W dzisiejszych czasach wszyscy lubią narzekać na banki. Oskarża się je o chciwość i brak empatii w stosunku do klientów. Podejrzliwie pyta, skąd się biorą ich – trzeba przyznać, całkiem spore – zyski. Ma się pretensję o to, że w razie kłopotów bez wahania zgłaszają się po pomoc do podatników.

Powiedzenie, że w wylewanych żalach nie ma krzty prawdy, byłoby oczywiście przesadą. Nie ma wątpliwości, że banki mają specjalną pozycję w gospodarce – i że lubią z tej pozycji korzystać. Ich rolą jest pośrednictwo finansowe, czyli kierowanie pieniędzy od tych, którzy mają oszczędności, do tych, którzy mają pomysł na zainwestowanie tych pieniędzy. Jest to działanie w obopólnym interesie, bowiem tylko dzięki zainwestowaniu pieniądze zmieniają się w kapitał przynoszący ich właścicielom zyski. Usługa, którą świadczą banki, jest więc bardzo ważna i dla poszczególnych ludzi, i dla całej gospodarki. Ale – jak to z każdym pośrednictwem bywa – wzbudza emocje. Zwłaszcza że w finansach nigdy nie można zapominać o ryzyku, które wiąże się z każdą transakcją. I które powoduje, że często właściciele oszczędności zarabiają mniej, niż liczą, a kredytobiorcy mają kłopot ze spłatą zobowiązań. A wtedy o wszystko to najchętniej oskarżają banki.
Mimo różnych problemów (zwłaszcza problemu frankowych kredytów hipotecznych) nie mamy specjalnie powodów narzekać na polskie banki. Przez minione lata prowadziły one w sumie dość ostrożną politykę rozwoju, czujnie śledzone przez państwowy nadzór. Oczywiście z nadmierną ekspansją kredytów frankowych zdarzyła się poważna wpadka. Ale pamiętajmy, że taki sam błąd, tyle że w relatywnie znacznie większej skali, popełniły przed rokiem 2008 niemal wszystkie banki w naszej części Europy, a banki w USA i Europie Zachodniej popełniły błędy inne, jeszcze większe. Mamy dziś oczywiście do rozwiązania problem nadmiernego wzrostu kosztów obsługi i spłaty tych kredytów przez część kredytobiorców. Ale jego skala – przy zachowaniu rozsądku co do podziału kosztów – nie zagraża ani sektorowi bankowemu, ani całej gospodarce. Struktura biznesu polskich banków jest w sumie dość zdrowa, ryzyka pod kontrolą, zdolność dostosowania się do niespodziewanych zdarzeń zadowalająca. Mimo wszystkich kłopotów cieszmy się z tego, że nasz sektor bankowy jest w dobrym stanie. Bo za zły sektor bankowy płacą wszyscy.