować w mediach i obserwowałem te wydarzenia, które potem opisywali dziennikarze, to odniosłem wrażenie, że to wszystko jest na niby, to jakaś manipulacja.
Co jest manipulacją?
To, co pokazują w programach informacyjnych w zasadzie wszystkich stacji, to rzeczywistość wykreowana, nie ma wiele wspólnego z prawdą. Przekręcają to na swoją modłę, w zależności od potrzeby.
I pan teraz pracuje dla jednego z tych manipulatorskich i tendencyjnych kanałów.
Moich materiałów nikt nie przekręca, nikt nimi nie manipuluje, a o innych niewiele mogę powiedzieć, bo nie oglądam, ale obiecuję nadrobić. Słyszałem wiele złego o paskach.
Jakieś wnioski?
W telewizji problemem jest wazeliniarstwo, kiedy ktoś, kto ma duże kompetencje, stara się za wszelką cenę robić to, czego oczekuje szef, i błędnie, nadgorliwie to interpretuje. Jeśli mały człowiek dostaje dużą władzę, to zawsze źle się to kończy, ale tak jest w każdej firmie, nie tylko w TVP.
Nigdy pana tam do niczego nie zmuszano?
Odpowiadam wyłącznie za własne materiały. Zdarzały się sytuacje, gdy zlecano mi, bym robił coś, na co nie miałem ochoty. Nie zarobiłem, ale nie robiłem tego.
Telewizja nie ma do pana pretensji, że czegoś pan nie robi?
(cisza) Hm, no chyba trochę ma. Po tym wywiadzie będzie miała jeszcze większe.
Dzięki TVP Info stał się pan rozpoznawalny.
Stałem się idolem emerytów. Nigdy się tego nie spodziewałem.
Prawicowych emerytów, lewicowi mają „Szkło kontaktowe”.
Ludzie postrzegają program przez pryzmat prowadzących, choć robi go cała redakcja, zespół ludzi pracujących na to od rana.
Pojawiał się pan w Trójce w ilościach homeopatycznych…
Dwa razy w miesiącu po północy.
…a i tak wywołał pan burzę.
Wywołałem ją, zanim zacząłem tam pracować. „Trójka upadła, skoro pojawił się tam Jaok”. Też mi poważne oceny…
TVP, Trójka – staje się pan ulubieńcem mediów narodowych.
W kategorii „jedyny taki z poczuciem humoru”.
Bardzo pan grzeczny. Zdziadział pan?
Hm, może? Mam 36 lat, dwójkę dzieci, zmienia się postrzeganie świata. Zorientowałem się, że zabawa z dziećmi sprawia mi większą przyjemność niż z dorosłymi. Ostatnio odkurzyłem rzutnik do slajdów i okazuje się, że to jest kapitalne dla dzieci, znakomicie je wycisza.
Strasznie się pan rozkręca, kiedy mówi o dzieciach.
Bardzo to lubię! Mógłbym to robić zawodowo, naprawdę. Chętnie zostałbym przedszkolanką. Gdybym mógł zajmować się dziećmi zawodowo i utrzymać z tego rodzinę, to robiłbym to.
Tak pan mówi, bo nigdy pan tego nie spróbował.
Pracowałem przy „Teleranku” i to było super, dzieciaki uwielbiały mnie, ja je uwielbiałem, tylko potem…
Zaczął pan rozmawiać z nimi o erekcji?
Nie, tylko panie redaktorki zorientowały się, że mam zespół muzyczny Krwiokał i piosenkę „Wymasuj mi drąg”, co wywołało u nich niesmak.
A o czym jest ta pieśń?
Dorosłemu mężczyźnie mam takie rzeczy tłumaczyć? O masowaniu drąga jest.
Czyli stolarstwo. Znam inne wasze pieśni: „Je… jak w chlewie”, „No i ch…” „Gej czarodziej”…
Krwiokał to nie jest zespół sensu stricto, tylko joint venture robiony na Festiwal Twórczości Żenującej Zacieralia. Chcieliśmy połączyć jak najbardziej sielskie, przyjemne melodie z jak najbardziej żulerskimi, wulgarnymi tekstami.
Udało się.
Człowiek sobie słucha melodii, przyjemna, zaczyna nucić i „Zaraz, zaraz, co to jest?!”. Miałem nawet fragment „No i ch…” jako melodyjkę w programie w Superstacji i nikt się nie zorientował.
Wracając do dzieci. Mniej pan teraz przeklina?
Mniej przekleństw świadczy chyba o rozwoju warsztatu, prawda? Najłatwiej jest powiedzieć „k…” i dostać brawa. Ale rzeczywiście, to dzięki dzieciom klnę mniej i to od nich uczę się zadawania pytań. Dziecko widzi kogoś bez nogi i wali prosto z mostu: „Dlaczego ten pan nie ma nogi?”. Uczę się od nich tej prostolinijności, nieowijania w bawełnę, łamania tabu.
A jakie tabu najbardziej nas ogranicza?
Polityczna poprawność, tematyka żydowska. Trzeba uważać, by nie używać słowa Żyd, a już na pewno nie wolno z nich żartować, bo zaraz się okaże, że pan ich nie szanuje, choćby to była kompletna nieprawda.
Coś jeszcze?
Prawa kobiet – tu wszystko jest napompowane ponad miarę i aż się prosi, by trochę spuścić powietrza.
Pytaliście na Kongresie Kobiet, czy kobiety powinny mieć te same prawa co ludzie.
Dziś rozmawiamy z zawodowymi feministkami bardzo podobnie.
Ale one nie chcą z wami gadać i wyrzucają was z demonstracji.
Mamy opinię z kancelarii prawnej z przytoczonym orzecznictwem, że to jest nielegalne, bo to nie jest próba zatrzymania demonstracji publicznej.
Musicie jeszcze przekonać policję.
Swoją drogą warto pokazać, jak polska policja bezrefleksyjnie powiela pewne kalki. Niech pan sobie wyobrazi odwrotną sytuację – na Marszu Niepodległości ktoś mówi: „Proszę wyrzucić stąd pana z TVN-u!”. Myśli pan, że policja by zareagowała?
Chodzicie na Marsz Niepodległości wkurzać ludzi?
Ludzie byliby dla mnie zbyt mili, więc się przebrałem i udawałem działacza Antify Żyrardów, dotarłem do Czarnego Bloku, gdzie wyrwali mi i spalili flagę Antify.
Ostatnio był pan muzułmańską kobietą.
Na Marszu Antyfaszystowskim założyłem burkę i przedstawiałem się jako Abdulla Grodzka – islamska kobieta trans. Od razu się na mnie rzucili z pięściami i z okrzykami. Jakoś nie było tam zrozumienia i tolerancji.
Skąd się wzięła Pyta?
Wychowywałem się na Ursynowie, takim siedliszczu rozmaitych grup nagrywających wszystko na kamery wideo. My też kręciliśmy filmiki i pokazywaliśmy znajomym na imprezach. Zainteresował nas fenomen demonstracji i poszliśmy na Paradę Równości. Okazało się, że to świetny plan zdjęciowy, bo i dekoracje, i aktorzy, wszystko za darmo. Zrobiliśmy film, a jakiś lewicowy portal zareklamował nas jako faszystowskich prowokatorów.
Wy jako faszyści?
Jeżeli ktoś sobie kpi z mniejszości seksualnych, to musi być faszystą.
Było was trzech.
Teraz też jest trójka, ale to młode pokolenie.
Rozstaliście się. Poszło o pieniądze?
O jakie pieniądze?! Myśmy wtedy z YouTube’a mieli kilkaset złotych.
To o co poszło, skoro nie o kasę?
O żuli. Piotr, czyli „Koza”, wykorzystywał meneli, którzy za piwo robili wszystko. Mnie się to nie podobało, to wyglądało jak wyśmiewanie się z choroby.
Waszym głównym atutem było to, że równo jechaliście po wszystkich. Taki był zamysł?
Właśnie nie, to byłoby jakieś zakłamywanie rzeczywistości, to byłoby nieszczere.
Zakłamywanie?
No tak, bo to musiałaby być kalkulacja, że pociśnijmy teraz tych, bo tamtym się ostatnio za bardzo dostało, więc musimy wyrównać. A u nas nie ma kalkulacji, jest pełen spontan. Przychodzimy na to, co aktualnie jest na ulicach, a że teraz rządzi PiS, to na ulice wychodzą jego przeciwnicy.
Po co tam chodzicie?
Pokazujemy drugą ligę polityki, tę mniej znaną twarz. To są ci działacze, demonstranci, zresztą często ci sami na prawie każdej manifestacji.
Ale nie jesteście kroniką filmową, tylko kanałem satyrycznym. Kpicie z ludzi.
Nie zawsze. Czasem kpimy, ale potrafimy też pokazać kogoś, kto naprawdę mądrze odpowie, czy mnie zagnie. Bardzo nie lubię, kiedy słyszę, że robimy z ludzi idiotów, bo jak ktoś nie jest idiotą, to się z niego idioty nie zrobi.
Na Kongresie Kobiet nie było ani jednej inteligentnej osoby?
Dlaczego?
Nikogo inteligentnego nie pokazaliście.
Nieprawda, jak pytaliśmy o punkt G, to pani zgrabnie wybrnęła.
Tam zdaje się ktoś inny wyszedł na idiotę.
Kto?
To było strasznie słabe, kiedy w kilka lat po katastrofie smoleńskiej dopytywał pan, dlaczego Jaruga-Nowacka nie walczy już o prawa kobiet.
Naprawdę pan tak myśli?
Nie chce się pan nabijać z żuli, a drwi z osoby, która zginęła w Smoleńsku.
Dlaczego z niej?! Ja udawałem, że nie wiem, że nie żyje, żeby sprowokować Katarzynę Kądzielę, która jest bardzo aktywną działaczką, by organizowała kontrmiesięcznice smoleńskie. Kądziela stosuje szantaż emocjonalny, że nie wolno jej o nic pytać, nie wolno drążyć, bo uczyniła sobie z Jarugi-Nowackiej znak towarowy i tarczę. Zamyka usta krytykom, a sama pozostaje bardzo agresywną aktywistką organizującą kontrmiesięcznice smoleńskie.
Ale kiedy robiliście ten filmik, nie było żadnych kontrmiesięcznic.
Były inne grube rzeczy.
Dlaczego nie potrafi pan przyznać, że to była wpadka?
Potrafię przyznać się do błędów, powiedzieć, że gdzieś przesadziłem, lecz w innych wypadkach będę obstawał przy swoim, może dość nietypowym poczuciu humoru. A to nie była wpadka, tylko złamanie tabu.
Był już taki, który podobnie łamał tabu – Janusz Palikot się nazywał.
Zaraz, kiedy Maciej Stuhr opowiada, że „niezły macie tupolew”, to jest to fantastyczny żart, a moje pytanie wywołuje oburzenie? Bije z tego niezła hipokryzja.
Uznawałem żarty Stuhra za równie żenujące, co pańskie.
No dobrze, ale ja wcale nie chciałem żartować z Jarugi-Nowackiej, w jej miejsce można by wstawić dowolną postać.
Zmieńmy temat. Bierze pan narkotyki?
Miałem epizod z amfetaminą. To było po wypadku motocyklowym, kiedy chciałem jak najszybciej wrócić do pracy. Mówię o tym, bo były momenty, że puszczałem oko do widzów, że używki są spoko, a potem, po terapii mówiłem wszystkim, że to złe, zostawcie to. Dziś nie mówię o tym przy każdej okazji, ale chcę przekonać wszystkich, że warto żyć bez używek. Aha, może niech pan nie pisze o tym piwie.
Napiszę zgodnie z prawdą, że było jedno i siedział pan nad nim ze dwie godziny.
Z narkotyków udało mi się, dzięki rodzinie i pomocy, zawrócić w odpowiednim momencie, i to najważniejsze.
Ma pan poglądy polityczne?
Mam, głosuję w wyborach, choć jeszcze nie wiem, na kogo zagłosuję teraz.
A ostatnio?
W prezydenckich na Pawła Kukiza, a do Sejmu nie pamiętam. Na pewno nie głosowałem na PiS. Wahałem się między Korwinem a Kukizem.
Pytałem o poglądy, a pan od razu mówi na kogo głosuje.
Jakie mam poglądy? Daję przyzwolenie na dużą swobodę w życiu publicznym, społecznym, ale nie lubię zacierania granic między tym, co jest mniejszością, odstępstwem, czymś, co dodaje kolorytu społeczeństwu, a tym, co jest fundamentem, normą.
A w praktyce?
Absolutnie nie mam nic przeciwko temu, żeby dwóch homoseksualistów żyło ze sobą czy mogło zawrzeć związek, ale jestem zdecydowanie przeciwko temu, żeby to się nazywało małżeństwem. Ktoś powie, że chodzi tylko o słowo, ale w ten sposób demontuje się kulturę.
Tych dwóch gejów w związku mogłoby adoptować dzieci?
Może jestem zaściankową konserwą, ale nie, nie powinni.
To jakiś manifest postmodernistycznego konserwatysty?
Nasza kultura, nasza cywilizacja oparta jest na chrześcijaństwie. I nie mówię teraz o tym, czy ktoś chodzi do kościoła czy nie. To katolicyzm, to Kościół jest fundamentem kultury polskiej, a nie buddyzm. Nie mam nic przeciwko buddystom, ale nasze wartości wyrosły z kultury chrześcijańskiej i stawianie obcych na równi z nią jest błędem.
Bo?
Są buddyści przekonujący, że buddyzm to nie religia, tylko filozofia życia. Swoją drogą to ciekawe, bo znam wielu buddystów i nie znam żadnego, który nie bierze narkotyków.
Ale to nie jest odpowiedź na pytanie, dlaczego nie można zrównywać innych religii z chrześcijaństwem.
Najgorszy jest bóg nieokreślony. Jeśli ktoś deklaruje, że wierzy w boga, ale on jest niedefiniowany, jak w buddyzmie, to znaczy, że wierzy w siebie i sam dla siebie jest bogiem.
A pan sam jest religijny?
Na to pytanie nie powinienem odpowiadać, bo jak powiem, że tak, to usłyszę, że nic dziwnego, „bo pracuję w TVPiS”, a jak powiem, że nie wierzę w Boga, a za dwa lata się nawrócę?
To będzie pan nawrócony. Jak jest dziś?
Wiele moich autorytetów to katolicy, więc pewnie jestem jeszcze młody i głupi, potrzebuję nawrócenia, bo na razie jestem lekko sceptyczny.
Pan do tego manifestu konserwatysty doszedł w wyniku ewolucji czy zawsze taki był?
Ewidentnie w wyniku ewolucji, ale nie rewolucji. To nie było jedno wydarzenie, tylko suma doświadczeń. Jeśli ktoś nie uczy się na błędach, to źle o nim świadczy, więc ja ze swoich wyciągałem wnioski, które doprowadziły mnie do takich poglądów, jakie mam.
Co będzie, jak się ludzie dowiedzą, że gość z Pyty.pl paradujący z „pindolokamerą”, czyli kamerą trzymaną na rozporku, wokalista Krwiokału, to konserwatysta, który chciałby się nawrócić? Mnie pan zaskoczył.
Na pewno część się oburzy i mnie skreśli, a reszta? Może niektórzy zastanowią się nad sobą, może ktoś pójdzie na odwyk, inny przestanie zdradzać żonę? Nie wiem, mówię panu otwarcie, co myślę i jaki jestem. A jestem naturszczykiem, niespecjalnie wyszkolonym, może czasem wyjdę na głupka, na ignoranta, ale przynajmniej ludzie wiedzą, że to wszystko jest szczere. ©℗