Nawet 59 mld zł może wynieść strata instytucji finansowych wywołana propozycjami prezydenta Andrzeja Dudy dla frankowiczów
Polskie banki i frank / Dziennik Gazeta Prawna
To najbardziej ekstremalny wariant, w którym z przewalutowania mogliby skorzystać też ci frankowicze, dla których operacja mogłaby powodować wzrost bieżącej raty (o 10 proc. wobec obecnego obciążenia). Takie wyliczenie kosztów sporządzili ekonomiści Credit Agricole. Według nich tacy kredytobiorcy mogliby się zdecydować na zamianę kredytu walutowego na złotowy, by zdjąć z siebie ryzyko kursowe – nawet za cenę nieco wyższej raty. Strata banków z tytułu przewalutowania wynosiłaby wtedy 49 mld zł. Gdyby przewalutowania dokonali ci, których rata się nie zmieni lub będzie mniejsza, koszty wyniosłyby 47 mld zł. Analitycy banku rozważyli jeszcze inne, mniej kosztowne warianty, w których z przewalutowania rezygnują osoby, których rata jest niższa odpowiednio o 10, 20 i 30 proc. od dzisiejszej. W takim przypadku koszty dla sektora wynoszą odpowiednio 39,2 mld zł, 28,6 mld zł i 15,4 mld zł.
Ale to nie wszystko, dodatkowe 10 mld zł to koszt zwrócenia tzw. spreadu. Banki przy przeliczaniu wartości kredytu w złotych, a potem przy ustalaniu rat stosowały własny kurs kupna-sprzedaży franka, inny niż ten ustalany przez Narodowy Bank Polski. Propozycja Kancelarii Prezydenta zakłada, że bank będzie musiał wyliczać, jaki koszt poniósł kredytobiorca z powodu stosowania własnego kursu. Tak wyliczona suma z odsetkami miałaby być odejmowana od kwoty kredytu. Analitycy Credit Agricole założyli, że kursy bankowe różniły się od kursu NBP o ok. 3 proc., a z opcji zwrotu spreadu skorzystają wszyscy kredytobiorcy. Bo zgodnie z ustawą można będzie z tego skorzystać niezależnie od przewalutowania.
Wyliczenia Credit Agricole to niejedyne, jakie zostały sporządzone przez analityków po przedstawieniu przez Kancelarię Prezydenta wstępnej propozycji. Według szacunków mBanku koszt – w zależności od ostatecznej wersji sposobu wyliczania tzw. kursu sprawiedliwego – może wynieść 16 mld zł lub 32 mld zł (w pierwszej wersji były rozbieżności między zapisami projektu ustawy i kalkulatorem służącym do wyliczania rat). Na podobnym poziomie koszty wylicza Dom Maklerski Trigon. Według jego analityków wyniosłyby one ok. 34 mld zł. Zakładają, że kurs rynkowy franka wynosiłby ok. 4 zł. Doliczając zwrotu spreadu, łączny koszt wynosiłby już 40 mld zł. Przy czym według Trigon przewalutowanie najbardziej opłacalne byłoby dla tych, którzy zaciągnęli kredyty między IV kw. 2006 r. i IV kw. 2008.
Wszystkie wyliczenia wskazują, jak duża wyrwa może powstać w bilansach banków, gdyby cała operacja zostałaby zaksięgowana od razu. Strata rzędu 59 mld zł – jak szacuje Credit Agricole – to niemal czterokrotny roczny zysk sektora bankowego z czasów, gdy wyniki były bardzo dobre. Jeszcze w 2014 r. roczny łączny zysk banków wynosił 16,2 mld zł. Ale wyrwa może być relatywnie jeszcze większa, bo zyski banków się kurczą. Przez niskie stopy procentowe maleją przychody, poza tym sektor ponosi dodatkowe obciążenia związane z restrukturyzacją SKOK-ów. W listopadzie – po raz pierwszy od dawna – banki zaliczyły miesięczną stratę z powodu „zrzutki” na upadający SK Bank.
Dlatego zdaniem głównego ekonomisty Credit Agricole Jakuba Borowskiego nawet w najmniej kosztownym wariancie koszty propozycji prezydenta dla sektora bankowego są gigantyczne. – To recepta na silne spowolnienie wzrostu gospodarczego, wyprzedaż złotego i wzrost rentowności obligacji. Ustawa w tym kształcie oznaczałaby obniżenie ratingów przez agencje. To recepta na kryzys – ocenia Borowski.
Kancelaria Prezydenta zdaje sobie sprawę z zagrożeń. Np. próbuje znaleźć sposób na rozłożenie kosztów na lata – w tym celu odbyło się spotkanie z audytorami z czołowych firm doradczych. Komisja Nadzoru Finansowego ma wyliczyć koszty prezydenckiego projektu. – Ustaliliśmy, że członkowie komisji nie będą udzielali żadnych komentarzy, dopóki nie będą gotowe wyliczenia KNF. To projekt do dyskusji, a nie projekt legislacyjny, bo projekt legislacyjny powinien mieć uzasadnienie – mówi nam przedstawiciel prezydenta w KNF Zdzisław Sokal.
To oznacza, że w grę wchodzi korekta pomysłu. Tym bardziej że także rząd z powodu możliwych dużych kosztów ustawy patrzy ostrożnie na tę propozycję.
Koszty prezydenckiego projektu ma teraz wyliczyć KNF