Wczoraj mieliśmy wyjątkowy dzień: złoty był najsłabszy w stosunku do amerykańskiej waluty od października 2002 r. Na chwilę kurs przekroczył nawet 4,15 zł
– Po wyborach w USA wzrosły oczekiwania, że nowa administracja rozpocznie program pobudzania gospodarki w postaci cięć podatków albo wzrostu wydatków na infrastrukturę. To będzie skutkowało wyższym wzrostem gospodarczym. Takie przewidywania wspierają notowania amerykańskiej waluty – komentuje Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego.
Zespół Trumpa „stara się o przyjęcie największych zmian w podatkach od czasów Reagana. W ciągu pierwszych stu dni prezydentury Trumpa czeka nas więc wiele ekscytujących rzeczy” – mówił we wtorek cytowany przez telewizję CNBC Steven Mnuchin, typowany na nowego sekretarza skarbu USA.
Kalisz zwraca też uwagę na inny czynnik. – Możliwe jest również obniżenie podatku dla amerykańskich korporacji, które mają duże zasoby gotówki w zagranicznych filiach, a zdecydowałyby się przetransferować je do USA. W grę mogłoby wchodzić nawet kilkaset miliardów dolarów – mówi analityk. Taki transfer wiązałby się z wymianą np. euro na dolary. To także przyczynia się do obecnych wysokich notowań amerykańskiej waluty.
– Nikt nie wie, ile jest tego bogactwa „zaparkowanego” za granicą. Niektórzy mówią, że to 2,5 bln dolarów. Znam ludzi, którzy uważają, że jest to 5 bln. Ściągniemy te pieniądze z powrotem. One będą obłożone podatkiem w wysokości 10 proc. Kto przekazałby je przy obecnej stawce 35 proc.? Oczywiście nikt, bo nikt tego nie robi – deklarował na jednym ze spotkań przedwyborczych Donald Trump.
Nie wszystkie kraje są dotknięte równie mocną deprecjacją swojego pieniądza tak jak Polska. Od czasu wyborów prezydenckich w USA złoty jest w piątce najszybciej tracących (obok walut Meksyku, Kolumbii, Brazylii i RPA). Zdaniem specjalistów to skutek tego, że nasz rynek należy do najbardziej płynnych w regionie. Gdy inwestorzy ponoszą straty, np. w Czechach czy na Węgrzech, łatwiej im sprzedać aktywa u nas niż w innych krajach.
Chociaż zdaniem Piotra Kalisza spadek kursu złotego nie jest związany z czynnikami krajowymi, to Michał Dybuła, główny ekonomista Banku BGŻ BNP Paribas, jest zdania, że odgrywają one pewną rolę. – Nasza waluta jest bardzo „cykliczna” – jej notowania podążają za wynikami gospodarki. Skoro one nie odpowiadają przewidywaniom, to trudno się dziwić spadkom – tłumaczy ekspert. Zaznacza jednak, że na rynkach finansowych po wyborach w USA wzrosła „premia za niepewność”. Skutek: spadek notowań walut takich jak nasza.
Konsekwencje wyborów w USA nie ograniczają się do rynku walutowego. Perspektywy przyśpieszenia wzrostu i pojawienia się inflacji skutkują spadkiem cen obligacji na świecie. Średnio wyniosła ona ok. 3 proc. W skali całej światowej gospodarki przekłada się to na zmniejszenie wartości rynku o ponad bilion dolarów.
Po wyborach zyskały natomiast na wartości akcje na amerykańskich giełdach. Prym wiodły notowania banków. Dla nich korzystna może się okazać likwidacja ograniczeń w działalności wprowadzona w 2010 r. w postaci ustawy Dodda-Franka. Przepisy uchwalono, by nie dopuścić do powtórki kryzysu finansowego, jaki wybuchł w 2008 r. Ustawa zwiększyła ochronę klientów instytucji finansowych, ograniczyła bankom możliwość dokonywania inwestycji na własne ryzyko, podniesiono w niej również wymogi kapitałowe. Współpracownicy Trumpa od pewnego czasu zapowiadają uchylenie albo przynajmniej daleko idące zmiany w tych regulacjach. Ich zdaniem (nie są odosobnieni – podobnie uważa np. Alan Greenspan, były szef Rezerwy Federalnej) ustawa Dodda-Franka doprowadziła do spadku płynności (możliwości zawierania transakcji) na rynkach finansowych. A większe wymagania w odniesieniu do kapitału ograniczają amerykańskim bankom potencjał kredytowania gospodarki. Poluzowanie obowiązujących od kilku lat regulacji przyczyniłoby się więc w ich opinii do zdynamizowania rynku kredytowego, a w efekcie i do wyższego wzrostu produktu krajowego brutto.
Roczne tempo przyrostu kredytów w USA wynosiło w październiku 8 proc. To jeden z najlepszych wyników od wybuchu kryzysu (przed nim przekraczało ono jednak często 10 proc.).
Eksperci wskazują jednak, że dokonanie zapowiedzianych zmian nie będzie łatwe. Przykładowo jedną z instytucji działających w oparciu o ustawę Dodda-Franka jest Biuro Ochrony Finansowej Konsumentów (CFPB). To właśnie ono nagłośniło sprawę milionów kont zakładanych przez pracowników banku Wells Fargo bez wiedzy klientów. We wrześniu CFPB nałożyło na tę instytucję 100 mln dolarów kary. Teraz cieszy się dobrą prasą. Zmiany nie muszą jednak oznaczać likwidacji tego urzędu. Z otoczenia Donalda Trumpa płyną wskazania do rezygnacji obecnego szefa CFPB.
Poluzowanie ustawy Dodda-Franka może zwiększyć aktywność amerykańskich banków. Raczej nie będzie natomiast miało wpływu na to, w jaki sposób regulowana jest działalność banków w Europie, gdzie po wybuchu kryzysu zmiany szły w podobnym kierunku jak w USA.