Rachunki wzrosną co najmniej o tyle samo, co w tym roku. Najubożsi mają dostać wsparcie.

Cena megawatogodziny prądu na rynku hurtowym z odbiorem w 2022 r. wzrosła w tym roku o ok. 100 zł, podobnie koszty CO2 – do 55 euro za tonę (z ok. 33 w styczniu). W efekcie taryfa dla gospodarstw domowych też musi pójść w górę. O ile? Z naszych nieoficjalnych informacji ze spółek wynika, że mogą one wnioskować o 20–30-proc. podniesienie stawki sprzedażowej. Przełożyłoby się to na 10–15 proc. wzrost rachunku dla gospodarstw domowych, gdyby taryfy w takiej wysokości zatwierdził prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Uczestnicy rynku spodziewają się jednak, że łatwej zgody nie będzie. Według naszych informacji wnioski do URE mają trafić w listopadzie, prawdopodobnie przez dwa ostatnie miesiące roku będą się toczyć negocjacje z regulatorem.
– Zarządy firm energetycznych nie mogą nie złożyć wniosków o wyższe taryfy, bo byłaby to działalność na szkodę spółki – słyszymy nieoficjalnie, choć nasz rozmówca z branży zastrzega, że analizy dotyczące wysokości wnioskowanych podwyżek to obecnie informacje „tajne przez poufne”.
W przeszłości wzrost rachunków często łagodził niezbyt duży wzrost taryf dystrybucyjnych, tym razem jednak i o to może być trudno, bo dystrybutorzy mają przed sobą dużo inwestycji związanych m.in. z inteligentnymi licznikami czy przyłączaniem instalacji OZE. Niektórzy analitycy spodziewają się w 2022 r. nawet 20-proc. wzrostu rachunków gospodarstw domowych.
Obok inflacji to kolejny cios dla budżetów domowych. Wiele wskazuje jednak na to, że od przyszłego roku na wsparcie w opłacaniu rachunków będą mogły liczyć najuboższe gospodarstwa domowe, bo resort klimatu finalizuje projekt wsparcia dla tzw. wrażliwych odbiorców energii. Projekt ma zawierać definicję takich odbiorców i oczekuje się, że podstawowym kryterium będzie udział rachunków za energię w dochodach gospodarstw domowych. W branży słyszymy też sugestie, że w związku z nadchodzącym wsparciem finansowym dla najuboższych odbiorców energii prezes URE być może będzie nieco bardziej otwarty w kwestii przyszłorocznych podwyżek proponowanych przez spółki energetyczne, bo „URE dobrze wie, że one na poprzednich taryfach traciły”.
Z kolei w URE nieoficjalnie słyszymy, że urząd jak zwykle przyjmie pewne rynkowe benchmarki i nie będzie się oglądać na wsparcie, bo przecież w razie zbyt dużych podwyżek płaciliby za nie wszyscy pozostali indywidualni odbiorcy. Nasze źródło przyznaje jednocześnie, że ze względu na to, co się dzieje na rynku hurtowym i na unijnym rynku pozwoleń na emisję, z podwyżkami należy się liczyć, choć wiele też zależy od strategii zakupowej spółek obrotu, a zakupy te powinny być „optymalizowane”. Podwyżki mogą być jednak wyższe niż w tym roku. – Od matematyki nie uciekniemy – słyszymy. W tym roku zmiany taryf (sprzedażowej i dystrybucyjnej) oraz wprowadzenie tzw. opłaty mocowej za funkcjonowanie rezerwy mocy spowodowały wzrost rachunków od 9 do 10 proc., czyli jak wyliczał URE, przełożyło się to na kwotowy wzrost płatności o ok. 8 zł miesięcznie. To wyliczenie przy założeniu w miarę oszczędnego korzystania z prądu przez gospodarstwo domowe – średnio 1777 kWh rocznie. Gdyby w tym roku rachunki wzrosły o tyle samo, byłoby to kolejne 10 zł do rachunku „oszczędnego” gospodarstwa domowego, tymczasem zużycie w wielu domach podniosła spowodowana pandemią praca z domu. Gdyby doszło aż do 20-proc. wzrostu rachunków, byłoby to dodatkowe ok. 20 zł miesięcznie z domowego budżetu.
W tym roku po raz pierwszy od 2019 r. wzrosły też ceny gazu dla gospodarstw domowych. Urząd Regulacji Energetyki odpowiadający za zatwierdzanie cen na wniosek PGNiG w kwietniu zaakceptował podwyżkę o 5,6 proc. Jak się okazało, nie był to jedyny tegoroczny wzrost cen – w lipcu URE zaakceptował kolejny wyższy cennik PGNIG Obrót Detaliczny. Tym razem ceny poszły w górę o 12,4 proc. Oznacza to, że ogrzewający błękitnym paliwem wodę muszą liczyć się ze wzrostem rachunku o kolejne 6,71 zł, a ogrzewający domy nawet 20,63 zł miesięcznie.
Wyższe ceny to widoczne odwrócenie dotychczasowego trendu. Wcześniej systematycznie malały – regulator w styczniu 2020 r. zatwierdził spadek cen o 2,9 proc., w lipcu 2020 r. o 10,6 proc., a w styczniu 2021 r. zaakceptował ceny niższe o 4,5 proc.
Akceptując podwyżki, urząd podkreślił, że wynikają z droższego gazu na Towarowej Giełdzie Energii, na której zaopatruje się spółka. Tam z kolei ceny dyktują globalne trendy rynkowe. A te wskazują na to, że zwyżkowa tendencja szybko się nie odwróci. Za sprawą ożywienia gospodarczego i bardzo szybko rosnącego popytu nie tylko w Europie, lecz także w Azji, można spodziewać się, że wysokie ceny mogą utrzymać się nawet do zakończenia sezonu grzewczego, a więc końca I kw. 2022 r., o czym świadczą notowania na rynkach terminowych.

www.gazetaprawna.pl/biznes-i-klimat/

Współpraca Grzegorz Kowalczyk