Premier został zapytany podczas konferencji odbywającej się w Brukseli o karę 1 mln 479 tys. zł nałożoną przez KRRiT na spółkę TVN za sposób relacjonowania wydarzeń w Sejmie i przed Sejmem z grudnia 2016 r. Według Krajowej Rady, nadawca programu TVN24 naruszył przepisy ustawy o radiofonii i telewizji poprzez "propagowanie działań sprzecznych z prawem i sprzyjanie zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu".
Morawiecki podkreślił, że KRRiT jest instytucją konstytucyjną i nie podlega rządowi, "więc ma autonomię wydawania tego typu uchwał".
Pytany, czy nałożenie kary jest zamachem na wolne media, premier odpowiedział, że "na pewno nie jest to żaden zamach". - Sądzę, że ta kwestia będzie miała jakąś kontynuację. Ukarane medium się pewnie odwoła do sądu i wtedy zostanie wszystko wyjaśnione tak, jak w normalnym, demokratycznym państwie.
Premier podkreślił, "że wolne media są ogromną wartością i my oczywiście chcemy, aby było jak najwięcej wolnych mediów". Jak dodał, "nawet jeżeli one są stronnicze albo bardzo stronnicze, to jak najbardziej jesteśmy za tym, żeby wolne media mogły dalej funkcjonować".
- W naszym kraju tych wolnych mediów jest tak wiele, że tak naprawdę nie mamy na co narzekać. Nie ma politycznej poprawności, która krępuje, tak jak w innych krajach. Natomiast u nas jest bardzo wolny kraj i myślę tutaj że ta sprawa zostanie bardzo szybko wyklarowana, w prawo czy w lewo - mówił. Przyznał, że jest za swobodą wyrażania opinii, "nawet jeżeli one są skrajnie stronnicze".
"Państwa mają absolutne prawo do tego, by reformować wymiar sprawiedliwości"
Przed szczytem UE w Brukseli Morawieckiego pytano, czy zdoła powstrzymać Komisję przed wnioskiem o uruchomienie art. 7 unijnego traktatu w związku ze zmianami w polskim wymiarze sprawiedliwości. Morawiecki wskazał, że KE już podjęła decyzję, iż w przyszłą środę zamierza uruchomić art 7., i "zapewne będzie on uruchomiony, to jest oczywiście ich prerogatywa". - Natomiast od rozpoczęcia takiej niesprawiedliwej dla nas procedury do jej zakończenia na pewno będziemy z naszymi partnerami rozmawiać wielokrotnie - dodał.
- Stoję na bardzo mocnym stanowisku, że suwerenne państwa, a Europa powinna być Europą suwerennych państw, mają absolutnie prawo do tego, aby reformować swoje wymiary sprawiedliwości - skomentował premier.
Jak podkreślił, nieefektywność naszego wymiaru sprawiedliwości "jest już nawet w Europie legendarna". Wskazał przy tym, że Polska wydaje trzy razy więcej na wymiar sprawiedliwości niż średnia unijna, a mimo to przewlekłość procesów sądowych należy do najdłuższych w Europie.
Szef rządu wskazał też, że polski wymiar sprawiedliwości to jedyna instytucja praworządnego państwa, "fundamentalna instytucja, która sama siebie kontroluje". - Czy to jest właściwe? To nie jest właściwe, dlatego nasze propozycje, np. dotyczące izby dyscyplinarnej, są nie tylko jak najbardziej cywilizowanymi propozycjami, ale one powinny zaistnieć już dawno - ocenił.
Morawiecki wyraził też przekonanie, że po wgłębieniu się w szczegóły reform sądownictwa "nasi partnerzy zobaczą, że tam jest bardzo wiele wartościowych zmian".
Komisja Europejska zamierza w przyszłym tygodniu dyskutować o kwestii praworządności w Polsce w kontekście reform dotyczących sądownictwa.
W ubiegłym tygodniu rzecznika KE Margaritisa Schinasa pytano o opinię Komisji Weneckiej na temat reformy sądownictwa w Polsce (zgodnie z tą opinią reforma stanowi zagrożenie dla praworządności) oraz o to, czy w tym kontekście wiceszef KE Frans Timmermans zamierza zwrócić się z rekomendacjami do Rady UE o uruchomienie art. 7 traktatu o UE wobec Polski.
Rzecznik odpowiedział, że szef KE Jean-Claude Juncker poprosił, by w przyszłym tygodniu sprawa była w porządku obrad spotkania komisarzy, którzy podejmą decyzję o dalszych krokach.
Art. 7 Traktatu o UE to tzw. opcja atomowa, w wyniku której kraj może zostać objęty sankcjami. Celem procedury ochrony praworządności, która może prowadzić do jego uruchomienia, jest umożliwienie dialogu z danym państwem członkowskim, aby zapobiegać "wyraźnemu ryzyku poważnego naruszenia" przez państwo wartości, o których mowa w Traktacie o UE. KE prowadzi taką procedurę wobec Polski.
PE, KE lub jedna trzecia państw członkowskich mogą skorzystać z mechanizmu przewidzianego w art. 7 unijnego traktatu, czyli zwrócić się do Rady UE o stwierdzenie poważnego ryzyka naruszania wartości UE przez kraj unijny.
Decyzję o tym, że wyraźne ryzyko poważnego naruszenia wartości UE istnieje, podejmują państwa członkowskie większością czterech piątych po uzyskaniu uprzednio zgody Parlamentu Europejskiego. Wcześniej Rada wysłuchuje danego państwa członkowskiego; może też skierować do niego zalecenia.
Aby dany kraj mógł być objęty sankcjami, w tym zawieszeniem prawa do głosowania na forum UE, zielone światło musi dać jednomyślnie szczyt unijny. Węgry jednak wielokrotnie powtarzały, że w takiej sytuacji będą przeciw karaniu Polski.