Finansowanie transakcji rynkowych ma pomóc PZU w dywersyfikacji aktywów – mówi Ryszard Trepczyński, członek zarządu Grupy PZU, nadzorujący pion inwestycji

PZU ma ambicje stać się czymś w rodzaju banku inwestycyjnego, ale czy połączenie roli ubezpieczyciela z instytucją finansującą transakcje może się udać? Jakie transakcje do tej pory zrealizowaliście?

Gros transakcji, które realizujemy, dotyczy rynku niepublicznego, co wiąże się ze zobowiązaniem do zachowania poufności, niemniej możemy się pochwalić udziałem w największych transakcjach na polskim rynku – m.in. refinansowanie Polkomtelu, finansowanie Grupy Azoty czy Empiku. Łączna wartość ubiegłorocznych transakcji to około 2 mld zł, a portfel na koniec roku zapewne przekroczył kwotę 4 mld zł.

Które zaliczacie do sukcesów, które do porażek?

Do tej pory nie mieliśmy nietrafionej inwestycji. Ze względu na to, że działalność inwestycyjna Grupy PZU w zakresie finansowania rozwija się dynamicznie dopiero od 2 lat, to nasz portfel jest stosunkowo młody. Jesteśmy jednak zadowoleni zarówno z jego wielkości, jak i poziomu dywersyfikacji. Za sukces możemy uznać sam fakt, że PZU w tak krótkim czasie stał się jednym z wiodących graczy na rynku kredytowym w Polsce.

Jakie macie plany na 2014 rok?

Planujemy wzrost portfela długu korporacyjnego o co najmniej 1 mld zł, co przy naturalnej rotacji portfela oznacza konieczność realizacji co najmniej 1,5–2 mld zł nowego wolumenu długu. Dlatego skupiamy się na transakcjach powyżej 100 mln zł i najchętniej współpracujemy z partnerami bankowymi nad strukturyzacją transakcji, jednocześnie powierzając im czysto bankową obsługę, której z oczywistych względów nie możemy zaoferować.

Dlaczego PZU bawi się w bank inwestycyjny?

Chociaż w luźnych rozmowach faktycznie pojawia się określenie „zabawy w bank”, to ja na pewno tak bym tego nie nazwał. Podchodzimy do tego bardzo poważnie, a wiąże się to z rozwojem działalności zarządzania aktywami w ramach Grupy PZU. Strategią Grupy jest dywersyfikacja portfela własnego ubezpieczyciela – mówimy tutaj o około 50 mld zł aktywów (w których skład wchodzą również aktywa TFI PZU, największego pod tym względem towarzystwa w Polsce), historycznie zdominowanych przez obligacje skarbowe. Ostatnio obszar zainteresowania inwestycjami rozszerzamy o takie instrumenty jak obligacje korporacyjne, pożyczki konsorcjalne, akcje spółek niepublicznych oraz potencjalnie fundusze typu private equity czy fundusze funduszy. Większa dywersyfikacja struktury aktywów może zapewnić wyższy zysk przy zachowaniu wysokiego bezpieczeństwa portfela oraz ograniczyć ryzyko stopy procentowej charakterystyczne w przypadku obligacji skarbowych.

Czy na końcu zawsze liczą się wyłącznie zyski?

Naszym celem jest zwiększanie wartości dla akcjonariuszy. Po osiągnięciu docelowej skali portfela dłużnego być może będziemy rozważali bardziej aktywną rolę w procesach underwritingu, czyli gwarancji nabycia emitowanego instrumentu w sytuacji, gdy popyt rynkowy jest niewystarczający, syndykacji czy sekurytyzacji zaangażowań dłużnych.
Ale zaznaczam, że aktywność PZU na rynkach finansowych sprzyja również rozwojowi samych rynków – pojawia się gracz o innej niż banki perspektywie, wypełniając istniejące luki, dając emitentom dodatkowe opcje finansowania oraz wytyczając nowe standardy dla ubezpieczycieli działających w Polsce.

Jak zabezpieczacie się przed ryzykiem związanym z takimi transakcjami?

PZU jako firma ubezpieczeniowa cechuje się umiarkowanym apetytem na ryzyko. W praktyce oznacza to angażowanie się przede wszystkim w bezpieczniejsze, niecykliczne sektory gospodarki, udzielanie finansowania zabezpieczonego z reguły 5-, 7-letniego (choć jesteśmy otwarci także na dłuższe zaangażowanie, np. 20-letnie, korespondujące z cyklem przepływów pieniężnych charakterystycznych dla ubezpieczeń na życie). Z reguły udzielamy finansowania wspólnie z bankami, co oznacza dla nas podział ryzyka oraz dostęp do bankowych zabezpieczeń, zasadniczo nieosiągalnych na rynku obligacji. Inwestycje zawsze związane są z ryzykiem, jednak staramy się tym ryzykiem zarządzać, odpowiednio zabezpieczając nasze zaangażowanie.

Czy PZU wykłada własne pieniądze, czy raczej organizuje finansowanie?

Inwestujemy własne środki. Organizacja finansowania i jego obsługa leżą najczęściej po stronie wiodących banków, często lokalnych. W tej chwili planujemy kontynuowanie takiego modelu współpracy, tym bardziej że jesteśmy już w środowisku bankowym znani, stale wzmacniamy zespół transakcyjny i otrzymujemy propozycje uczestnictwa w większości dużych transakcji dłużnych.

Na jakie zyski z takiej działalności liczycie?

Generalnie na większe niż te wynikające z inwestycji w obligacje skarbowe. Zaangażowanie w finansowanie dłużne ma pomóc realokować portfel lokat PZU ze skoncentrowanego wyłącznie na obligacjach skarbowych na zdywersyfikowany portfel rynkowy – około 30 proc. aktywów ubezpieczycieli zagranicznych stanowią aktywa o ryzyku kredytowym – przy jednoczesnym zwiększeniu jego rentowności.
W portfelu akcyjnym stawiamy na wartość fundamentalną spółek. Staramy się wykorzystać nieefektywność rynku i krótko- lub średniookresowe niedowartościowanie niektórych emitentów, by zbudować większe zaangażowanie, aby w dłuższym okresie, gdy wartość spółki osiągnie zakładany przez nas cel, zrealizować zysk. Takie podejście wymagać będzie aktywizacji w zakresie corporate governance. Nie wykluczamy współpracy z partnerami strategicznymi, posiadającymi większe niż PZU doświadczenie w danej branży, nad rozwojem spółek znajdujących się w naszym portfelu.