Rzecznik finansowy po raz kolejny wystąpił do Sądu Najwyższego o rozstrzygnięcie rozbieżności w orzecznictwie. Tym razem wniosek o podjęcie uchwały wiąże się z określeniem terminu przedawnienia roszczeń o zapłatę rat kredytu, które były wymagalne przed wypowiedzeniem umowy.

Jak wskazują eksperci rzecznika, skalę rozbieżności orzecznictwa widać zwłaszcza w momencie badania podstaw do złożenia skargi nadzwyczajnej w poszczególnych sprawach. Ich zdaniem sądy wykształciły trzy – całkowicie wykluczające się – linie orzecznicze. Pierwsza z nich zakłada, że świadczenie z umowy kredytu jest jednorazowe, a termin wymagalności powinno się wiązać z momentem całkowitej spłaty kredytu lub wypowiedzenia umowy. W ramach drugiej interpretacji przyjmuje się, że każda z rat przedawnia się oddzielnie, a co za tym idzie – termin wymagalności każdej z nich odczytuje się z umowy. Jeśli natomiast zdarzy się, że bank wypowie umowę, konsument powinien spłacić całość kredytu natychmiast. Od momentu, w którym roszczenie staje się wymagalne, zaczyna się liczyć bieg przedawnienia wszystkich rat. Jest jednak trzecia droga: niektóre sądy uznają, że każda rata przedawnia się oddzielnie, ale w sytuacji, gdy bank wypowie umowę, nie zmienia to terminów wymagalności rat, które przedawniły się wcześniej.
Dlaczego sprawa jest tak istotna? Chodzi przede wszystkim o to, by dłużnik nie był w nieskończoność trzymany w niepewności co do tego, kiedy bank będzie mógł wymagać od niego zapłaty poszczególnych rat kredytu. Jak wskazuje rzecznik finansowy, w związku z rozbieżnymi stanowiskami sądów nadal zdarzają się sytuacje, że bank zgłasza się do dłużnika po upływie kilkunastu lat. Mają temu zapobiegać przepisy kodeksu cywilnego, które określają termin przedawnienia roszczeń co do zasady na trzy lata od dnia, w którym stało się ono wymagalne. Dlatego tak istotne jest określenie, kiedy bank może domagać się od dłużnika zapłaty raty. Zdaniem rzecznika finansowego, jeśli kredyt jest spłacany w ratach, to każda z nich powinna stawać się wymagalna wraz z terminem nadejścia płatności i przedawniać się oddzielnie – zgodnie z terminami określonymi w przepisach kodeksu cywilnego. Nawet jeśli bank wypowie umowę, nie powinno zmieniać to faktu, że żądanie rat należnych wcześniej przedawni się szybciej niż całość kredytu. Rzecznik podkreślił także, że nie powinno mieć w tym przypadku znaczenia kwalifikowanie kredytu jako świadczenia jednorazowego.
Problem rozbieżności w sprawie liczenia biegu terminu przedawnienia całkiem niedawno był przedmiotem złożonej przez rzecznika skargi nadzwyczajnej. Chodziło o klienta spółdzielczej kasy oszczędnościowo-kredytowej, który w 2015 r. przestał spłacać kredyt konsumencki. SKOK wypowiedział mu umowę rok później, za to w 2019 r. złożył pozew o zapłatę do sądu. Jak wskazywał dłużnik, część roszczeń zdążyła się w tym czasie przedawnić. Sądy uznały jednak, że rację ma kredytodawca, a przedawnienie w tym przypadku nie nastąpiło. Uzasadniano to właśnie faktem, że kredyt jest świadczeniem jednorazowym i powinien przedawniać się w jednym czasie. W wyrokach obu instancji przyjęto, że termin przedawnienia należy liczyć od momentu wypowiedzenia umowy przez bank. Zdaniem rzecznika finansowego podstawą do obliczania tego terminu powinien być jednak harmonogram spłat. Każda z rat, która powinna była zostać spłacona przed wypowiedzeniem umowy, ma inny termin przedawnienia. Rzecznik podkreślał, że przyjęte przez sądy rozumienie przepisów uprzywilejowuje bank i nie chroni konsumenta, który jest słabszą stroną sporu. Jego zdaniem rozstrzygnięcia rażąco naruszyły prawo materialne i są niezgodne z zasadami demokratycznego państwa prawa.
Wniosek rzecznika finansowego o podjęcie uchwały został już zarejestrowany pod sygnaturą III CZP 46/21. Rozpozna go Izba Cywilna w składzie siedmiu sędziów.